Kiedy podziw zamienia się w obsesję. Syndrom kultu celebryty
08.12.2016 | aktual.: 12.12.2016 15:12
Żyjemy w czasach, w których coraz więcej osób uzależnionych jest nie tylko od konwencjonalnych używek, ale od też od internetu czy informacji. Eksperci zwracają uwagę, że w dobie serwisów społecznościowych karierę robią syndromy takie, jak FOMO (skrót od angielskiego Fear Of Missing Out, czyli lęk przed tym, że coś nas ominie). Choć tradycyjna prasa jest w odwrocie, wielu z nas odczuwa uporczywą potrzebę ciągłego sprawdzenia najnowszych wiadomości w ulubionych serwisach czy aktualności na Facebooku, nadmiernie się przy tym skupiając na rzeczach, które w żaden sposób nas nie dotyczą. Ale infoholizm nie jest jedyną nową chorobą, która nas gnębi. Na mapie dziwnych przypadłości mamy również uzależnienie od zakupów czy wysyłania SMS-ów. Coraz poważniejszym problemem dla społeczeństw informacyjnych w XXI wieku jest też zjawisko określane mianem syndromu kultu celebryty (CWS – skrót od Celebrity Worship Syndrome). O co chodzi?
Zabił, bo idol go zawiódł
Historia zna wiele przypadków, gdy zwyczajne - zdawałoby się - zainteresowanie fana idolem przerodziło się w obsesję, a w końcu w szaleństwo. Czasami może ono nawet prowadzić do tragedii. Tak było w przypadku Marka Chapmana, mordercy Johna Lennona.
Chapman ubóstwiał Beatlesów, ale szczególną estymą darzył Johna Lennona. Dlaczego zatem zabił? Jedną z przyczyn był wstrząs, jaki przeżył po tym, gdy pewnego dnia przeczytał w bibliotece książkę poświęconą nowojorskiemu życiu muzyka. Dowiedział się, że Lennon ma na kontach miliony dolarów, jachty i wspaniałe nieruchomości. Uznał wtedy gwiazdora za hipokrytę, który z jednej strony snuje idealistyczne wizje świata bez wojen, głodu i bez nadmiernego przywiązywania się do dóbr materialnych, a z drugiej strony opływa w luksusy. Chapman zamordował Johna Lennona 8 grudnia 1980 r. Zaledwie 6 godzin wcześniej wziął od niego autograf. Moment ten został uwieczniony na zdjęciu.
Szacunek, miłość, obsesja
Z zagadnieniem, które kryje się pod nazwą syndromu kultu celebryty, do psychiatrów i psychologów zgłasza się coraz więcej pacjentów. Konieczność skontaktowania się ze specjalistą zachodzi wtedy, gdy zainteresowanie życiem gwiazd kina czy estrady, osobistości telewizyjnych, sportowców, a nawet polityków, zaczyna przekraczać granice zdrowego rozsądku. Niektóre osoby, u których występuje syndrom CWS, są tak bardzo pochłonięte życiem osób medialnych, że na swoje własne przestają mieć czas – zaczynają wtedy zaniedbywać swoje obowiązki czy dom. W najbardziej skrajnych przypadkach chorym wydaje się, że celebryci przejmują rolę ich najbliższych członków rodziny czy przyjaciół.
W czasie, kiedy telewizor pełni wciąż funkcję najważniejszego mebla w wielu domach, a na znaczeniu zyskał internet, problem zaczął się jeszcze nasilać. Co ciekawe, pacjenci często zdają sobie sprawę ze swojego problemu. Dla niektórych jest on tak dokuczliwy, że zaczyna powodować poważny dyskomfort – CWS może mieć postać zachowania kompulsywnego. Jeszcze innych może wpędzić w obłęd.
Objawy choroby
O tym, że problem z roku na rok przybiera na sile, przekonywali już m.in. naukowcy z Uniwersytetu Leicester. Według nich, syndrom kultu celebryty może przybierać różne postacie – od łagodnej i raczej niegroźnej, gdy poświęcamy zbyt dużo czasu na dyskusję na temat jakiejś znanej osoby, aż po skrajną, gdy człowiek staje się agresywny, izoluje się od społeczeństwa i zrywa kontakty z najbliższymi. Taka ekstremalna odmiana CWS może dotyczyć nawet 2 procent społeczeństwa.
