Jak czarna wołga stała się legendą
Zdegenerowany Żyd albo sadystyczny ksiądz
Miał nią jeździć porywacz dzieci i kobiet, który spuszczał ofiarom krew przeznaczoną do leczenia bogatych Niemców albo wyrywał oczy czy nerki, które później trafiały do radzieckich klinik...
Kilka pokoleń Polaków żyło w przekonaniu, że po ulicach naszych miast i wsi jeździ budzący grozę samochód. Zmieniali się tylko jego kierowcy. Czarną wołgą miał podróżować na przykład porywacz dzieci i kobiet, który spuszczał ofiarom krew przeznaczoną do leczenia bogatych Niemców albo wyrywał oczy czy nerki, które później trafiały do radzieckich klinik. Według innych miejskich legend za kierownicą siedział zdegenerowany Żyd, sadystyczny ksiądz, satanista, a nawet... wampir.
Kultowy dziś wytwór radzieckiej myśli motoryzacyjnej jest bohaterem jednej z najgłębiej zakorzenionych miejskich legend, która mimo upływu lat wciąż fascynuje, o czym świadczą słowa piosenki "Muka" zespołu Hey. Kasia Nosowska śpiewa w niej: "Nie strasz mnie, nie boję się, czarów, klątw, biurowych mątw. (...) Matki, siostry i psa, ojca z zaświatów i lwa, i czarnej wołgi". Ten sam samochód stał się również tytułowym bohaterem utworu wykonywanego przez grupę Big Cyc. "Nie jest brzydka, nie jest śliczna czarna wołga balistyczna" - przekonują chłopaki ze znanej rockowej kapeli.
By odkryć źródła mitu należy najpierw przypomnieć dzieje auta, o którym większość młodych Polaków nie ma najmniejszego pojęcia.