CiekawostkiHobby za kratami. Jak wolny czas spędzają więźniowie

Hobby za kratami. Jak wolny czas spędzają więźniowie

Przemoc, patologia i wszechogarniająca nuda - takie skojarzenia nasuwają się zwykle na myśl o pobycie w więzieniu. Jednak w rzeczywistości za murami polskich zakładów karnych kwitnie życie, i to całkiem interesujące. Osadzeni masowo pochłaniają książki, koncertują ze swoimi zespołami, kręcą filmy, wystawiają sztuki, a nawet opiekują się pokrzywdzonymi zwierzętami...

"Lubię jej farbowane rzęsy / Piegi i policzki blade / Lubię kiedy miękko ląduje / Ona zmysłowo na mojej twarzy" - słowa nieśmiertelnego przeboju "Jedwab" zespołu Róże Europy brzmią w tym miejscu wyjątkowo przejmująco. Jesteśmy bowiem w świetlicy radomskiego Aresztu Śledczego, a utwór wykonuje czterech mężczyzn, którzy nieprędko będą mogli zaśpiewać go swoim dziewczynom w innych okolicznościach - dwóch członków więziennego zespołu Bemol musi bowiem odsiedzieć 25-letnie wyroki za bardzo poważne przestępstwa.

Hobby za kratami. Jak wolny czas spędzają więźniowie
Źródło zdjęć: © PAP/Andrzej Grygiel

03.02.2016 | aktual.: 04.02.2016 12:21

- Muzyka to odskocznia od tego miejsca, w którym każda ciekawie spędzona godzina jest na wagę złota. Podczas prób przenosimy się do innego świata i udowadniamy, że możemy być lepsi - mówi jeden z więźniów po krótkim koncercie zorganizowanym dla kilkunastu zaproszonych gości.

Obraz

Zakład Karny w Sierakowie Śląskim - cela więzienna (fot. Daniel Dmitriew / FORUM)

W repertuarze zespołu są przede wszystkim covery najsłynniejszych hitów The Eagles, Lady Pank czy Czesława Niemena, ale zespół Bemol ma w repertuarze także własne numery - dedykowany pozostawionym za więziennymi murami bliskim "Bo kiedy śnię, myślę o Tobie" oraz protest song, który ma uświadamiać zagrożenia wynikające z zażywania dopalaczy. "Co tydzień młody człowiek przekracza nieba bramę / życie cicho zabijane / legalnie bez kontroli / nudności, paranoje, agonia, głowa boli" - brzmią słowa piosenki napisanej przez jednego z osadzonych.

Członkowie zespołu Bemol jeszcze długo nie będą mieli szanse na normalne życie. Jednak udowadniają, że nawet za kratkami można robić coś wartościowego. Podobnie jak wielu innych więźniów przebywających w zakładach karnych...

W polskich więzieniach karę odsiaduje obecnie około 78 tysięcy osób. Każda z nich po przybyciu do zakładu powinna odbyć rozmowę z wychowawcą na temat swojej przyszłości. Musi bowiem zdecydować, co chce robić za kratkami. Teoretycznie jedynym obowiązkiem osadzonego jest codzienny, godzinny spacer. Resztę dnia może przeleżeć bezmyślnie na pryczy, ewentualnie robiąc sobie tylko przerwą na posiłki.

Praca w nagrodę

Jednak spędzając czas w tak bezproduktywny sposób, raczej traci szansę na "bonusy" - nadprogramowe przepustki, widzenia z bliskimi czy wreszcie warunkowe zwolnienie po odbyciu części kary. Więzienne władze znacznie przychylniej patrzą bowiem na osadzonych, którzy wyróżniają się aktywnością.

"To nawet nie chodzi o przypodobanie się klawiszom [tak w slangu nazywa się strażników i wychowawców z zakładów karnych - przyp. red.]. Po prostu trzeba coś robić, żeby nie zwariować. Ile można leżeć, myśleć, rozpamiętywać i liczyć upływające godziny? A godziny w więzieniu są znacznie dłuższe niż w normalnym życiu" - mówi Adam, który spędził za kratkami cztery lata.

Co mogą robić?

