HistoriaJak Żydzi walczyli u boku Hitlera

Jak Żydzi walczyli u boku Hitlera

Te nietypowe epizody z czasów II wojny światowej szokują do dziś

Jak Żydzi walczyli u boku Hitlera
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY-SA

14.06.2016 09:55

Krzyż Żelazny przyznany żydowskiemu oficerowi, oddział Wehrmachtu modlący się w synagodze, romans niemieckiego żołnierza i pielęgniarki o semickim pochodzeniu - to nie opis książki z gatunku "historical fiction", ale prawdziwe epizody z czasów II wojny światowej, gdy Hitlera i fińskich Żydów połączył wspólny wróg - Związek Sowiecki.

We wrześniu 1941 r. na Przesmyku Karelskim trwały zacięte walki między Armią Czerwoną a jednostkami niemieckimi, wspieranymi przez wojska fińskie. W rejonie najbardziej zażartych zmagań znajdował się szpital polowy, zarządzany przez majora Lwa Skurnika, znakomitego lekarza z Helsinek, któremu wojna przerwała marzenia o karierze pianisty.

Po kolejnym ostrzale sowieckiej artylerii, Skurnik podjął decyzję o ewakuacji lecznicy. Akcja została perfekcyjnie zaplanowana i przeprowadzona, a blisko 600 pacjentów (w tym wielu rannych żołnierzy SS) udało się przetransportować w bardziej bezpieczne miejsce.

Niemcy postanowili uhonorować Lwa Skurnika najwyższym odznaczeniem wojskowym - Krzyżem Żelaznym. Nie budziłoby to zdziwienia (w czasie II wojny światowej udekorowano w ten sposób blisko 2 miliony osób), gdyby nie fakt, że lekarz był... Żydem. Jednym z około 300 fińskich żołnierzy o żydowskim pochodzeniu, którzy u boku nazistów stanęli do walki z Armią Czerwoną.

"Nie ma kwestii żydowskiej"

Dwa lata wcześniej, w listopadzie 1939 r., Związek Sowiecki zaatakował Finlandię. Finowie bronili się bardzo dzielnie (Rosjanie przyznawali się do straty 230 tys. żołnierzy, choć prawdopodobnie liczba zabitych była znacznie wyższa), ale w końcu musieli uznać się za pokonanych. W nocy z 12 na 13 marca podpisano w Moskwie traktat kończący tzw. wojnę zimową. Finlandia utraciła 35 tys. km kw. terytorium, w tym miasto Viipuri (dziś Wyborg).

Okazja do odwetu nastąpiła w czerwcu 1941 r., kiedy Hitler postanowił zaatakować ZSRR. Po rozpoczęciu "Operacji Barbarossa" fuhrer w swoim pierwszym przemówieniu pozdrowił fińskich przyjaciół. Już trzy dni później (25 czerwca) władze w Helsinkach wypowiedziały wojnę komunistycznemu sąsiadowi. "To była konieczność. Wobec alternatywy Niemcy lub Związek Sowiecki byliśmy przyparci do muru" - wspominał Gustaw Mannerheim, głównodowodzący armią fińską, której podstawowym zadaniem było odzyskanie utraconych terytoriów.

Dla miejscowych Żydów stało się to okazją do udowodnienia patriotyzmu. Większość z nich miała bowiem rosyjskie korzenie, a przed 1939 r. często byli oskarżani o komunistyczne sympatie. Jednak atak Związku Radzieckiego zjednoczył społeczeństwo. W 1941 r. Mannerheim zapowiedział niemieckiemu dowództwu, że Żydzi walczą w jego armii i nie pozwoli na ich prześladowanie. Rok później, gdy do Helsinek zawitał Heinrich Himmler i dopytywał premiera Jukkę Rangella o "kwestię żydowską", ten miał odpowiedzieć: "u nas nie ma kwestii żydowskiej". Finlandia odrzuciła też żądania Hitlera domagającego się wprowadzenia ustaw antyżydowskich i zgody na deportację obywateli pochodzenia semickiego.

Niemcy w synagodze

W fińskich mundurach walczyło około 300 Żydów. Jednym z nich był Aron Livson, syn producenta kapeluszy z Viipuri. Walczył w Karelii i choć jego jednostka została w końcu zmuszona do odwrotu, Livson został doceniony przez przełożonych za odwagę oraz inicjatywę i awansowany do stopnia sierżanta. "Nie byliśmy Żydami w fińskich mundurach, ale po prostu fińskimi żołnierzami. To był nasz obowiązek" - mówi 97-letni dziś weteran.

