Trwa ładowanie...
24-08-2012 11:01

Gdy duża pupa rujnuje jej życie...

Gdy duża pupa rujnuje jej życie...Źródło: Fotochannels
d1p1zdt
d1p1zdt

Zdarzyło ci się, że twoja dziewczyna czy żona narzekała na cellulit na pośladkach, którego ty nawet z lupą w ręku byś nie zauważył? A może, gdy mówiła o grubych udach, miałeś ochotę wysłać ją do psychiatry? Jeden siwy włos czy zmarszczka pod okiem też są w stanie doprowadzić ją do godzinnego płaczu. Umiesz już radzić sobie z jej "wielkimi" problemami?

- Negatywny stosunek do siebie i swojego ciała to w dużej mierze domena kobiet. Większość pań potrzebuje przeglądać się w oczach partnera, mężczyźnie natomiast wystarczy zazwyczaj normalne, przeciętnej wielkości, lustro - stwierdza Aurelia Kurczyńska, psycholog z Kliniki Invicta w Gdańsku.

Jestem brzydka. Jestem przystojny

Kiedy "statystyczna" kobieta patrzy na swoje odbicie - szuka wad, krytykuje poszczególne części ciała: brzuch, uda, nogi, ramiona - wszystko, co tylko jej zdaniem jest "nie takie, jak trzeba". Skupia się na zmarszczkach i pojawiających się siwych włosach. Kiedy typowy mężczyzna staje przed lustrem - wciąga brzuch, poklepuje się po łysinie i zazwyczaj z satysfakcją stwierdza, że jest nadal przystojny.

- Kobieta sądzi, iż otoczenie dostrzega głównie to, co ona sama chce za wszelką cenę zatuszować. Mężczyzna częściej natomiast uważać będzie, że otoczenie zwraca uwagę na to, co według niego jest atrakcyjne, a drobne mankamenty urody przecież nie są tak istotne. I tak mniej więcej, bardzo ogólnie, wygląda różnica w podejściu kobiet i mężczyzn oraz ich postrzeganiu swojego ciała - mówi psycholog.

d1p1zdt

Musisz jej pomóc

Jeśli partnerka boryka się z kompleksami, wsparcie mężczyzny może być dla niej bardzo pomocne. - Negatywnemu sposobowi myślenia kobiety towarzyszą zazwyczaj silne emocje, które mają wpływ na jej zachowanie, ujawniając się w różnego rodzaju obawach czy zachowawczych reakcjach wobec partnera np. lęk przed dotykiem części ciała, których kobieta nie akceptuje. W takich sytuacjach najistotniejsza jest zmiana sposobu postrzegania siebie. Szczególnie ważna jest zmiana sposobu myślenia samej kobiety, ale nierzadko również i mężczyzny, który może stać się "dobrym" lustrem dla partnerki - tłumaczy Aurelia Kurczyńska.

Jeśli mężczyzna chce wesprzeć partnerkę w walce z kompleksami, warto by swoim zachowaniem czy słowami podkreślał jej zalety i mocne strony. Komplementy, wypowiadane w sprzyjających okolicznościach to dobry pomysł, jednak podstawowym warunkiem ich 'skuteczności' jest szczerość. Wystarczy, że partner zacznie zwracać uwagę na małe szczegóły wyglądu kobiety i doceni ją za to, jaka jest. Chodzi o to by jego partnerka zrozumiała, że większość jej wad jest dla mężczyzny, który ją kocha, niedostrzegalna. I to właśnie, że wady te posiada, czyni ją tak wyjątkową. Kobieta, która uwierzy, że jest piękna - staje się piękna. Czuje się atrakcyjna, pewna siebie, pociągająca dla swojego partnera.

Trudny przypadek. Myśl co mówisz

Jeśli zmiana w fizyczności (np. sylwetka) jest nie do zaakceptowania przez kobietę, warto wspólnie zmotywować się do zmiany trybu życia. Lepiej jednak unikać rozmów z partnerką o jej kompleksach. To na czym skupiamy uwagę, zaczynamy wzmacniać w myślach. Znacznie lepiej dać jej odczuć, że jest atrakcyjna i seksowna, a z czasem kompleksy stracą na swojej sile i nie będą już tak bardzo absorbowały jej umysłu.

- Kompleksy mają czasem również kobiety, które otrzymują od swoich partnerów mnóstwo uczucia i wsparcia. Mężczyzna zapewniając o swoim oddaniu ułatwia samoakceptację, nie gwarantuje to jednak sukcesu, gdy problem jest bardziej złożony. I właśnie wtedy, kiedy niska samoocena nie ulega zmianie, konieczna jest pomoc specjalisty. Z dużymi kompleksami niestety kobieta może nie poradzić sobie sama. Nie pomoże również dowartościowanie ze strony partnera. Czasem kompleksy stają się przyczyną głębszych zaburzeń, wówczas warto poradzić się eksperta - mówi psycholog.

Ml /PFi

d1p1zdt
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1p1zdt