"Ten proces to bezprawie"
Buta nie opuściła go nawet na ławie oskarżonych. "Jestem obywatelem Boliwii, całkowicie nielegalnie porwanym ze swego kraju. W związku z tym cały ten proces prowadzony jest nielegalnie" - stwierdził pierwszego dnia rozprawy.
Klaus Barbie wiedział, że w przeciwieństwie do swoich ofiar jemu nie grozi śmierć (kara ta zniknęła z kodeksu karnego Republiki Francuskiej; gdy obowiązywała, Barbie był zaocznie skazany na nią dwukrotnie), o torturach nawet nie wspominając. Władze francuskie zadbały także o wszelkie jego prawa. Niemieckiego zbrodniarza bronił przed sądem Jacques Verges, jeden z najlepszych francuskich mecenasów, który po tym procesie zyskał przydomek "adwokata diabła".
Verges wybrał dość zręczną linię obrony. Nie kwestionując zbrodniczych czynów Barbiego, starał się je zbagatelizować i udowodnić, że zachowania takie są powszechne w czasach wojen. Ten wybitny adwokat, mąż zaangażowanej w ruch niepodległościowy Algierki (Algieria była do 1962 roku zamorskim departamentem Francji), podawał za przykład działania wojsk francuskich w Afryce północnej w latach 50. i 60. XX wieku.
Przedstawione przed sądem dowody zbrodni Klausa Barbiego rychło jednak rozniosły w pył błyskotliwą, jak się wydawało, linię obrony.