Karolina Piechota - "zmienna bestia" polskiego kina
WP: Na co dzień jesteś bardzo elegancką, radosną, nowoczesną, lubiącą żywe barwy kobietą. Jak czułaś się w odsłonie b&w przed obiektywem Arcadiusa?
Jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego. Zobaczyłam siebie w trochę innym ujęciu. Jak każda kobieta mam przecież wiele twarzy. Nie zawsze jestem radosna i pełna szczęścia. Nie spodziewałam się jednak, że moja twarz w czarno-białym "ujęciu" Arkadiusa będzie tak samo smutna, jak i posągowa. Żywe kolory często przysłaniają prawdziwą osobowość i przeszkadzają w odbiorze prawdziwego sensu. Na tym właśnie polega przewaga i szlachetność czarno-białych zdjęć - na tych zdjęciach widać mnie. A nie wystylizowany obiekt pracy specjalistów od makijażu, fotografa i stylisty.
Muszę przyznać, że zawsze czuję lęk przed pozowaniem do zdjęć. Nie przepadam za sesjami fotograficznymi. Nie mam takich obaw na planie filmowym. Może dlatego, że jestem "zmienną bestią" i najbardziej bawi mnie stawanie się kimś innym. A mam wrażenie, że w obiektywie aparatu jestem bardziej sobą - co bywa niełatwe. Każdy z nas jest w swej prawdziwej naturze wyjątkowy: tak jak nie ma dwóch takich samych zapałek, tak nie ma dwóch takich samych osób. To właśnie czyni nas wyjątkowymi.
Arcadius jest świetnym fotografem.
On nie tylko patrzy. On widzi.