Kazimierz Żegleń – zakonnik, który wynalazł kamizelkę kuloodporną
Zamach uczynił z niego wynalazcę
Gdyby amerykański prezydent William McKinley przyjął zaoferowaną przez polskiego emigranta kamizelkę, być może nie zginąłby w przeprowadzonym niedługo później zamachu. Nie tylko on nie docenił nowatorskiego projektu Kazimierza Żeglenia – zakonnika, który dziś uchodzi za jednego z najbardziej kreatywnych polskich wynalazców przełomu XIX i XX wieku.
Urodził się 4 marca 1869 r., w chłopskiej rodzinie z galicyjskiej wsi Kaczanówka położonej niedaleko Tarnopola (dziś znajduje się na terytorium Ukrainy). Nie zachowały się żadne informacje o młodości Kazimierza Żeglenia, wiadomo tylko, że w wieku 18 lat wstąpił do Zgromadzenia Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, potocznie zwanego „zmartwychwstańcami”, które miało siedzibę we lwowskim klasztorze przy ul. Piekarskiej.
Niewykluczone, że młodzieńcem kierowało nie tylko duchowe powołanie, ale również chęć uniknięcia wcielenia do armii austriackiej. Być może tym były też powodowane prośby brata Kazimierza o wysłanie go za granicę. Trzy lata później 21-letni Żegleń na zawsze opuścił rodzinną Galicję i wyruszył w podróż do Stanów Zjednoczonych, gdzie miał rozpocząć posługę w chicagowskim kościele św. Stanisława Kostki, największej wówczas polskiej parafii w USA, liczącej blisko 40 tys. wiernych.
Młody zakonnik pełnił obowiązki zakrystiana, ale w wolny czas poświęcał przede wszystkim na majsterkowanie, ponieważ uwielbiał wszelkie prace techniczne, przerabianie i wymyślanie nowych urządzeń. W 1893 r. Żegleniem, podobnie jak całą Ameryką, wstrząsnęła informacja o śmierci burmistrza Chicago, Cartera Harrisona, zastrzelonego w swoim biurze przez zamachowca powiązanego z radykalnymi grupami anarchistycznymi, które pod koniec XIX często przeprowadzały zamachy na przedstawicieli władzy. Pomysłowy zakonnik postanowił znaleźć sposób na zapobieżenie takim tragediom w przyszłości.