Komandor Kłoczkowski - największy zdrajca kampanii wrześniowej?
10.09.2015 | aktual.: 27.12.2016 15:02
Dlaczego dowódca najnowocześniejszego okrętu podwodnego na Bałtyku po wybuchu wojny unikał walki
*Dlaczego dowódca najnowocześniejszego okrętu podwodnego na Bałtyku po wybuchu wojny unikał walki i przy pierwszej nadarzającej się okazji opuścił swoją załogę? Uzyskanie odpowiedzi na to pytanie jest równie trudne, jak odnalezienie wraku ORP "Orzeł", do dziś spoczywającego na dnie Morza Północnego. * Dla komandora Henryka Kłoczkowskiego, 16 czerwca 1942 r. musiał być koszmarnym dniem. To właśnie wtedy były dowódca ORP "Orzeł" stanął przed Morskim Sądem Wojennym w Londynie.
Zasłużony oficer na pewno wspominał wówczas początek 1939 r., gdy powierzono mu mostek kapitański na chlubie polskiej marynarki. "Orzeł" był w swojej klasie jedną z najnowocześniejszych jednostek na świecie, a blisko połowa kosztów jego budowy w holenderskiej stoczni De Schelde pochodziła ze składek społecznych. Okręt mógł zabrać na pokład 20 torped, przepłynąć bez zawijania do portu siedem tysięcy mil i zejść na głębokość nawet stu metrów. Kiedy 10 lutego 1939 roku "Orzeł" wpływał do portu w Gdyni, witało go blisko 30 tys. osób. Dowódcę rozpierała duma i na pewno nie spodziewał się, że trzy lata później stanie przed sądem wojennym, oskarżony o dezercję i "narażenie okrętu na stratę".
Komandora pogrążyli byli podwładni, którzy podpisali oświadczenie "w sprawie internowania okrętu w porcie estońskim Tallin w dn. 14-IX-1939 roku spowodowane tchórzostwem dowódcy kmdr. ppor. Kłoczkowskiego Henryka". Po pięciodniowym procesie orzeczono jego degradację do stopnia marynarza i wydalenie z marynarki wojennej. Kłoczkowskiego skazano także na cztery lata więzienia, ale tej części wyroku nigdy nie wykonano. Pozostało pytanie, dlaczego jeden z najbardziej doświadczonych oficerów polskiej marynarki zawiódł w najważniejszym momencie.
"Dowódca zdradzał pietra"
Już kilka tygodni przed wybuchem wojny pojawiły się pierwsze sygnały, że komandor Kłoczkowski niezbyt przykłada się do obowiązków. Według niektórych świadectw jawnie krytykował dowództwo polskiej armii i ze zrozumieniem odnosił się do polityki Hitlera. W przeddzień wybuchu wojny, kiedy sytuacja była już bardzo napięta komandor zszedł na ląd, udzielając także przepustek części załogi.
Prawdopodobnie dlatego 1 września "Orzeł", jako ostatni z dywizjonu polskich okrętów podwodnych, opuścił port na Oksywiu, zajmując wyznaczony sektor bojowy w Zatoce Gdańskiej.
Już w drugim dniu wojny morale Kłoczkowskiego było bardzo słabe. "Dowódca Orła był zniechęcony, rozkapryszony mówił o bezcelowej wojnie - czyli że zdradzał wyraźnego pietra" - relacjonował kapitan Bogusław Krawczyk, kapitan innego okrętu podwodnego - ORP "Wilk".
"Ja w tym bajorku dłużej siedzieć nie będę" - miał jeszcze zakomunikować Kłoczkowski, który 4 września zanotował w dzienniku pokładowym: "(...) postanowiłem odejść od strefy zagrożonej, z zamiarem szukania transportów nieprzyjaciela z ZSRR, któreby przechodziły przez obszary mniej strzeżone i umożliwiające akcję OP".
Komandor-symulant?
