CiekawostkiJak TO nazywamy

Jak TO nazywamy

Chyba żadna inna czynność erotyczna nie doczekała się tylu alternatywnych nazw, co masturbacja. Niektóre są dość oczywiste, inne wymagały zapewne sporej kreatywności od pomysłodawców. I choć zabawne nie są znane szerszej publiczności. Niemniej wygląda na to, że wynajdywanie nowych określeń sprawia nam niemal tyle samo przyjemności, co zabawa własnym organem.

Jak TO nazywamy
Źródło zdjęć: © 123RF

"Hippika na własnym sprzęcie" to jedno z bardziej oczywistych określeń. Choćby dlatego, że nawiązuje wprost do popularnego, prostego, szkolnego "walenia konia". Szkolny rodowód ma też zapewne "struganie Pinokia" - wszak biedny pajacyk był bohaterem jednej z lektur. Ale już "wspieranie trębacza", "cofanie Bułgara", czy "dynamizowanie ślimaka" brzmi na tyle abstrakcyjnie, że trzeba chwili zastanowienia, by w ogóle zrozumieć o czym mowa.

Powyższe określenia to jedynie drobny ułamek szerokiego wachlarza nazewniczego. Tak szerokiego, że próby jakiejkolwiek kategoryzacji są mocno utrudnione. Choć oczywiście da się wymienić kilka wiodących nurtów. Na przykład dość bogaty "nurt zwierzęcy", do którego możemy zaliczyć: "marszczenie kondora", "drażnienie jednookiego węża", "gładzenie węgorza", "męczenie gekona" czy "duszenie gąsiora". Równie popularny jest "nurt roślinny", czyli: "skrobanie marchewki" czy "polerowanie ogóra". W pewnym sensie pokrewnym do tego nurtu jest bogaty zbiór określeń leśno-stolarskich: "okorowywanie łodygi", "ciosanie drąga (lub pala)", "drapanie konara", "muskanie pieńka", "heblowanie belki" lub "cyklinowanie klepki".

Miłośnicy Indian byli zapewne autorami określeń "ciągać strzałę" i "ostrzyć dzidę", zaś militaryści wymyślili "czyszczenie lufy", "polerowanie torpedy" i "ładowanie szotgana". Zaś "aktywowanie rakiety" to zapewne jakieś dalekie echo zimnej wojny lub uboczny efekt podboju kosmosu.

Co ciekawe, choć "To" jest zajęciem dość przyjemnym, wśród określeń bardzo wiele jest takich, które kojarzą się raczej z przemocą i zadawaniem bólu. Na przykład: "bicie Niemca po kasku", "klepanie kapucyna", "chłostanie faryzeusza" czy "szarpanie bohatera". Metaforycznie dostaje się zresztą nie tylko ludziom, ale też postaciom fantastycznym - "mocować Yodę", "dusić Smerfa", "męczyć krasnala", "polować na jednorożca".

Są też takie określenia, które z pozoru wydają się zupełnie niegroźne, bo pozbawione drugiego dna. Ale jeśli ktoś wyznaje nam, że "formatuje twardziela", "jedzie na ręcznym" lub "mobilizuje przyjaciela", to powinniśmy wzmóc czujność. Tak samo jak w sytuacji, gdy usłyszymy o "rozpędzaniu skóry", "stabilizowaniu tasiemca", "odkapturzaniu mnicha" lub "ślizganiu sopla".

Oczywiście w całej tej rozległej gamie zdarzają się tez określenia bardzo niepoprawne politycznie (jak choćby "tłumienie powstania") albo obrażające konkretne osoby ("tapirowanie Ibisza"). Niemniej ich żywot jest raczej dość krótki. Tak samo jak nazw zbyt abstrakcyjnych ("blaszczenie pytona", "chlastanie turboptysia", "czupanie czupsa"), by je zapamiętać i stosować.

Wyżej wymienione określenia to nawet nie połowa tego, co my - mężczyźni wspólnie wymyśliliśmy. W porównaniu z tym bogactwem, nazewnictwo kobiecych igraszek jest naprawdę ubogie. "Klikanie myszki", "tarmoszenie pierożka", "wciskanie guziczka" - to praktycznie wszystko, na co stać płeć piękną. Nie wspominamy nawet o "czochraniu bobra", czy "szarpaniu broszki", bo coś nam podpowiada, że w tym przypadku autorami określeń też są panowie.

Z drugiej strony: może panie nie potrzebują setek dodatkowych określeń, bo po prostu - w odróżnieniu od nas - nie gadają w kółko na ten temat, tylko dyskretnie przechodzą do działania?

(menonwaves)

Źródło artykułu:WP Facet

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (32)