Nic dziwnego, że ponad połowa osadzonych decyduje się na udział w tzw. systemie programowanego oddziaływania. "To pewnego rodzaju umowa o udziale w procesie resocjalizacji, zobowiązanie do pracy nad sobą, deklaracja zmiany i zaangażowania w działania mające na celu readaptację społeczną" - wyjaśnia mjr Elżbieta Krakowska ze Służby Więziennej.

Najczęściej więźniowie "zabijają czas" pracą. Sprzątają i odśnieżają ulice, porządkują parki, koszą trawniki, ale często także pomagają chorym czy niepełnosprawnym w hospicjach i domach opieki, co ma potężne działanie resocjalizacyjne.

Własne pieniądze

Za jedną z najwyższych form nagrody dla dobrze sprawującego się więźnia uznaje się możliwość zarobkowania. Blisko 10 tys. osadzonych jest zatrudnionych odpłatnie, np. w firmie szyjącej togi dla sędziów i adwokatów czy zakładzie produkującym buty ochronne.

Oczywiście nie mogą liczyć na kokosy. Po potrąceniu części dochodów na podatki, składki ubezpieczeniowe, fundusze pomocy poszkodowanym czy aktywizacji zawodowej, długów z grzywny lub ewentualnych alimentów, do dyspozycji więźnia pozostaje już niewielka kwota, którą może wydać na papierosy albo jedzenie w kantynie.

A co robią więźniowie, gdy praca im nie wystarcza?

Książkowe mole

Wielu mężczyzn dopiero za więziennym murem odkrywa swoje pasje. Często bywa nią po prostu lektura książek, które na wolności zwykle omijali szerokim łukiem. Więźniowie niejednokrotnie pochodzą ze środowisk patologicznych, a ich kontakt z literaturą kończy się wraz z ostatnią lekcją języka polskiego w podstawówce. Dopiero za kratami odkrywają, co stracili.

Efekt? Choć w całym kraju czytelnictwo gwałtownie spada, w więzieniach notuje się odwrotny trend, co potwierdza publikacja "Książki nie dzielą. Raport o czytelnictwie w polskich zakładach karnych", przygotowana na zamówienie Fundacji Zmiana. Z badań przeprowadzonych w sześciu polskich więzieniach wynika, że dwóch na trzech osadzonych pochłania więcej książek niż na wolności. Podczas gdy w 2014 r. ponad połowa respondentów sondażu prowadzonego przez TNS dla Biblioteki Narodowej przyznała, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy w ogóle nie przeczytała żadnej książki, 62 proc. więźniów zadeklarowało, że czyta przynajmniej raz w miesiącu, a czterech na dziesięciu prawie codziennie.

Obraz

Introligator przy pracy w Areszcie Śledczym w Białymstoku. Książki naprawione przez osadzonych zostały przekazane do białostockiego liceum (fot. PAP/Artur Reszko)

Języki, poradniki i... romanse

Osoby przebywające w zakładach karnych najbardziej lubią poradniki dotyczące naprawy samochodów czy nauki języków obcych, książki kulinarne, ale także polską klasykę (zwłaszcza "Trylogię" Henryka Sienkiewicza), skandynawskie kryminały oraz... romanse Katarzyny Grocholi.

"Myślę, że poczuli się ludźmi, kiedy odkryli, że kultura jest też dla nich. Że nie jest elitarna, niezwiązana z ich życiem. Mimo że kiedyś dokonali wyboru i zerwali z książkami, wybrali drogę, na której książek być nie powinno. Teraz, kiedy się pojawiły blisko nich, poczuli, że to najważniejszy gest ze strony świata, który ich odrzucił. Dlatego tak cenione są za kratami książki popisane, poplamione, z komentarzami i pozaginanymi rogami. Cały ten zmysłowy aspekt kontaktu z książką jest jak szansa na poznanie innego czytelnika" - opowiada w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Agnieszka Kłos, prozaiczka, krytyczka sztuki i fotografka, od 10 lat prowadząca akcję "Książka za kraty", w ramach której zbiera i wysyła książki do Zakładu Karnego w Rawiczu. Dzięki niej tamtejsza biblioteka wzbogaciła się o blisko 30 tysięcy pozycji!

