Trwa ładowanie...
06-06-2007 14:01

Gotowi "do biegu" START!

Gotowi "do biegu" START!
d1so80n
d1so80n

Historia konkurencji biegowej o nazwie „maraton” sięga roku 490 przed naszą erą. Wtedy właśnie Grecy zwyciężyli połowę wojsk perskich pod Maratonem, podczas gdy druga połowa popłynęła okrętami z zamiarem przekonania obrońców Aten, aby otworzyli bramy miasta, co miało zagwarantować łaskawe traktowanie ze strony „zwycięzców”.

Grecki wódz Miltiades przewidział możliwość podstępu i postanowił wysłać do Aten żołnierza-biegacza, Peipidosa, któryby uprzedził obrońców o tym, kto naprawdę odniósł zwycięstwo na polu bitwy i tym samym umocnił ducha załogi do czasu aż znużona walką armia przyjdzie z pomocą miastu. Persowie zostali wyprzedzeni przez Peipidosa, który okazał się szybszy, pokonując lądem około 42 kilometry… W tej sytuacji napastnicy zrezygnowali z oblężenia Aten i wycofali się z dalszych walk.

Sportowy bieg maratoński wymyślił francuski filolog, profesor Michel Breal, który zasugerował organizatorom pierwszej nowożytnej Olimpiady możliwość wprowadzenia takiej konkurencji do programu zawodów. I tak piątego dnia igrzysk, a konkretnie 10 kwietnia 1896 roku, zorganizowano „powtórkę” słynnego biegu Peipidosa. Zwycięstwo odniósł grecki pasterz Spiridon Louis.

W roku 1900 odbyła się druga Olimpiada, tym razem w Paryżu. Znaczną przewagę od samego początku miał zawodnik szwedzki Ernest Fest. Jego zwycięstwo było już tylko kwestią czasu. Niestety, na jednym rozwidleniu dróg pobiegł w bok, bo taki kierunek pokazał mu przekupiony przez przeciwników sędzia. Fest biegł dalej i dopiero na czwartym kilometrze zorientował się, że wyleciał z trasy. Zawrócił, dotarł do rozwidlenia i pobiegł już wyznaczoną drogą. Stracił w ten sposób 8 kilometrów, na skutek czego został wyprzedzony przez kilku innych zawodników. Miał jednak w sobie taki zapas energii, że zdołał jeszcze wywalczyć brązowy medal.
Do wyjątkowego oszustwa doszło podczas biegu maratońskiego na Olimpiadzie w roku 1904, która odbywała się w St. Louis (USA). Amerykanin Frank Lorz skorzystał na trasie z wyjątkowej okazji – przyjaciele podrzucili mu rower! Rowerem przejechał 20 kilometrów i dopiero wtedy zaczął normalnie biec. Miał pecha, bo jednak sprawa się wydała i został zdyskwalifikowany.
Dyskwalifikację, ale w nieporównywalnych okolicznościach, zarządzono też wobec zwycięzcy maratonu na Olimpiadzie londyńskiej w roku 1908. Na stadion jako pierwszy wpadł włoski zawodnik, z zawodu cukiernik, Dorando Pietri. Wydawało się, że nikt nie jest w stanie odebrać mu zwycięstwa, gdy nagle Pietri upadł i nie mógł się ruszyć z miejsca. Do mety brakowało mu już tylko 50 metrów… Widząc to, dwaj sędziowie chwycili go pod ramiona i półniosąc a półprowadząc, pomogli mu stanąć na mecie. Pomoc okazała się niezgodna z regulaminem. W roku 1912, podczas Olimpiady rozgrywanej w Sztokholmie, doszło do tragedii na bieżni. Na trasie maratonu zasłabł Portugalczyk Lassaro. Nie pomogła pomoc medyczna – zawodnik zmarł z wyczerpania.

d1so80n

Pierwszy maratończyk z Polski wystartował dopiero na Olimpiadzie berlińskiej w roku 1936. Był to Kazimierz Fiołka, który jednak nie ukończył biegu. Jedynym zawodnikiem, który zdołał zwyciężyć w maratonie na dwóch Olimpiadach był biegacz etiopski Bikila Abebe (1932 – 1973). Pierwsze zwycięstwo odniósł w roku 1960 w Rzymie, a drugie podczas następnej Olimpiady, w Tokio w roku 1964. W Rzymie osiągnął czas 2 godziny, 15 minut i 16 sekund, natomiast w Tokio poprawił swój rekord o 3 minuty.

