Holenderscy podatnicy finansują... chilijskich homoseksualistów!
Mieszkańcy chilijskiej stolicy Santiago są poddawani największej jak dotąd kampanii homoseksualnej. Być może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że cała akcja jest finansowana przez rząd... Holandii, czyli de facto przez holenderskich podatników!
O sprawie informuje na swoich stronach jeden z największych na świecie chrześcijańskich portali internetowych "Christian Telegraph".
18.05.2010 | aktual.: 18.05.2010 13:25
Jak donosi portal, niemal cała chilijska stolica jest obwieszona ogromną ilością plakatów propagujących zachowania homoseksualne. Na wielkim bilbordzie w centralnym punkcie miasta - Santiago's Plaza Italia - można zobaczyć parę całujących się w usta lesbijek. Podpis pod zdjęciem oznajmia: "Jeśli masz problem z miłością, wyjdź i pokaż ją!" (skąd my znamy to "niech nas zobaczą"), a z plakatu możemy się jeszcze dowiedzieć, że: "Homofobia i transfobia to przemoc".
To ostatnie zdanie jest także napisane na plakatach rozwieszonych w miejskich autobusach. Napis jest opatrzony zdjęciem starszej uśmiechniętej heteroseksualnej pary, prawdopodobnie w swoim domu, na drugim planie możemy zobaczyć dwóch mężczyzn całujących się namiętnie w usta. Tytuł tego sielskiego obrazka brzmi: "Ponieważ mamy zasady, walczymy z dyskryminacją".
ZOBACZ TAKŻE:
Kampania została zorganizowana przez Chilijski Ruch Wolności Seksualnych (MOVILH), a środki na ten cel zostały przekazane przez ambasadę Królestwa Niderlandów w Chile. Logo ambasady widnieje na każdym plakacie i bilbordzie.
Jak możemy przeczytać na łamach chilijskiej gazety "La Vanguardia", kampania wzbudziła wielkie kontrowersje wśród miejscowej ludności, której większość stanowią katolicy i osoby o poglądach konserwatywnych, głęboko przywiązani do tradycyjnych wartości i tradycyjnej wizji rodziny. Dla wielu z nich już sam widok całujących się namiętnie przedstawicieli tej samej płci jest czymś odstręczającym.
Szczerze nie rozumiemy, dlaczego rząd Holandii zapragnął na siłę uszczęśliwiać tych ludzi, finansując prezentowanie im treści, których oni wcale nie chcą oglądać. Nie wiemy też, czy słynący co prawda z postępowości i liberalizmu, ale również i zaradności i oszczędności, zwykli obywatele Królestwa Niderlandów, rozumieją "tę oświatową misję" swojego rządu, za którą muszą płacić ze swoich podatków.
Nam samym wydaje się, że zarówno zwykli holenderscy obywatele, jak i ci "biedni homofobiczni Chilijczycy" bardziej ucieszyliby się, gdyby te pieniądze zostały przekazane ofiarom potężnego trzęsienia ziemi, które nawiedziło ich kraj w lutym. Ale jak to ma miejsce zazwyczaj - "postępowy rząd" wie lepiej.