Za kratami więźniowie często odkrywają w sobie artystów. Niemal w każdym polskim zakładzie karnym działają pracownie plastyczne, w których skazani malują obrazy, rzeźbią i tworzą rękodzieła.

Według specjalistów takie zajęcia pozwalają uświadomić osadzonym drzemiący w nich potencjał, pobudzają do twórczego myślenia, działania i ekspresji. Uczą wrażliwości, ale także dają możliwość symbolicznego wyrażenia trudnych przeżyć i emocji w bezpiecznych warunkach, ułatwiając wyciszenie oraz obniżenie napięcia nerwowego, które często towarzyszy więźniom.

Wolność orła

Swoje dzieła więźniowie chętnie przekazują na akcje charytatywne, by chociaż w ten minimalny sposób spłacić dług zaciągnięty wobec społeczeństwa. Niekiedy wymyślają też inne sposoby pozytywnej interakcji ze światem zewnętrznym. Osadzeni z wrocławskiego Zakładu Karnego nr 1 namalowali obrazy, które zawisły na ścianach dziecięcych oddziałów szpitalnych, natomiast więźniowie z Aresztu Śledczego w Białymstoku stworzyli mural zatytułowany "Orzeł Wolności". Na murze pojawił się okazały niebieski ptak wzbijający się do lotu ku słońcu. "Każdy z nas tęskni za wolnością i wspólnie doszliśmy do wniosku, że orzeł byłby najlepszym nawiązaniem do tego" - wyjaśnił jeden z autorów malunku. "Mogłem odzwierciedlić swoje przeżycia, nie używając przemocy czy agresji" - dodał jego kolega.

Artystyczna ekspresja więźniów znajduje też ujście w spektaklach teatralnych. Na przykład we wrocławskim więzieniu realizowano projekt artystyczno- terapeutyczny, zwany "teatrem więziennym". Pod opieką profesjonalnych aktorów i reżyserów wystawiono kilkanaście przedstawień. Na widowni zasiadali inni skazani oraz ich rodziny.

"Istotnym elementem całego procesu jest zmiana, jaka zachodzi w sposobie myślenia i postępowania osadzonych. Dzięki takim inicjatywom, dajemy im realną szansę przygotowania się na powrót do społeczeństwa" - tłumaczy Marta Lewandowska, koordynatorka projektu z Fundacji na rzecz Równości.

Filmowa resocjalizacja

Więźniowie bardzo cenią również kino i to - wbrew pozorom - nie tylko sensacyjne. Świadczy o tym przyjęcie filmów prezentowanych osadzonym z zakładu karnego w Wojkowicach w ramach programu resocjalizacyjnego "Wideoteka wolnego człowieka".

- Muszę przyznać, że byłem zaskoczony kulturą kinową, jaką zastałem na miejscu: skupienie, żadnych zbędnych rozmów w trakcie seansu, a także ciekawa dyskusja po filmie. Jeden z osadzonych dopatrzył się nawet nawiązań do "Rękopisu znalezionego w Saragossie" Wojciecha Jerzego Hasa - opowiadał Przemek Mateusz Sołtysik, dyrektor festiwalu Ars Independent, który prowadził prelekcję przed seansem oraz dyskusję po projekcji "Apostoła" Fernanda Cortizo.

Więźniowie nie tylko chętnie oglądają filmy, ale także je kręcą. Grupa miłośników "X muzy" z zakładu karnego w Załężu niedaleko Rzeszowa, stworzyła obraz "Droga". To historia mężczyzny, który po otrzymaniu wezwania do odbycia kary postanawia symbolicznie zmierzyć się ciężarem, przyjmuje krzyż i dźwiga go przez miasto w drodze do więzienia, gdzie zostaje poddany próbie, przechodzi przemianę i w końcu odzyskuje wolność. "Ten film opowiada o człowieku takim jak my. Który się potknął, co w życiu może zdarzyć się bardzo łatwo" - opowiadał współtwórca "Drogi".

