Karl Denke – morderca i kanibal z Dolnego Śląska
22.12.2016 19:31
Ten przykładny i bogobojny obywatel miał zamordować przynajmniej czterdziestu mężczyzn. Z ich skóry wyrabiał paski i kapcie, a z włosów plótł sznurówki oraz rzemienie. Zapobiegliwy zbrodniarz nie marnował także ludzkiego mięsa. Po poćwiartowaniu peklował je – na użytek własny. Jak wykazało policyjne śledztwo, część ludzkiego mięsa trafiała także do wrocławskiej hali targowej, gdzie zwyrodnialec sprzedawał je jako wieprzowinę i cielęcinę.
22 grudnia 1924 roku w więziennej celi popełnił samobójstwo Karl Denke, niemiecki morderca i kanibal, a przez wiele lat szanowany obywatel dolnośląskiego miasteczka Muensterberg (dzisiejsze Ziębice).
„Ojczulek Denke” dostarczał towar do fabryki konserw
Jego życie jest gotowym scenariuszem horroru. Karl Denke przez długie lata zwabiał do swojego domu przy ulicy Stawowej 10 włóczęgów i żebraków. Skuszone dachem nad głową ofiary były przez tego dobrodusznego mieszczanina mordowane, a ich ciała przerabiane w jego upiornej manufakturze na towary użytkowe i spożywcze. Peklowane mięso trafiało także, obok wspomnianej już hali targowej we Wrocławiu, na targowiska w Muensterbergu oraz, co głosiły liczne plotki, do miejscowej fabryki konserw Seidla.
Swój zbrodniczy proceder Denke miał rozpocząć jeszcze na wiele lat przed wybuchem I wojny światowej, w roku 1909. Mieszkał wówczas w Muensterbergu, gdzie zdobył sobie pozycję szanowanego obywatela i wielkiego społecznika, oddanego pracy dla innych. Działalność filantropijna dała mu w lokalnej społeczności przydomek „Ojczulek Denke”.
Jego ostatniej ofierze udało się uciec
„Ojczulek” wpadł 21 grudnia 1924 roku, gdy zwabił do swojego mieszkania bezrobotnego czeladnika Vincenta Oliviera. Szukającemu pracy młodemu mężczyźnie zaoferował Denke 20 fenigów za napisanie listu do brata.
Gdy podyktował mu pierwsze słowa: „Adolf, ty tłusty bebechu”, Olivier roześmiał się i odwrócił głowę w kierunku Denkego. Uratowało mu to życie, gdyż „Ojczulek” szykował się właśnie do zadania mu ciosu motyką. Narzędzie, które miało zabić Vincenta, ostatecznie tylko dotkliwie go zraniło. Mężczyźnie udało się uciec i dotrzeć na policję.
Funkcjonariusze początkowo nie dali wiary zeznaniom przybysza. Cóż mogły znaczyć słowa takiego oberwańca wobec nienagannej opinii jednego z pierwszych obywateli miasta?
Dopiero oględziny rannego dokonane przez lekarza i jego opinia, że rany nie mogły być spowodowane samookaleczeniem, zmusiły policję do działania.
Powiesił się w areszcie na chuście do nosa
Policjanci, którzy przybyli do domu Karla Denke, odkryli w nim piły, noże i motykę, którą zaatakował Oliviera. „Ojczulek” przyznał się do bójki z bezdomnym, ale przedstawił się jako zmuszona do samoobrony ofiara jego napaści. Tłumaczenia te nie na wiele się zdały. Denke został zatrzymany w areszcie. Nie przebywał w nim długo. 22 grudnia mężczyzna był już martwy. Powiesił się w celi na chuście, którą zazwyczaj wycierał nos.
Śmierć „Ojczulka” spowodowała powtórną wizytę policji w jego domu. Tym razem przeszukanie było znacznie bardziej gruntowne. Praca funkcjonariuszy przyniosła wstrząsające rezultaty. W szafie znaleziono zakrwawione ubrania, a w szafkach ludzkie kości i fragmenty rozczłonkowanych ciał – między innymi stopy i ręce. Na podłodze jednego z pomieszczeń stała maszyna do produkcji mydła. Wszędzie znajdowały się także pojemniki z peklowanym mięsem – jak się wkrótce okazało – ludzkim.
Ludzkie szczątki znajdowano jeszcze w latach 70.
Wieści o upiornych znaleziskach szybko stały się tajemnicą poliszynela. Wstrząśnięci mieszkańcy Muensterberga na długie miesiące zrezygnowali z jedzenia mięsa, a fabryka konserw Seidla, podejrzewana o korzystanie z „towaru” Denkego, zbankrutowała. Przez długi czas ludzie nie chcieli także pić miejscowej wody (w okolicznym stawie pod lasem Karl Denke topił „nieprzydatne” w jego procederze części ciał) i ostatecznie trzeba ją było do miasteczka dostarczać beczkowozami.
Upływały lata. Do władzy doszedł Hitler. Wkrótce potem młodzi mężczyźni z Muensterbergu walczyli i ginęli na wszystkich frontach za wodza III Rzeszy. Nadszedł rok 1945 i miasto, już jako Ziębice, powróciło do Polski. Mimo upływu czasu pamięć o Karlu Denke nadal była i jest żywa.
Jeszcze w latach 70. XX stulecia w dawnym ogrodzie „Ojczulka” odkopywano szczątki jego ofiar.