W roku 1969 odniósł poważne obrażenia w wypadku samochodowym, na skutek czego został sparaliżowany. Zmarł 4 lata później.

Nasi zawodnicy nie odnieśli sukcesów w maratonie na żadnej z Olimpiad, natomiast w roku 1991 odbyły się w Tokio mistrzostwa świata w tej konkurencji, a zwycięstwo odniosła Maria Panfil.

Od roku 1978 w Warszawie rozgrywano Maraton Pokoju pod patronatem Telewizji Polskiej, której przedstawicielem był popularny lekkoatleta Tomasz Hopfer. W roku 1983 zorganizowano podobne zawody we Wrocławiu. Jednak najbardziej prestiżowe maratony świata są rozgrywane w Nowym Jorku, Bostonie, Chicago, Londynie i Berlinie. Biorą w nich udział zawodnicy różnych ras, w różnym wieku i o różnym stopniu przygotowania, w tym zawodnicy niepełnosprawni.

d1so80n

Reprezentacyjnym przedstawicielem naszego kraju w bieganiu jest już od kilku lat profesor Grzegorz Kołodko, były wicepremier i minister finansów w dwóch ekipach rządowych. Zaczynał od kulturystyki, najpierw w kraju, a następnie w USA, gdy był wykładowcą na Yale University. Gdy naszła go ochota do ćwiczeń pewnej niedzieli, okazało się, że klub kulturystyczny, do którego zwykle chodził, był zamknięty. Niewiele myśląc, postanowił zastąpić ćwiczenia siłowe biegiem. Tak mu się to spodobało, że od tamtej pory biega codziennie rano po 12 kilometrów, a przy okazji bierze również udział w maratonach.

W samym tylko roku 2004 przebiegł 6 maratonów, w tym dwa poniżej 4 godzin – w północnej Kalifornii, w Nowym Orleanie, Nowej Zelandii, Norwegii i na wyspie Barbados.
Przez wiele lat w Polsce organizowane były Biegi Narodowe. Od roku 1925 rozgrywano je w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Właśnie na jednej z tych imprez objawił się wielki talent Janusza Kusocińskiego. Wygrał on Bieg Narodowy w Warszawie w roku 1932 i „prosto z trasy” wyjechał na Olimpiadę do Los Angeles, gdzie zdobył złoty medal.

Tradycja Biegów Narodowych została wznowiona w roku 1945. To właśnie z niej wywodzą się późniejsi Olimpijczycy i mistrzowie Europy – Jerzy Chromik, Kazimierz Zimny i Zdzisław Krzyszkowiak. Za najwybitniejszego biegacza lat powojennych uważany jest czeski zawodnik Emil Zatopek. Po raz pierwszy zwyciężył w biegu na 10 km na Olimpiadzie w Londynie w 1948 roku, następnie zwyciężał niemal na wszystkich zawodach, w jakich brał udział, ale „szczytem wszystkiego” był jego udział na Olimpiadzie w Helsinkach w 1952 r. Zdobył wtedy złoty medal w biegu na 5 km, na 10 km oraz w maratonie. Takiego sukcesu nie udało się powtórzyć już nikomu.

d1so80n

Jeszcze dłuższą tradycję mają biegi przełajowe, czyli takie, które rozgrywa się w terenie leśnym, łąkowym i polnym. Wymyślili tę konkurencję studenci angielscy w roku 1867, z czasem bieg przełajowy został włączony do mistrzostw Anglii. W Polsce biegano na przełaj już w roku 1921. Trasa tego biegu wynosiła od 4 do 12 kilometrów dla mężczyzn i 2 km dla kobiet.

