Jak komuna ze stonką walczyła
18.01.2017 15:57
Pasiasty dywersant, imperialistyczne narzędzie zbrodni, podstawowy składnik coca-coli – tak komunistyczna propaganda określała na początku lat 50. niepozornego chrząszcza, który miał być zrzucany z amerykańskich samolotów, by pustoszyć uprawy rodzimych kartofli. 18 stycznia 1953 roku rząd PRL podjął nawet specjalną uchwałę w sprawie walki społeczeństwa ze stonką ziemniaczaną.
Jeden z odcinków Polskiej Kroniki Filmowej z 1950 roku. Rozlega się niepokojąca muzyka, a następnie oczom widzów ukazuje się pierwsza strona „Trybuny Ludu” i artykuł, którego tytuł głosi: „Zbrodnicza prowokacja amerykańska. Samoloty USA zrzucają stonkę ziemniaczaną”. Lektor (późniejszy wybitny aktor Andrzej Łapicki) ogłasza: „Postępowa opinia całego świata należycie oceniła zbrodnie lotników amerykańskich, którzy zrzucili ogromne ilości stonki ziemniaczanej na pola Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Na skutek burz i wiatrów stonka przedostała się na terytorium Polski”.
Następny kadr prezentuje pasiastego chrząszcza łażącego po liściu ziemniaczanego krzaka. Narrator tłumaczy: „Oto żuk kolorado, zwany inaczej stonką ziemniaczaną. Jest nie tylko żarłoczny, ale również niesłychanie płodny. W okresie osiemnastu miesięcy jedna samica daje początek kilku miliardom nowych szkodników”.
Na zakończenie twórcy materiału uspokajają jednak widzów: „Amerykańskiemu żukowi nie powiedzie się ani w Polsce, ani w Niemczech. Prowokacja podżegaczy wojennych spali na panewce”.
Chyba żaden owad w historii nie wzbudzał tak dużych emocji politycznych, co stonka.
Stonka – wróg pokoju
Określenie „żuk z Kolorado”, chętnie stosowane przez komunistyczną propagandę, bo jednoznacznie wskazujące źródło problemu, miało niewątpliwie uzasadnienie historyczne. Stonka faktycznie pochodziła ze środkowo-zachodnich rejonów Stanów Zjednoczonych, jednak do Europy przybyła w czasach, gdy późniejsi przywódcy PRL-u dopiero pojawiali się na świecie, czyli pod koniec XIX wieku.
Żarłoczny chrząszcz, który potrafi w błyskawicznym tempie spustoszyć dużą plantację ziemniaków, prawdopodobnie dotarł na nasz kontynent na pokładach statków transportujących żywność z Ameryki Północnej. W Polsce pierwsze informacje o stonce pochodzą z 1870 r., gdy odkryto ją na Suwalszczyźnie. Jednak do połowy XX w. owad znacznie większe szkody czynił we Francji, a następnie w Niemczech, skąd rozprzestrzenił się na środkową Europę, zwłaszcza Polskę.
Wyrzucana z samolotów
Na początku lat 50. chrząszcz stał się poważnym problemem dla naszego rolnictwa. Władze PRL-u bardzo szybko zidentyfikowały winnego. Otóż stonka miała być zrzucana w masowych ilościach z amerykańskich samolotów, przede wszystkim do Bałtyku, z morza wypełzała zaś na ląd i pustoszyła ziemniaczane uprawy.
Głównym celem tej imperialistycznej akcji rzekomo stała się najpierw NRD. „Samoloty USA, naruszając ustalone strefy lotów, zrzuciły nocą ogromną ilość stonki ziemniaczanej w okolicach Zwickau i innych miast na południu NRD. Po każdorazowym przelocie samolotu znajdowano po setce i więcej sztuk stonki w jednym miejscu. Ludność oburzona jest do głębi tym zbrodniczym czynem” – pisała „Gazeta Pomorska” w maju 1950 r.
Sabotaż wysiłku ludności polskiej
Kilka miesięcy później komunistyczne media poinformowały też, że do udziału w „stonkowych nalotach” przyznał się pewien amerykański pilot, który trafił do niewoli podczas wojny koreańskiej.
Pojawiały się również doniesienia o kolejnych „zbrodniczych prowokacjach imperialistów”, tym razem na terenie Czechosłowacji, gdzie w masowych ilościach pojawiła się stonka. „W Sokolovie widziano ją na ulicach, w okolicach Czeskich Budziejowic na dachach domów, a we wsi Hranice w połamanych flaszkach, w których została zrzucona. W wielu innych miejscowościach znaleziono małe pudełka pełne stonki. To dowody, że nie pojawiła się w sposób naturalny. Ponieważ coraz więcej amerykańskich samolotów przekracza ostatnio przestrzeń powietrzną CSR, wiadomo, skąd się wzięła. To akt sabotażu, mający zagrozić pokojowym wysiłkom ludności w dziele odbudowy kraju” – grzmiała jedna z ówczesnych gazet.
Stan pogotowia
„Wszyscy do walki ze stonką!” – apelowano we wspomnianym już materiale Polskiej Kroniki Filmowej. „W całym pasie przybrzeżnym panuje stan pogotowia” – tłumaczył lektor, a jego słowa ilustrowały zdjęcia z bałtyckiej plaży, na której dzielny żołnierz pochyla nad małym chrząszczem. „Porywiste wiatry sprzyjają inwazji szkodnika od strony morza” – wyjaśniał narrator.
18 stycznia 1953 r. rząd PRL podjął specjalną uchwałę w sprawie walki społeczeństwa ze stonką ziemniaczaną. Władze na różne sposoby mobilizowały obywateli do przeciwstawienia się inwazji „żuka z Kolorado”. Początkowo kusiły wysokimi nagrodami – za zlokalizowanie nowych ognisk występowania żarłocznego owada można było otrzymać 10 tysięcy złotych, co było wówczas bardzo pokaźną kwotą. Później rozpoczął się okres obowiązkowych czynów społecznych – uczniowie, robotnicy czy członkowie rozmaitych organizacji byli masowo zwożeni na plantacje ziemniaków i przez kilka godzin lustrowali krzaczki w poszukiwaniu szkodnika.
Zbierano go ręcznie, np. do butelek czy słoików albo spryskiwano chemikaliami, zwłaszcza azotoksem, zwanym też DDT. Co ciekawe, pierwsze transporty tego środka przybyły do Polski w ramach… pomocy ze Stanów Zjednoczonych.