– Nasze badania ujawniły, że wiele osób nie interesuje się celebrytami dla czystej rozrywki. Wygląda to raczej na kliniczny element postawy i zachowania związanego z oddawaniem celebrytom czci – wyjaśnił dr John Maltby, który prowadził badania i przyznał, że CWS może w niektórych przypadkach przybierać nawet formę kultu religijnego.
Może się wydawać, że takie obsesyjne zachowania na punkcie osób sławnych stanowią domenę kobiet, do których najczęściej adresowane są kolorowe pisma zawierające wywiady z ulubieńcami czy plotki ze świata gwiazd, a także serwisy internetowe, skupiające się na życiu sławnych. Ale mężczyźni również nie są wolni od tego problemu. Mało tego, to właśnie panowie, którzy nadmiernie ekscytują się życiem ludzi sławnych, najczęściej przekraczają dopuszczalne granice.
O krok za daleko
Granicę tę z pewnością przekroczył John Hinckley. Ofiarą jego obsesji stała się Jodie Foster.
Hinckley był tak bardzo zafascynowany aktorką i tak bardzo chciał jej zaimponować, że postanowił dokonać zamachu na życie Ronalda Reagana. Po nieudanym ataku tłumaczył, że chciał, by gwiazda „Taksówkarza” usłyszała o jego istnieniu. W dniu, w którym usiłować dokonać zbrodni, napisał do niej: „Jak już pewnie teraz doskonale wiesz, bardzo cię kocham. W ciągu ostatnich siedmiu miesięcy pozostawiłem ci tuziny poematów, listów oraz przepełnionych miłością wiadomości, mając cień nadziei, że twoje zainteresowanie moją osobą zacznie kiełkować”.
Ostatecznie w 1982 r. John Hinckley został skierowany na leczenie w ośrodku zamkniętym.
W Polsce psychofanów nie brakuje
Choć syndrom kultu celebryty „dotyka” przeważnie mieszkańców Stanów Zjednoczonych, nie oznacza to, że nie występuje także i na naszym rodzimym podwórku. Boleśnie przekonał się o tym chociażby Robert Janowski. Ze swoją psychofanką poznał się podczas jednego z koncertów. Wymienili uprzejmości, ona dała mu pluszaka i miłosny liścik. Od tej pory czekała na muzyka po każdym koncercie, wysłała do niego ok. 1800 maili, dzięki fanklubowi artysty zdobyła jego adres domowy i zaczęła go nachodzić. Była przekonana, że już kiedyś łączyło ich uczucie i w przyszłości na pewno znowu połączy. Wydawało jej się także, że Robert Janowski ma realny wpływ na jej życie – np. że to dzięki niemu dostała w sklepie ładniejsze niż zazwyczaj warzywa. Jej obsesja nie wydawał się jednak specjalnie groźna. Do czasu…
Gdy media obiegły wiadomość, że artysta związał się z Moniką Głodek, psychofanka wpadła w szał. W jej listach zaczęły pojawiać się groźby: „Albo ja albo żadna. Zabiję ją, zlikwiduję, obleję kwasem”. W końcu po kilku latach nękania Janowski skierował sprawę do sądu. Choć ją wygrał, kobieta nie przestała go prześladować. Wciąż zdarza mu się zaczepiać muzyka na ulicy i grozić jego żonie.
Stalkerzy dręczyli także m.in. Dodę, Małgorzaty Kożuchowską i Foremniak.
Kiedy podziw zmierza w niewłaściwą stronę?
Oczywiście częste czytanie plotek czy informacji przybliżających życie sławnych nie oznacza jeszcze, że mamy problem. Czy można zatem określić, kiedy fascynacja zaczęła zmierzać w złym kierunku? Aby się tego dowiedzieć, specjaliści radzą, by odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Martwić się powinniśmy zacząć, kiedy odczuwamy potrzebę ciągłego zdobywania nowych informacji o swoim idolu. Jeszcze bardziej niebezpiecznie zaczyna się robić, gdy w myślach zaczynamy wyobrażać sobie przyszłość u boku ulubionej gwiazdy. Gdy zaczynamy odczuwać złość, gdy nasza ulubienica/ulubieniec sformalizował swój związek, to znaczy, że jest już naprawdę źle.