Henry Cavill spróbował przebiec 10 km. Efekt?
10.10.2016 | aktual.: 15.10.2016 13:02
Brytyjski aktor Henry Cavill od kilku miesięcy aktywnie ćwiczy i trenuje, przygotowując się do udziału w filmie „Liga Sprawiedliwości”, w którym już po raz trzeci wcieli się w postać Clarka Kenta. Wydawać by się więc mogło, że kto jak kto, ale 33-latek problemów z kondycją mieć nie powinien i dlatego właśnie to do filmowego Supermana zgłosi się organizatorzy ekstremalnego biegu charytatywnego z organizacji Royal Marines Charity i Devon Air Ambulance. Poprosili, aby aktor wziął udział w 10-kilometrowych zmaganiach na usianym przeszkodami torze. Wraz z nim biegli także brytyjscy żołnierze oddziałów piechoty morskiej. Aktor jednak chyba przecenił swoje możliwości.
ZOBACZ TEŻ:
Co z niego za Superman?
Przekonany o swojej sile i sprawności filmowy gwiazdor przystąpił do startu dobrej myśli. Szybko przekonał się jednak, że ekstremalny 10-kilometrowy bieg to nie to samo, co 10-kilometrowy jogging po parku. Trasa, biegnąca przez wrzosowiska i lasy Lympston w hrabstwie Devon, okazała się trudniejsza, niż mógł przypuszczać.
ZOBACZ TEŻ:
Bieg nie dla mięczaków
Przeskakiwanie przez wysokie parkany, czołganie się w błocie i brodzenie w lodowatych bajorach czy sadzawkach – to właśnie atrakcje przygotowane dla uczestników charytatywnego biegu. Musieli oni pokonać także kilka podwodnych przeszkód, m.in. przepust zwany „sheep dip” - w nawiązaniu do tuneli wypełnionych wodą ze środkami bakteriobójczymi, przez które pasterze przeganiali swoje owce, aby zabezpieczyć je przed różnymi chorobami. Nawet jednak człowiekowi trudno w takim miejscu nie odnieść wrażenia, że lada chwila się utopi.
ZOBACZ TEŻ:
Jak w horrorze
Trasę tę brytyjscy marines często pokonują podczas treningu, lecz nawet oni przyznają, że jest ona diabelnie trudna i niejednokrotnie śni im się po nocach w formie koszmarów. Nie byli więc zdziwieni, kiedy Henry Cavill po minięciu mety padł w błoto jak długi i przez długą chwilę nie mógł się podnieść.
ZOBACZ TEŻ:
Inaczej niż na siłowi
Wyczyn, którego udało mu się dokonać, kończąc bieg, z pewnością nie przypominał żadnego z wcześniejszych jego treningów – w czystych siłowniach, pod okiem profesjonalnych trenerów zapewniających mu komfort ćwiczeń i pilnujących, by żadne z nich nie skończyło się kontuzją czy urazem.
ZOBACZ TEŻ:
Wyjątkowa odwaga
Tak więc choć może bawić widok wycieńczonego, umorusanego i ledwo trzymającego się na nogach „Supermena”, trzeba aktorowi szczerze pogratulować odwagi, samozaparcia i dystansu do samego siebie. Idziemy o zakład, że niewielu wymuskanych gwiazdorów zdecydowałoby się na równie wielkie poświęcenie dla sprawy.
ZOBACZ TEŻ:
Pomagają potrzebującym
Pomysł biegu Commando Challenge narodził się w 2012 roku. Wszystko zaczęło się od wypadku samochodowego, w którym ciężko poszkodowana została starsza pani, a jedno z jej trojga wnucząt poniosło śmierć. W akcji ratunkowej brali udział powietrzni medycy z Devon Air Ambulance, którzy, przejęci śmiercią dziewczynki i cierpieniem jej babci, postanowili zorganizować jakąś akcję, aby pomóc tej rodzinie. W pomysł udało się zaangażować żołnierzy piechoty morskiej i tak ich wspólny bieg stał się akcją cykliczną. Środki zebrane przy tej okazji przeznaczane są na pomoc tak poszkodowanym w akcjach mundurowym, jak i cywilom. Jak pokazuje przykład Henry'ego Cavilla, także celebryci o wielkim sercu i harcie ducha chętni są, by wesprzeć dzieło pomocy potrzebującym.