Kandydat na partyzanta
Popularność organizacji paramilitarnych rośnie błyskawicznie, a szczególnej dynamiki nabrała w ostatnim roku, gdy do Polski zaczęły docierać niepokojące informacje o wydarzeniach na Ukrainie.
- Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że wojna w naszej części świata jest już terminem czysto historycznym. Nagle ta perspektywa stała się przerażająco realna. Oczywiście wiele osób może się śmiać, że kilku cywili, nawet nieźle przeszkolonych, nie zatrzyma dobrze wyszkolonego wojska, ale wiele przykładów pokazuje, że z partyzantką mają problemy nawet najbardziej elitarne formacje - przekonuje Przemek, członek związku strzeleckiego, działającego w jednej z mazowieckich miejscowości.
Nie chce zdradzić swojego nazwiska. - Lepiej, żeby zbyt dużo osób nie miało informacji na nasz temat - tłumaczy. Na co dzień mężczyzna pracuje jako nauczyciel wf-u, ale w każdej wolnej chwili przebiera się w mundur i jedzie na strzelnicę, potrenować obsługę broni. W weekendy razem z kolegami organizują survivalowe wyprawy do lasu. - Śpimy pod gołym niebem, jemy, co znajdziemy, a zamiast używać GPS-u staramy się stosować dawne metody nawigacji - opowiada Przemek.