LudzieJanusz Korczak. Zginął z 200 dziećmi w komorze gazowej, do końca trzymały go za ręce

Janusz Korczak. Zginął z 200 dziećmi w komorze gazowej, do końca trzymały go za ręce

Był lekarzem i wojskowym, ale przede wszystkim pedagogiem. Dzieciom poświęcił całe swoje życie. Nie zostawił ich także, gdy przyszła godzina najcięższej, ostatecznej próby. Poszedł z nimi na śmierć, choć proponowano mu możliwość ratunku. Wielkość Janusza Korczaka oddziaływała nawet na niemieckich zbrodniarzy.

Janusz Korczak. Zginął z 200 dziećmi w komorze gazowej, do końca trzymały go za ręce
Źródło zdjęć: © PAP

05.08.2016 | aktual.: 06.06.2018 14:53

5 sierpnia 1942 roku Niemcy zlikwidowali prowadzony przez Korczaka Dom Sierot dla dzieci żydowskich w Warszawie. Było to równoznaczne z wydaniem wyroku śmierci na wszystkich pensjonariuszy oraz personel tej placówki.
*Nie opuścił ich aż do śmierci *
Hitlerowcy proponowali „Staremu Doktorowi”, jak nazwano go jeszcze przed wojną, uwolnienie i możliwość ratunku. Janusz Korczak z pogardą odrzucił jednak tę propozycję. Stanął na czele pochodu dwustu podopiecznych z domu sierot, którzy 5 sierpnia zostali wywiezieni z Warszawy do obozu koncentracyjnego w Treblince.
Czterogodzinny marsz dzieci na Umschlagplatz był wstrząsającym widokiem dla mieszkańców Warszawy. Tak zapamiętał go Władysław Szpilman: „5 sierpnia (…) przypadkowo stałem się świadkiem wymarszu Janusza Korczaka i jego sierot (…). Spędził z nimi długie lata swojego życia i teraz, w ich ostatniej drodze, nie chciał ich zostawiać samych. Chciał im tę drogę ułatwić. Wytłumaczył sierotom, że mają powód do radości, bo jadą na wieś (…). Gdy spotkałem ich na Gęsiej, dzieci idąc, śpiewały chórem, rozpromienione, mały muzyk im przygrywał, a Korczak niósł na rękach dwoje najmłodszych, także uśmiechniętych, i opowiadał im coś zabawnego”.

Obraz
© Youtube.com kadr z filmu Andrzeja Wajdy "Korczak"

Zginęli w komorach gazowych Treblinki
A tak zapamiętała ostatnią drogę „Starego Doktora” i jego dzieci Irena Sendlerowa: „Był już wtedy bardzo chory, a mimo to szedł wyprostowany, z twarzą przypominającą maskę, pozornie opanowany. Szedł przodem tego tragicznego pochodu”. Korczak szedł w mundurze polskiego lekarza wojskowego (miał stopień majora), który włożył w pierwszym dniu po wejściu Niemców do Warszawy i nosił aż do śmierci.
Następnego dnia zginął wraz z dziećmi i wychowawcami domu sierot w komorze gazowej obozu koncentracyjnego w Treblince. Chaim Stajer, pracownik obozowego Sonderkommando, opróżniał komorę, w której znalazł się Janusz Korczak wraz ze swoimi podopiecznymi. To, co wówczas zobaczył zapamiętał do śmierci: „Korczak stał pochylony (…), był on jakby obłożony wielką ilością dzieci, które się go trzymały. Nie liczyłem dzieci, ale oceniam, że było tam około 200 do 300 dzieci.”