Obraz

(fot. PAP/Grzegorz Hawałej)

Jednym z najsłynniejszych więziennych twórców filmowych wciąż pozostaje Yves Goulais, francuski reżyser teatralny, który 10 października 1991 r. zastrzelił żonę, 26-letnią aktorkę Zuzannę Leśniak, oraz towarzyszącego jej popularnego piosenkarza Andrzeja Zauchę, którego podejrzewał o romans z ukochaną.

Morderca został skazany na 15 lat więzienia, gdzie kręcił filmy z udziałem innych osadzonych. Założył nawet Studio Filmowe "Zza Krat". Pod jego szyldem powstały nagradzane na festiwalach produkcje, m.in. "Wyjście", "Więzienne sny samochodziarza Harry'ego", "Walka" i "Skrupuł". Yves Goulais wyszedł na wolność w 2005 r. Nadal jest związany z branżą filmową.

Wśród więźniów nie brakuje miłośników przyrody i zwierząt, ale oczywiście w celi mogą tylko pomarzyć o hodowli psa czy kota. Dlatego wielu z nich chętnie zgłasza się do pomocy w schroniskach opiekujących się bezdomnymi stworzeniami.

Maraton na dziedzińcu

Kilka miesięcy temu, w tzw. Oddziale Zewnętrznym w Stawiszynie (jednostka przeznaczona dla recydywistów) uruchomiono centrum rehabilitacji zwierząt gospodarskich oraz domowych. Zadaniem skazanych jest pielęgnacja i dokarmianie stworzeń porzuconych albo pochodzących z wypadków. Już w pierwszych tygodniach działalności placówki osadzeni opiekowali się m.in. koniem rasy arabskiej, kucykami, lamami oraz świnką wietnamską.

Jak wielu innych mężczyzn, także więźniowie bywają zapalonymi sportowcami. W zakładach karnych często mają do dyspozycji nieźle wyposażone siłownie, boiska do gry w piłkę nożną, siatkówkę, koszykówkę czy stoły do gry w ping- ponga.

Nawet za kratkami można też uprawiać biegi długodystansowe, co udowadniają więźniowie z zakładu karnego w Rawiczu, prowadzący akcję "Zamknij odzież biegową w więzieniu!", w ramach której zbierają używane buty i stroje sportowe, aby mieć w czym biegać po spacerniaku.

Obraz

Więźniowie podczas zajęć z psami w Zakładzie Karnym w Goleniowie (fot. PAP/Marcin Bielecki )

Skazani trenują przez cały rok, a zwieńczeniem ich wysiłków jest udział w niezwykłym półmaratonie, rozgrywanym równocześnie na dwóch arenach. Więźniowie pokonują 100 okrążeń wokół wewnętrznego dziedzińca zakładu, a za murem równolegle rywalizują "wolni" biegacze.

Specjaliści nie mają wątpliwości, że aktywne realizowanie rozmaitych pasji przez osadzonych, pomaga w ich resocjalizacji i przywróceniu zdemoralizowanych jednostek społeczeństwu. Czy tak jest rzeczywiście?

Tomasz G., były wychowawca więzienny i bohater reportażu Magdaleny Grzebałkowskiej w "Gazecie Wyborczej" twierdzi: "(...) Co to za resocjalizacja, gdy dorosły facet lepi figurki z chleba, robi statki z zapałek albo maluje widoczki? Ulepił stateczek i w nagrodę dostanie przepustkę. Dyrektor się cieszy, bo jego podopieczny zdobył nagrodę na wystawie więźniów. Ale ta cholerna kupa posklejanych zapałek nie przywróci go społeczeństwu".

Może jednak ta opinia jest zbyt surowa?

Rafał Natorski

**[

ZOBACZ TEŻ: JAK WYGLĄDA ŻYCIE W GUANTANAMO? ON SPĘDZIŁ W NIM 14 LAT ]( http://facet.wp.pl/jak-wyglada-zycie-w-guantanamo-on-spedzil-w-nim-14-lat-6002212395893377g )* *[

ZOBACZ TEŻ: NAJBARDZIEJ LUKSUSOWE WIĘZIENIA NA ŚWIECIE ]( http://facet.wp.pl/najbardziej-luksusowe-wiezienia-na-swiecie-6002211564221569g )**

Źródło artykułu:WP Facet
hobbyresocjalizacjawięzienie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (85)