Okazuje się, że kobiety, które w związkach z tzw. długim stażem tracą zainteresowanie seksem, same sobie wyrządzają krzywdę. Otóż, jak dowodzą nowe badania, natura bardzo sprytnie zaprogramowała człowieka tak, by ten siłę i radość czerpał właśnie z przyjemności cielesnych. Jak wiadomo, faceci mocnym popędem seksualnym cechują się niemal zawsze, jednak panie - dla których ta sfera życia nie jest aż tak istotna - potrzebują czasem małej zachęty. Tą zachętą ma być właśnie sperma, której niemal magiczne właściwości, działają na kobiece organizmy, jak mityczna ambrozja...
Cudowne właściwości nasienia
Ostatnimi czasy za temat wpływu męskiego nasienia na organizm kobiety wzięło się kilka placówek badawczych. Dla przykładu, "The Indian Express" pisze o dokonaniach specjalistów z uniwersytetu w Nowym Jorku, którzy wypunktowali kilka cudownych "lekarstw" znajdujących się w ejakulacie. "Sperma zawiera kortyzol, który znany jest z tego, że zwiększa uczuciowość, estron, polepszający nastrój oraz oksytocynę, która także poprawia samopoczucie". Ponadto, donosi "Daily Mail", "W spermie znajduje się antydepresant, tyreoliberyna, do tego melatonina - składnik usypiający, oraz serotonina, czyli hormon szczęścia".
To właśnie te substancje doprowadziły amerykańskich badaczy do konstatacji - dość niebezpiecznej - że kobiety, które uprawiają seks bez zabezpieczenia, powinny być mniej targane depresją, niż ich koleżanki odcinające się od kontaktu z nasieniem.
Naturalnie, powyższą tezę sprawdzono w praktyce - na 296 anonimowych ochotniczkach, które podjęły się wypełnienia specjalnie skonstruowanej na tę okazję ankiety. Panie najpierw opisywały swoje życie seksualne (tryb, zabezpieczenia, etc.), a następnie rozwiązały test Becka, mierzący skalę depresji. Wyniki nie zdziwiły badaczy, którzy podali do wiadomości, że najszczęśliwsze są te kobiety, które uprawiają dużo seksu bez zabezpieczenia. Co ciekawe, naukowcy stwierdzili nawet, że lepiej angażować się w seks w trybie umiarkowanym, ale bez ochrony, niż często, ale bezpiecznie...
Co więcej, padło nawet stwierdzenie, że "wielkość szczęścia u pań powiązana jest bezpośrednio z ilością spermy, z jaką mają styczność". Choć oczywiście, do tych badań należy podejść z rozsądkiem - w końcu, gdyby potraktować je zbyt dosłownie, każdy spałby z każdym, natomiast choroby weneryczne szalałyby jak Jamajczycy na bieżni w Londynie. Owszem, "terapię nasienną" można stosować, jednak radzimy czynić to tylko w obrębie stałego związku, by mieć pewność, że "szczęście partnerki" nie będzie okupione serią wizyt u lekarza specjalisty...
Sperma a płodność
Ciekawe są również odkrycia uczonych z University of Saskatchewan, którzy ustalili, że sperma może przyśpieszać kobiecą owulację. O tych rewelacjach przeczytać można w magazynie "Proceedings of the National Academy of Sciences". Ten wciąż jeszcze stosunkowo słabo zgłębiony proces polega na tym, że w męskim nasieniu znajduje się specjalne białko, które aktywizuje kobiecy mózg do uwolnienia hormonów inicjujących owulację. Co nam daje ta wiedza? Portal capitalfm.co.ke sugeruje, że to ważna wskazówka dla tych, którzy bezskutecznie starają się o potomstwo, bo oznacza, że może należałoby zwiększyć liczbę stosunków, tak by sperma partnera "naciskała" mózg kobiety na przyśpieszenie i zwiększenie częstości owulacji. Może i na pozór brzmi to trochę kuriozalnie, ale z pewnością spróbować nie zaszkodzi...
MW/PFi