Obraz
© PAP

Żyd, Polak, patriota
„Stary Doktor” zdawał sobie sprawę, że nie może ocalić swoich wychowanków. Wiedział , że jedyne, co może im dać, to swoją obecność – aż do końca. A dzieci mu wierzyły. Na ten ogromny autorytet pracował Janusz Korczak latami.
Po raz pierwszy Henryk Goldszmit, bo tak brzmiało prawdziwe nazwisko Korczaka (pseudonim zaczerpnął z powieści Kraszewskiego „Historia o Janaszu Korczaku i o pięknej miecznikównie”), zajmował się dziećmi w warszawskim Szpitalu im. Bersohnów i Baumanów, w którym w latach 1905-1912 pracował jako pediatra. W tym czasie (w roku 1906) wydał swoją pierwszą książkę – „Dziecko salonu”, która spotkała się ze sporym odzewem.
W 1912 roku założył w Warszawie Dom Sierot dla dzieci żydowskich. Ten zamożny syn zasymilowanej żydowskiej rodziny poświęcił swoje życie najsłabszym. Nie były to zresztą tylko dzieci żydowskie, gdyż autorytet Janusza Korczaka przekraczał albo raczej znosił sztywne granice etniczne.
„Stary Doktor” edukował młodszych i starszych *
Do wszystkich dzieci kierował Korczak swoje książki, na czele z niezapomnianym „Królem Maciusiem Pierwszym”. Nie zapominał także o dorosłych, poza książkami, które dla nich pisał, poświęconymi pedagogice i psychologii, to do nich kierował audycje radiowe, prowadzone w II Rzeczypospolitej, występując jako „Stary Doktor”.
Korczak uczył, jak przygotować dziecko do dorosłości, jak szanować podmiotowość młodego człowieka, jak go wychowywać na dobrego i wrażliwego członka społeczeństwa.
Choć sam nigdy nie założył rodziny (był to jego świadomy wybór, podjęty jeszcze w roku 1910 roku) uważał, że to właśnie ona jest najlepszym miejscem do kształtowania człowieka. Dla tych dzieci, które nie miały oparcia w rodzinie stworzył dom dziecka.
*
Traktował dzieci poważnie *
Placówka istniała trzydzieści lat. W domu realizowano nowatorską koncepcję pedagogiczną. Był on zorganizowany na zasadzie samorządowej z bardzo dużym wpływem dzieci na jego funkcjonowanie. Poza kółkami zainteresowań i kołami sportowymi, w domu działał sejm, sąd, gazeta, kasa pożyczkowa. To wszystko budowało prospołeczne postawy wychowanków, o co Korczakowi tak bardzo chodziło.
„Stary Doktor” nie ograniczał swej aktywności do pisania, prowadzenia audycji radiowych i kierowania domem dla sierot żydowskich. Od 1919 roku współtworzył także drugą placówkę opiekuńczą – dom dziecka dla dzieci polskich w Pruszkowie. Także tu realizowano jego metody wychowawcze.
Z biegiem lat współpraca Korczaka z domem w Pruszkowie rozluźniała się. Pedagog coraz więcej czasu poświęcał na pracę w Domu Sierot. Tu mieszkał, spał, żył. Zupełnie, jakby wiedział, że nie może zostawić swoich wychowanków.
*
Był dla najmłodszych na wyciągnięcie ręki

Każde z dzieci wiedziało, że zawsze może przyjść do niego, poprosić o radę, podzielić smutkami i radościami, wypłakać się. Taka bliska, na wyciągnięcie ręki, obecność doktora była szczególnie cenna podczas okupacji niemieckiej. Żydzi byli przecież głównym obiektem nienawiści „narodu panów”, a najbardziej tragiczny był w tym czasie los dzieci.
W stworzonym przez okupantów getcie umierały one z głodu i chorób na ulicach. Ginęły także od niemieckich kul, gdy próbowały opuścić getto, by zdobyć choć trochę żywności, bądź po prostu uciec z tego piekła.
Pomocną dłoń podał wówczas najmłodszym Janusz Korczak. W domu, który przeznaczony był dla stu osób, zamieszkało ich dwieście. Wspierał także inne placówki opiekuńcze, w których najmłodsi mogli znaleźć pomoc.
Tak było aż do 5 sierpnia 1942 roku, gdy dla żydowskich dzieci skończył się świat. „Stary Doktor” był wówczas razem z nimi. I to on przeprowadził je wszystkie na drugą stronę.

Obraz
© PAP. Dzieci z Domu Sierot Janusza Korczaka, 1934 rok
Źródło artykułu:WP Facet
holokaustdom sierotjanusz korczak
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (324)