Ciekawą formą biegową jest bieg na orientację. Wymyślił go w roku 1946 Bengt Kjellström ze Szwecji, nadając swojemu „odkryciu” nazwę „sportu połączonego z myśleniem”. Konkurencja ta polega na odnajdywaniu w trakcie biegu punktów kontrolnych w terenie za pomocą mapy topograficznej, kompasu i wskazówek znajdowanych po drodze. Długość leśnej i bagnistej trasy wynosi zwykle od 1 do 15 kilometrów, zawodnicy startują co 2 – 5 minut, co powinno zagwarantować samodzielność w wyszukiwaniu przeszkód i kontaktów topograficznych. Każdy dostaje do rąk mapę w skali 1: 15 tys. i... szuka trasy.
Co ciekawe, w Polsce propagował ten sport nie kto inny, tylko sam ojciec polskiej kulturystyki Stanisław Zakrzewski! Robił to jeszcze w roku 1948, a więc już w 2 lata po Szwedach (napisał nawet książkę pt. „Marsze i biegi na orientację”). Nasi zawodnicy rozegrali wiele zawodów na terenie kraju, a najlepsi mieli okazję sprawdzić się na terenie Szwecji i Finlandii, gdzie najczęściej organizowano (i organizuje się do dziś) tego rodzaju imprezy. Dobrze zasłużył się tej dyscyplinie malarz-pejzażysta Bartłomiej Chłop, który najpierw w roku 1971 zdobył II miejsce na mistrzostwach Europy w Antwerpii w biegach przełajowych, a potem przerzucił się na bieg na orientację i w latach 1976 oraz 1977 zdobywał mistrzostwo Polski w tej konkurencji. Oto jak wspomina on swoje przeżycia na trasie tej skomplikowanej konkurencji:

– To jest też bieg przełajowy, tyle że przez ciemny las. Na minutę przed startem otrzymuje się mapę. Rzut oka i zaraz nura w ten las. Są punkty, które kolejno trzeba zaliczyć. Bywa, że idzie się po szyję w błocie z mapą w zębach. A ja lubię walczyć z lasem i tym wszystkim, co las kryje. Natura nie poskąpiła mi warunków – wystarczy spojrzeć na moje buty. Noszę trzynastkę. Nie widziałem jeszcze, żeby ktoś nosił taki numer. Po niektórych bagnach biegałem wierzchem, jak łoś.

d1so80n

Jak widać, dobrze jest mieć warunki, a nawet... miejsce urodzenia. Bartłomiej Chłop podkreśla, że najlepiej urodzić się w lesie, tak jak on, bo akurat urodził się w Świdrze pod Warszawą, a tam nie widać świata zza drzew i trzeba jak najszybciej nauczyć się przedzierać do tego świata przez las. Takie były początki jego kariery sportowej, zresztą kiedy już skończył z bieganiem i zasiadł przy sztalugach, maluje... las.

Biegi średnie i długie różnią się zasadniczo od sprintów, które są konkurencją szybkościowo-siłową, rozgrywaną na tzw. długu tlenowym. Maraton wymaga od zawodnika wyjątkowej kondycji oraz – co jest niezwykle istotne – pewnych cech osobowości składających się na umiejętność przetrwania w warunkach samotności. Biegacz długodystansowy toczy walkę z przeciwnikiem w zasadzie tylko przed metą, natomiast na całej trasie walczy on przede wszystkim ze swoim organizmem, co wymaga dobrze przemyślanej strategii. Z przeciwnikiem wygrywa się niejako „przy okazji”, podejmuje się tę walkę dopiero wtedy, gdy już ma się pewność, że organizm nie zawiedzie, ale – na 42-kilometrowej trasie wszystko jeszcze może się zdarzyć.
Ewa Umięcka

d1so80n
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1so80n