Jadasz dużo ryb? Uważaj, rtęć może cię wykończyć
11.12.2014 11:53, aktual.: 11.12.2014 13:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ryby - zachwalane przez maniaków zdrowego życia i rekomendowane przez większość dietetyków. Okazuje się, że obok licznych zalet produkt ten może mieć kilka zasadniczych wad, a nawet wpędzić konsumentów do grobu. Wszystko przez rtęć.
"Jedzcie ryby" - to hasło niezmiennie towarzyszy nam od lat. Osoby promujące ryby jako alternatywę dla rzekomo szkodliwego mięsa zwracają uwagę na szereg ich dobroczynnych właściwości dla naszego organizmu: przede wszystkim wysoką zawartość wielu nienasyconych kwasów tłuszczowych, które chronią nas przed chorobami serca oraz regulują pracę układu nerwowego.
Najwięksi rybni entuzjaści, którzy pochłaniają rybę nawet kilka razy w tygodniu, zdają się jednak nie pamiętać, że to, co ląduje na ich talerzu, nie pływało w krystalicznie czystych morzach i oceanach, ale wodach, których skład chemiczny pozostawia wiele do życzenia. Wysokie stężenie metali ciężkich sprawia, że nawet najzdrowsza ryba z dobroczyńcy może stać się cichym zabójcą - szczególnie niebezpieczna jest rtęć.
Do lekarzy coraz częściej zgłaszają się osoby cierpiące na nietypowy zestaw objawów: ciągłe zmęczenie i senność oraz brak prawidłowej reakcji na sytuacje niebezpieczne - ściślej mówiąc, brak jakiejkolwiek reakcji. Przekonał się o tym miłośnik BASE jumpingu (rodzaj sportu ekstremalnego polegającego na skokach spadochronowych z wysokich obiektów) Jeb Corlis. Jego przypadek opisuje portal Mansjournal.com - mężczyzna przestał doświadczać jakichkolwiek emocji, a jego organizm przestał wydzielać adrenalinę: - Miałem okropny wypadek, prawie się zabiłem, a bicie mojego serca nawet trochę nie przyspieszyło - relacjonował Corlis - Pomyślałem: prawie umieram, a nawet się nie boję. Coś jest nie tak.
Lekarz, do którego udał się Corlis, szybko znalazł przyczynę takiego stanu rzeczy: zatrucie rtęcią. Skąd jednak w organizmie tak duże ilości metalu ciężkiego? Prosto z... puszki. Dieta skoczka od dłuższego czasu obfitowała w tuńczyka, źródło łatwo przyswajalnego białka (i równie łatwo przyswajalnej rtęci). Zdarzało się, że sportowiec jadał rybę na śniadanie, obiad i kolację.
Szacuje się, że na całym świecie osób, które mogą być zatrute rtęcią, a wcale o tym nie wiedzą, może być nawet 90 000. Nie zawsze symptomy zatrucia wyglądają tak, jak powyżej: zdarza się, że chorzy cierpią na spadek masy ciała, słabość mięśni, zaburzenia wzroku i słuchu, wypadają im włosy. Jest na to tylko jedna rada: należy wyłączyć z diety ryby. Na szczęście nie wszystkie - ryzyko zatrucia rtęcią jest znacznie niższe, jeśli spożywamy okazy młode lub niebędące drapieżnikami. Te ostatnie (tuńczyk, niektóre gatunki makreli, sztokfisz [suszony dorsz], rekin), jako że znajdują się na końcu łańcucha pokarmowego, akumulują metale ciężkie z organizmów pożartych mniejszych ryb. Do najbezpieczniejszych dla zdrowia gatunków należą natomiast sardynki, sardele (anchois) i wszystkie młode lub drobne okazy, które nie spędziły w morzu zbyt dużo czasu.
Śladowe ilości rtęci można spotkać też w niektórych lekach (opakowania od antybiotyków). Narażeni są też mężczyźni, którzy ćwiczą na siłowni i faszerują się różnymi "wzmacniaczami"- wieczko ampułek też zabezpiecza rtęć. Zresztą oni zagrożeni są szczególnie, ponieważ ich dieta, zazwyczaj bogata jest w ryby.