Jedyny człowiek, którego wyleczono z HIV. Przypadek, który do dziś fascynuje
Timothy Ray Brown nie spodziewał się, że jego życie tak się potoczy. Kiedy zachorował, był pewny, że z tego nie wyjdzie. Lekarze najpierw zdiagnozowali u niego HIV, później ostrą białaczkę szpikową. Kiedy los skazał go na śmierć, wszystko wywróciło się do góry nogami.
20.07.2016 | aktual.: 27.07.2016 19:23
Były późne lata 80. Timothy postanowił opuścić rodzinne Stany Zjednoczone i wyjechać do Berlina. Czas wielkich przemian, polityczne przetasowania – to miał być dla niego nowy start. Działał w organizacji ACT-UP, która zajmuje się m.in. egzekwowaniem praw gejów i lesbijek. Niedługo po przyjeździe dowiedział się, że ma HIV. W tamtych latach to było jak wyrok śmierci. Nie było żadnego leczenia, a chorzy dostawali jedynie niewiele pomagające pigułki.
- Radziłem sobie przez 11 lat i to całkiem nieźle. Brałem mnóstwo koktajli z tabletek, które miały mnie uratować. W 2006 roku wróciłem na chwilę do Stanów, na ślub przyjaciela. Pamiętam, jak wszyscy mówili mi, że kiepsko wyglądam. Tak też się czułem. Byłem ekstremalnie zmęczony – wspomina Timothy.
Po powrocie do Berlina było jeszcze gorzej. Nie mógł już dłużej wytrzymać, więc poszedł do lekarza. Ten stwierdził tylko anemię i zalecił transfuzję krwi. To jednak nie pomogło. Timothy dostał skierowanie do onkologa. Sprawa zaczęła robić się coraz poważniejsza. Specjalista zrobił badanie fragmentu szpiku kostnego i jak się później okazało, Timothy miał białaczkę.
To był kolejny wyrok w ciągu tych kilku lat. Wiele osób nie może poradzić sobie z HIV, a co dopiero z białaczką, która rocznie odbiera życie tysiącom pacjentów (w Polsce tylko w 2010 roku na białaczkę zmarło ponad 2600 osób).
- Byłem w szoku. Wiedziałem, że to śmiertelna choroba i że natychmiast muszę zacząć leczenie. Razem z lekarzami dyskutowaliśmy nad najlepszą opcją dla mnie. Tak zostałem przedstawiony doktorowi Gero Huetterowi. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że stanie się najważniejszym człowiekiem w moim życiu – opowiada.
Magia zaklęta w komórkach
Timothy zaczął przyjmować chemię, która całkowicie zniszczyła jego układ odpornościowy. Później wykonano u niego dwa przeszczepy szpiku. Huetter znalazł dla niego wyjątkowego dawcę z rzadką mutacją genu, który uszkadza funkcje kluczowego receptora białych krwinek, czyli prościej ujmując, zabija oficera, który prowadzi wojsko do bitwy z infekcjami. Nowy układ odpornościowy zaatakował stary i kompletnie zniszczył te komórki, które były objęte wirusem HIV. U wielu pacjentów, u których próbowano podobnych terapii, wirusy namnażały się już kilka tygodni później. U Browna było zupełnie inaczej.
Nie minęło wiele czasu kiedy okazało się, że Timothy jest całkowicie zdrowy. Od lat nie wykazuje już obecności HIV, jego organizm na dobre pozbył się także nowotworu.
Co ciekawe, mężczyzna wcześniej nie chciał się zgodzić na taką formę leczenia. Przyznał to dopiero niedawno w jednym z wywiadów.
- Powiedziałem wtedy stanowcze „nie” dla przeszczepu. Zdawałem sobie sprawę, jak to wygląda. Reemisja to normalna rzecz. Nie chciałem być królikiem doświadczalnym i ryzykować resztką swojego życia dla eksperymentu, który może mnie uśmiercić – mówi.
Timothy okazał się jednak największym szczęściarzem. Drugim na liście był jego lekarz. Huetter był zdeterminowany, by go uratować. Jak przyznawał później w wywiadach, HIV przerażał go, odkąd był studentem medycyny. Późne lata 80. to czas, na który przypada najwięcej zachorowań. Gdy Huetter zaczynał szkolić się na lekarza, nie było jeszcze żadnej terapii. – Widziałem, jak ludzie umierają – przyznał.
Nowe życie
To jedyny taki przypadek w historii. Sprawa szybko trafiła do dziennikarzy. Zarówno Brown, jak i jego lekarz dostawali mnóstwo zaproszeń do programów i na uczelnie, by opowiadać o tym, jak udało się przeprowadzić taką terapię. Huetter odpowiadał jednak nie tylko na pytania mediów, ale także setek chorych na HIV, którzy nagle dostrzegli iskierkę nadziei, że i dla nich znajdzie się ratunek.
Mimo wielu prób nikomu nie udało się jeszcze wyzdrowieć tak, jak Amerykaninowi. Zapisał się na kartach historii jako „berliński pacjent”. Symbol walki z chorobą, która zabija tak wiele osób na świecie.
Jednak jak podaje CNN, naukowcy prowadzą właśnie badania, które wykorzystują historię Browna. Zmutowane geny przeszczepiono już 15 pacjentom, teraz lekarze czekają na efekty leczenia. Na ostateczny lek trzeba będzie jeszcze poczekać, ale jak przyznaje wirusolog Annemarie Wensing w rozmowie z CNN, u wszystkich pacjentów widać już poprawę.
A czym zajmuje się teraz sam Timothy?
- Wyobraź sobie, że wygrywasz w totolotka, a całą sumę przeznaczasz na to, by pomagać innym – mówił ostatnio w jednym z wywiadów.
Timothy Ray Brown jest dziś współzałożycielem fundacji Cure for AIDS Coalition, która stara się pomóc lekarzom znaleźć sposób na leczenie pacjentów z HIV. Timothy dosłownie pomaga całym sobą, bo niewielkie fragmenty jego tkanek i krople krwi rozsiane są po laboratoriach na świecie.
- Całym sercem wierzę w to, że nie jestem jedynym pacjentem, któremu udało się wyzdrowieć. Mam nadzieję, że niedługo dołączą do mnie inni – przyznaje.