Kegel czy skalpel? Czy pozwoliłbyś żonie na waginoplastykę?
Jedni są zdania, że to wręcz zbawienie, inni wskazują na potencjalne niebezpieczeństwa, zaś cały trend określają jako owoc pornofikacji społeczeństwa. Tak, czy inaczej, chirurgiczna kosmetyka pochwy to zjawisko, które budzi coraz większe zainteresowanie kobiet.
Jak podaje "Guardian" w Kolumbii, która słynie z eksperymentów na ludzkiej urodzie, wśród najbardziej pożądanych zabiegów - przez kobiety w wieku od 30 do 50 lat - przodują operacje mające na celu zwiększenie atrakcyjności pochwy. Mowa tu głównie o labioplastyce, a więc zmniejszeniu warg sromowych (przy okazji poprawiana jest tu także ich symetria), a także waginoplastyce, której celem jest z kolei zmniejszenie samej pochwy - co pozwala wzmocnić doznania, czy w przypadku kobiet po porodzie, ponowne odkrycie radości z seksu. Tak przynajmniej głoszą ulotki.
"Nowa wagina" - za czy przeciw?
O ile jeszcze do niedawna panie zwykły odzyskiwać seksualną kondycję po porodzie w sposób bardziej naturalny, za pomocą ćwiczenia mięśni kegla, o tyle obecnie w ruch idą raczej skalpele. "Guardian" donosi, że wartość rynku plastyki waginalnej sięga - w samych Stanach - ok. 7 mln dolarów rocznie. Przy czym warto zauważyć, że spora część kobiet ze Stanów - podobnie zresztą jak z Kanady, Kuby i Hiszpanii - po "nową waginę" wypuszcza się właśnie do Kolumbii, gdzie zabiegi są średnio od 30 do 60 proc. tańsze. Z kolei "British Journal of Obstetrics" ujawnia, że w Wielkiej Brytanii ostatnie wyniki z tego obszaru chirurgii plastycznej pochodzą z roku 2008, kiedy to liczba operacji wzrosła o 70 proc. Teraz jest ich pewnie znacznie więcej.
Naturalnie, nowy trend nie wszystkim się podoba. Dla przykładu, uczestniczki londyńskiego "Muff March" zwykły protestować przeciw grzebaniu w kobiecości - twierdzą one, że to szkodliwe praktyki, z których mogą wynikać niebezpieczne dla zdrowia komplikacje. Protestujące kobiety twierdzą, że to również najzwyczajniej w świecie zupełnie niepotrzebne: labioplastyka nie ma sensu, ponieważ kobieta powinna celebrować swoją unikalność - to, że jest inna, wyróżnia ją z tłumu, a sam zabieg zmienia ją pod kątem ustalonego wzorca i upodabnia do innych kobiet. Z kolei waginoplastykę można zastąpić np. wspomnianymi już ćwiczeniami kegla. Panie twierdzą też, że to szaleństwo jest wynikiem internetowej pornografii, która wypacza obraz kobiet i przyprawia je o kompleksy. Ponadto, bardzo często to mężowie namawiają żony do przeprowadzenia operacji...
Jednak wiele kobiet nie zgadza się z tymi zarzutami. Reporterzy bulwarówki "Mirror" przeprowadzili w tej kwestii rekonesans, w wyniku którego dotarli m.in. do Debry Hooker, która w średnim wieku powiła syna . Niestety, od czasu ciężkiego porodu - przez 9 miesięcy - pani Hooker wstydziła się rozebrać przed mężem, co zrujnowało ich pożycie seksualne. Kobieta tłumaczyła, że poród praktycznie zdewastował jej "dolne rejony", przez co kompletnie utraciła pewność siebie i wiarę we własną kobiecość. Dopiero operacja odwróciła ten proces. "To absolutnie najlepsza rzecz, jaką zrobiłam. Odzyskałam dawny wigor. Zresztą nie chodzi tylko o wygląd, jeśli pochwa jest rozciągnięta i zdeformowana, występują też problemy zdrowotne".
Do tych zaliczyć można ból i dyskomfort podczas tak prozaicznych czynności, jak oddawanie moczu, uprawianie seksu, czy jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Ostatecznie, obiektywnie rzecz biorąc, rozpatrując dylemat - operować, czy nie operować - trzeba zauważyć, że istnieje tu sporo przesłanek za, ale też sporo przeciw. Faktycznie, jeśli trafimy na niezbyt wykwalifikowanego specjalistę, zabieg może spowodować więcej szkód niż pożytku. Jednak wysokiej klasy ekspert z pewnością pomoże. Dlatego też, wszystko zależy od tego, czy operacja ma być wynikiem "pornofikacji" czy ratunkiem.
A jakie jest wasze zdanie? Czy kobiety powinny dążyć w tej kwestii do ideału z filmów dla dorosłych, czy może jednak wolicie celebrować ich unikalność?
MW/PFi