Problemem nie były nawet doniesienia o prześladowaniach Żydów przez nazistów. Livson przyznaje, że słyszał wówczas jadowite tyrady Hitlera i co nieco wiedział o Nocy Kryształowej. Mimo to nie wahał się nawet chwili, gdy nadeszła okazja do walki z Rosją. "Nie musiałem walczyć u boku Niemców. Ich najbliższe oddziały były 200 kilometrów od naszej jednostki" - twierdzi. Natomiast w innych miejscach Niemcy i Finowie prowadzili wspólne operacje. Żydzi mieli jednak pełne wsparcie przełożonych. Jeden z najwybitniejszych dowódców fińskich - generał Hjalmar Siilasvuo był dumny z pochodzenia swoich żołnierzy. Salomon Klass, który również otrzymał Żelazny Krzyż, wspominał, że Siilasvuo zaprosił go na spotkanie z niemieckimi oficerami i przedstawił jako jednego z najlepszych dowódców.

Między wojskowymi rodziły się przyjaźnie. Wielu żołnierzom Wehrmachtu nie przeszkadzało pochodzenie ich towarzyszy broni z Finlandii, choć ci nie obnosili się ze swoimi żydowskimi korzeniami. W pobliżu linii frontu postawili jednak polową synagogę. Ze wspomnień weteranów i zachowanych zdjęć wynika, że obiekt był odwiedzany nawet przez... niemieckich żołnierzy, którzy modlili się tam ramię w ramię z żydowskimi kolegami.

W szpitalach wojskowych, gdzie pracowały m.in. pielęgniarki o semickim pochodzeniu, dochodziło do romansów z niemieckimi żołnierzami. "Chciałbym dać Ci wszystko, czego dusza zapragnie. Jesteś kobietą, którą kochałem ponad wszystko inne. Do tej pory nigdy nie wierzyłem, że coś takiego istnieje" - pisał jeden z nich w liście do Chaje Steinbock ze szpitala w Oulu.Inna pielęgniarka - Dina Poljakoff, zrobiła takie wrażenie na niemieckich pacjentach, że uhonorowano ją Żelaznym Krzyżem.

Zdrajcy czy patrioci?

Żydowscy żołnierze walczący u boku Niemców prawdopodobnie nie znali prawdy o komorach gazowych i okropnościach dziejących się w Auschwitz czy innych obozach koncentracyjnych i obozach zagłady.

Jednak nie byli całkiem nieświadomi, o czym świadczy historia wspomnianego już Lwa Skurnika. "Wiedział wystarczająco dużo, by się bać" - opowiada jego syn. Mimo to fiński lekarz z równą troskliwością traktował wszystkich pacjentów, także oficerów SS.

Gdy generał Siilasvuo powiadomił Skurnika o decyzji nadania mu Żelaznego Krzyża, medyk nie uwierzył. Zdziwienie pogłębiał fakt, że Niemcy wiedzieli o jego pochodzeniu. Ostatecznie zakomunikował Siilasvuo: "panie generale, proszę powiedzieć naszym niemieckim kolegom, żeby podtarli sobie tyłek tym odznaczeniem". Dowódca podobno przekazał te słowa, ale odmówił ukarania podwładnego, czego domagali się Niemcy.

Niektórzy fińscy Żydzi jawnie demonstrowali niechęć do nazistów. Lekarz ze szpitala w Oulu odmówił opieki nad niemieckimi żołnierzami, a znany piosenkarz Sissy Wein odrzucił propozycję występów dla Wehrmachtu. W innych częściach Europy takie gesty oznaczałyby poważne konsekwencje, ale w Finlandii Żydzi znajdowali się pod opieką państwa.

Tamtejsze władze szybko zakończyły współpracę z Hitlerem. Gustaw Mannerheim, który 4 sierpnia 1944 r. został prezydentem kraju, już miesiąc później podpisał zawieszenie broni z ZSRR i skierował wojska do walki z Niemcami.

Jednak fińscy Żydzi długo musieli tłumaczyć się ze swojego postępowania w czasie II wojny światowej. W Tel Awiwie ogłoszono ich nawet zdrajcami. "Nie pomagaliśmy Niemcom. Po prostu mieliśmy wspólnego wroga" - tłumaczy Kent Nadbornik, przewodniczący fińskiego komitetu żydowskich weteranów.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)