"Niewinne dziwactwa"
Jak to się stało, że młodzieniec z dobrej, inteligenckiej rodziny stał się psychopatą? Na pierwszy rzut oka nic nie wskazywało odchyleń do normy. Karol Kot był przeciętnym uczniem Technikum Energetycznego, aktywnie udzielającym się w młodzieżowych organizacjach: Związku Młodzieży Socjalistycznej i Lidze Obrony Kraju, a od czwartej klasy należał nawet do... ORMO przy komendzie milicji na Starym Mieście.
Niepokój otoczenia powinny wzbudzić jednak dziwne upodobania chłopaka. "Z rodzicami jeździłem na wakacje do Pcimia. Było nudno, chodziłem więc do tamtejszej rzeźni i asystowałem przy zabijaniu cieląt. Lubiłem ten widok i w końcu zasmakowałem w cieplej krwi" - opowiadał.
Karol namiętnie rysował noże, gilotyny i szubienice. "Interesowało mnie to, co służy na wojnie niszczeniu człowieka i jego dobrobytu, a wiec: trucizny, noże, broń palna oraz sposoby ich najskuteczniejszego używania" - tłumaczył. Miał sporą kolekcję noży, którymi potrafił się bardzo sprawnie posługiwać ("doszedłem do takiej wprawy, że przebijałem na wylot 3- centymetrową deskę") i należał do sekcji strzeleckiej Cracovii. Uchodził za jednego z najlepszych młodych strzelców w Krakowie. Zbierał atlasy medyczne i podręczniki z medycyny sądowej, studiował przebieg żył i umiejscowienie narządów, których rażenie powoduje nagłą śmierć.
"Wszyscy traktowali moje upodobania jako niewinne dziwactwa" - przyznawał Karol Kot.