"Kobiety są same sobie winne, że je gwałcą" - wstrząsająca ankieta

Czy kobieta sama może być winna gwałtu? Czy może sprowokować faceta niewłaściwym zachowaniem, wyzywającym ubiorem albo ponadprzeciętną urodą? Takie głosy można od czasu do czasu usłyszeć wśród radykałów i skandalistów, którzy lubią być na językach i wygłaszają kontrowersyjne tezy. Pogląd taki jest też bliski ortodoksyjnym wyznawcom niektórych religii. A co myślą o tym zwykli ludzie? Przeprowadzona niedawno sonda przyniosła zaskakujące rezultaty.

Z badań wynika, że opinie sugerujące, iż kobieta może być sama odpowiedzialna za gwałt, nie są marginalne. Zaskakująco sporo osób uważa, że może ona sprowokować agresywne zachowania seksualne. Zdanie takie wyraziła aż 1/5 respondentów w ramach ankiety przeprowadzonej niedawno na dużej, liczącej 17,5 tysiąca osób grupie.

Wyniki zrealizowanego w Australii sondażu odbiły się już szerokim echem w wielu środowiskach. Stały się one o tyle zaskakujące, że mieszkańcy tego państwa uchodzą za otwartych na świat, a sama Australia w wielu zestawieniach znajduje się w czołówce miejsc najlepszych do życia (jest wśród państw o najwyższym wskaźniku rozwoju społecznego).

Zdaniem osób, które wzięły udział w ankiecie i stwierdziły, że kobiety będące ofiarami gwałtów same są sobie winne, odpowiedzialność ofiar przemocy seksualnej rośnie w momencie, gdy znajdują się one pod wpływem alkoholu. To jednak nie koniec wstrząsających - zdaniem wielu komentatorów - odpowiedzi ankietowanych.

Część badanych stwierdziło, że w sytuacji, gdy kobieta nie chce iść do łóżka i mówi zdecydowane "nie", może to w istocie oznaczać "tak". W ten sposób odpowiedział co szósty ankietowany. Aż 43 procent respondentów starało się natomiast usprawiedliwiać mężczyzn dopuszczających się gwałtu, sugerując, że są to osoby, które po prostu mają problem z zapanowaniem nad swoim popędem seksualnym - poinformował The Sydney Morning Herald.

Australijczycy nie rozumieją też ofiar przemocy domowej. Ponad połowa (51 procent) uważa, że kobieta może bez problemu zrezygnować ze związku, jeśli przemoc w nim jest na porządku dziennym. Mniej więcej taki sam odsetek badanych uważa, że kobiety są w stanie sfabrykować dowody w toczących się postępowaniach, byle tylko ugrać jak najwięcej przed sądem. Badani przyznali wprawdzie, że przemoc domowa jest czymś nagannym, ale uważają, że można ją usprawiedliwić np. trudnościami mężczyzny w zapanowaniu nad agresją (64 procent).

Stop wariatom domowym

Badania przeprowadzone w Australii zbiegły się w czasie z innym podsumowaniem. Z opublikowanych przez amerykańskie Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom (CDC) danych wynika, że blisko 20 procent amerykańskich kobiet to ofiary gwałtów, a ok. 40 procent doświadczyło jakichś innych form przemocy seksualnej, np. psychicznej presji nakłaniania ich do odbycia stosunku. Jednocześnie informacje opublikowane przez CDC wskazują, że większość gwałtów popełnianych jest przez agresorów, których ofiary już znają.

O rezultatach swoich badań poinformowali też niedawno naukowcy z Uniwersytetu Michigan. Pozostają one w korelacji do przedstawionych już wcześniej statystyk. Wynika z nich, że co piąty mężczyzna przyznaje się do stosowania przemocy względem swoich partnerek.

"Kiedy ludzie myślą o mężczyznach, którzy znęcają się nad swoimi partnerami, sądzą zwykle, że są to brutalni ludzie, których oni nigdy nie spotkali na swojej drodze albo tacy, o których można usłyszeć w wiadomościach" - powiedział Vijay Singh, który stał na czele zespołu naukowców. "Nasze badania pokazują tymczasem, że jeden na pięciu mężczyzn w Stanach Zjednoczonych stosował przemoc fizyczną względem swojej partnerki. Jest wielce prawdopodobne, że spotykamy ich codziennie w naszym środowisku".

Eksperci, którzy komentują wyniki badań australijskich i amerykańskich ośrodków twierdzą, że pokazują one, jak wiele pracy musi zostać jeszcze wykonanej w zakresie zwalczania zjawiska oraz pogłębienia wiedzy społecznej na temat przemocy seksualnej oraz domowej.

RC/PFi, facet.wp.pl