Harley-Davidson Street Bob
Jeśli Ricky Martin byłby Harleyem, to właśnie tym…
**
**
Po ostatnim wybryku związanym z jazdą skuterem jakość mojego życia prywatnego dramatycznie uległa pogorszeniu. Przyjaciele przestali odbierać moje telefony, straciłem większość znajomych na portalach społecznościowych, dziewczyny zaczęły rzucać w mnie balerinami. Tym bardziej ucieszyłem się z wiadomości, że będę mógł podreperować swój wizerunek jazdą Harleyem. Tak oto pełen nadziei i testosteronu odebrałem nowiutkiego Street Boba w kolorze… błękitnym.
Pamiętacie gejowski klub „Błękitna Ostryga” z „Akademii Policyjnej”? No właśnie. Ignorując jednak ten nieprzyjemny fakt, Street Bob okazał się kawałem awanturniczego skurczybyka. Potężny silnik Twin Cam ma zacnego buta od samego dołu, a przy odrobinie odwagi można ten sprzęt zmusić do naprawdę szybkiego latania po winklach. Hamulce działają czasami, ale nic to, bo dźwięk generowany przez Harrego jest niesamowity, jakby między tłokiem na górnym martwym punktem były małe beczułki z prochem. Street Bob to także rozbijacz związków. Wiele dziewczyn idących ze swoimi facetami bezwarunkowo odwraca głowy. Może to jednak odpowiedni kolor…