Róbcie, co chcecie
Po wybuchu wojny ze Związkiem Radzieckim "czarni łowcy" zostali wysłani na tereny dzisiejszej Białorusi. Świadomi całkowitej bezkarności mogli sobie pozwolić na wszystko. - Członkowie brygady świetnie się bawili, pijąc, gwałcąc i mordując. Dowództwo zawarło z nimi umowę: wykonujecie rozkazy i możecie robić, co chcecie - opowiada w "Rzeczpospolitej" Christian Ingrao, dyrektor paryskiego Instytutu Historii Współczesnej, autor monografii "Czarni łowcy - Brygada Dirlewangera".
Zwyrodnialcy nie mieli żadnych hamulców. Dwieście białoruskich wiosek zniknęło z powierzchni ziemi. Na porządku dziennym były gwałty, masowe egzekucje, palenie żywcem kobiet i dzieci w stodołach. Całe rodziny wyganiano na pola minowe, żeby w ten sposób "oczyścić" teren.
W sierpniu 1943 batalion przekształcono w pułk - SS Sonderregiment "Dirlewanger". Jednocześnie oddelegowano do niego około półtora tysiąca więźniów z karnego obozu w Matzkau pod Gdańskiem. Byli to głownie dawni policjanci i esesmani - często z wyrokami śmierci. Rok później jednostka przekształciła się w osławioną brygadę - SS Sturmbrigade "Dirlewanger".