Henryk Jaskuła - w Gdyni witały go tysiące rodaków
20.05.2016 | aktual.: 27.12.2016 15:23
Był pierwszym Polakiem i trzecim człowiekiem na świecie, który opłynął Ziemię bez zawijania do portów
Po raz pierwszy w oceaniczny rejs wyruszył, mając zaledwie dziewięć lat. Popłynął z matką do Argentyny, dokąd kilka lat wcześniej udał się za chlebem jego ojciec. Wiele lat później Henryk Jaskuła rozsławił imię Polski. Był pierwszym żeglarzem z naszego kraju, a trzecim na świecie, który samotnie i bez zawijania do portów opłynął kulę ziemską. Dokonał tego na jachcie Dar Przemyśla.
W połowie maja 1980 roku Henryk Jaskuła wpłynął do portu w Gdyni, kończąc swój 11-miesięczny rejs. Zakończyła się 344-dniowa wyprawa biegnąca wokół Przylądka Dobrej Nadziei, po południowej stronie Australii i Nowej Zelandii i wokół Przylądka Horn.
Na redzie w Gdyni polskiego żeglarza witały tysiące rodaków. Gdy schodził na ląd, nie kryjąc wzruszenia, powiedział: "Polsko kochana, twój syn powrócił!".
Z Przemyśla w świat
Patriotyzmu uczył się od rodziców i z biblioteczki pieczołowicie gromadzonej przez ojca. To właśnie dzięki nim on i jego rodzeństwo - brat Bolesław i siostra Irena - ocalili swoją świadomość narodową w obcym otoczeniu.
Do Polski wrócił w roku 1946. Zamieszkał w Krakowie, gdzie w 1951 roku skończył studia w Akademii Górniczej. Jako 28-latek rozpoczął pracę w Tarnowie, a po trzech latach przeprowadził się do Przemyśla, obejmując etat w Biurze Projektów Budownictwa Wiejskiego.
Wtedy też, kilkaset kilometrów od morza, zrodziła się jego żeglarska pasja. Powstała z tęsknoty za pozostawioną w Argentynie rodziną. Mając 40 lat, a więc dość późno, zdobył tytuł sternika jachtowego w Jastarni. W 1971 roku, już jako jachtowy kapitan żeglugi wielkiej, poprowadził rejs do Hiszpanii.
Dwa lata później wyruszył w rejs z Valparaiso w Chile do Buenos Aires. Przepłynął wówczas, jako drugi Polak, Przylądek Horn.
Bez sprzętu radiowego i tratwy ratunkowej
Doświadczenia zdobyte w tej wyprawie postanowił wykorzystać w podróży dookoła świata. Przygotowania do niej zajęły mu kilka ładnych lat. Największym problemem było zbudowanie jachtu, który zniósłby trudy wielomiesięcznej i niebezpiecznej wyprawy. Początkowo miał być on budowany w Bydgoszczy, potem w Żurawicy pod Przemyślem, Mielcu i Rzeszowie. Ostatecznie jednostkę zwodowano jednak w stoczni im. Conrada w Gdańsku.
Chrzest jachtu Dar Przemyśla odbył się 23 września 1978 roku. 12 czerwca 1979 roku jacht opuścił gościnną redę gdyńskiego portu i wyruszył w swój dziewiczy rejs.
Henryk Jaskuła wykazał się w tej wyprawie sporą brawurą. Jacht nie był wyposażony w sprzęt radiowy, którym podróżnik mógłby wezwać pomoc (miał jedynie radio pozwalające na odbiór). Co więcej, na jednostce nie było też tratwy ratunkowej, gdyż stara tratwa traciła swój atest na cztery miesiące przed planowanym powrotem, a na kupno nowej nie było już czasu.
Atlantyk przyjął go sztormem, Pacyfik był łaskawy
Ponieważ w trakcie rejsu żeglarz nie miał odwiedzić żadnego z portów, jacht musiał pomieścić duże zapasy żywności. Do luku bagażowego jednostki trafiły konserwy mięsne, grochówka wojskowa, dwukilogramowe bochenki chleba, 500 litrów wody, a także 24 butelki spirytusu oraz kilka butelek piwa i wina.
Początek rejsu nie był dla Henryka Jaskuły pomyślny. "Bałtyk, kanał La Manche, Morze Północne były mi wybitnie nieprzychylne. Wiały przeciwne i słabe wiatry. Halsowałem na tych akwenach bez wytchnienia" - opowiadał żeglarz w Polskim Radiu po powrocie do Gdyni. Dalej było jak w dobrym filmie Hitchcocka - napięcie nieustannie rosło.
"Atlantyk południowy przyjął mnie, tak ja to potrafi zrobić w porze zimowej. Uderzenie sztormu trwało pięć dni, zepchnęło mnie z trasy" - wspominał Henryk Jaskuła.
Żeglarz odpoczął za to na Pacyfiku (Ocean Spokojny bardzo rzadko rzeczywiście taki jest). Przykrych niespodzianek oszczędził mu także Przylądek Horn.
Połowa jego duszy została we wraku
Mógł polegać tylko na własnych siłach, nie mógł szukać pomocy u innych - z czym zresztą, przy braku łączności, byłoby trudno.
Dar Przemyśla spisywał się na całej trasie znakomicie. Między żeglarzem i jego jachtem nawiązała się bardzo bliska więź. Gdy w kilka lat później, 20 grudnia 1987 roku, Dar Przemyśla wpadł na próg skalny opodal kubańskiego przylądka Punta Brava, kapitan Jaskuła nie pogodził się ze stratą jednostki.
Nawet po latach wspominał jacht jak żywą osobę. "Do istot, które kochałem bardziej niż bardzo, zaliczam Dar Przemyśla. (...) Żyję z połową duszy, ta druga połowa leży na wraku Daru Przemyśla. (...) Okręcie mój kochany, rozumiem to, że nie mogłeś żyć beze mnie, ale nie rozumiem tego, jak ja mogę bez ciebie żyć" - mówił w trakcie spotkania w Stanach Zjednoczonych z chicagowską Polonią.
"Jaskuła to Pierwsza Formuła"
20 maja 1980 roku Dar Przemyśla i jego kapitan zakończyli najważniejszy w historii polskiego żeglarstwa rejs. Henryk Jaskuła nie tylko opłynął jako pierwszy Polak kulę ziemską, ale także pobił ówczesny rekord świata w przebywaniu na morzu non-stop w rejsie samotnym, który wcześniej należał do Robina Knox-Johnstona i wynosił 313 dni. Polski żeglarz był lepszy od poprzednika o 31 dni.
Nazwisko kapitana Henryka Jaskuły weszło także do kultury masowej. Przemyska kapela Ta Joj napisała na jego cześć piosenkę "Jaskuła to Pierwsza Formuła". Wykonano ją po raz pierwszy w trakcie powitania w gdyńskim porcie.
* Witold Chrzanowski*