Samowolne wycofanie się "Orła" z sektora utrudniło działanie pozostałych okrętów podwodnych i bardzo kiepsko wpłynęło na morale załóg pozostałych jednostek.
7 września Kłoczkowski odebrał rozkaz z dowództwa floty, nakazujący przejście w rejon Pillau (Piławy), niemieckiej bazy morskiej. Jednak komandor tylko pozorował wykonywanie zadania, starając się unikać niebezpiecznych sytuacji. Coraz częściej skarżył się na stan zdrowia, a wśród jego podwładnych pojawiło się przekonanie, że dowódca symuluje chorobę. "Uparcie wychodził podtrzymywany przez oficerów bełkocząc niezrozumiale i siadał na pomoście koło koła ratunkowego" - opisywali później marynarze.
Zaniepokojony sytuacją dowódca floty kontradmirał Józef Unrug, polecił "wysadzić dowódcę w porcie neutralnym i działać dalej pod dowództwem zastępcy dowódcy, albo ostrożnie przyjść w nocy na Hel celem zmiany dowódcy".
Kłoczkowski potraktował słowa przełożonego jako zgodę na rejs do neutralnego Tallina. Dowództwo marynarki już przed wojną wydało bowiem zalecenie, by w razie konieczności nasze okręty podwodne zawijały do przyjaznej Polsce Estonii.
Ucieczka "Orła"
"Orzeł" dotarł do Tallina wieczorem 14 września. Estończycy nie byli jednak zachwyceni wizytą polskiego okrętu. Nocą podpłynęła do niego motorówka obsadzona marynarzami, którzy bez ostrzeżenia zaczęli przeskakiwać na pokład "Orła". Komandor po raz pierwszy wykazał się odwagą, nakazując uruchomić silniki i ruszyć do przodu, w efekcie czego napastnicy pospadali do wody.
Po kilku godzinach Kłoczkowski przesiadł się do motorówki, zabierając ze sobą "dwie duże walizki, maszynę do pisania i fuzję myśliwską". Dla załogi był to jednoznaczny sygnał, że dowódca nie zamierza już wrócić na okręt.
Niedługo później pierwszy oficer "Orła", kapitan Jan Grudziński, dowiedział się od estońskich marynarzy, że polska jednostka została internowana. Decyzja spowodowana była naciskiem Niemców. 16 września Estończycy przystąpili do rozbrajania okrętu. Zabrano mapy, wyładowano amunicję i część torped. Jednak 17 września, dzięki pomysłowości Grudzińskiego oraz brawurze pozostałych członków załogi, "Orłowi" udało się uciec z Tallina. Nie dogoniły go okręty estońskie, niemieckie i radzieckie, które wspólnie ruszyły w pościg.
Odpłynęli na wieczną wachtę
Bez map i uzbrojenia przeciwlotniczego, z opustoszałym magazynem torped, "Orzeł" przez cztery tygodnie po ucieczce realizował powierzone mu zadanie bojowe i tropił nieprzyjacielskie statki, aż do wyczerpania zapasów paliwa. 14 października jednostka dotarła do angielskiego portu Rosyth.
Od grudnia 1939 r. "Orzeł" pełnił służbę na Morzu Północnym. 8 kwietnia 1940 r. zatopił u wybrzeży Norwegii załadowany wojskami desantowymi niemiecki transportowiec "Rio de Janeiro". 23 maja 1940 r. polski okręt wypłynął w ostatni rejs, z którego już nie wrócił. Do dziś nie wiadomo, co spotkało "Orła", nie udało się też odnaleźć jego wraku.
Kapitan Grudziński i jego załoga, zostali pośmiertnie awansowani. Poprzedni dowódca okrętu wciąż przebywał wówczas w Tallinie. Po zajęciu Estonii przez Armię Czerwoną, Kłoczkowski został wywieziony do Moskwy a następnie osadzony w Kozielsku. Później trafił na krótko do armii Andersa, ale pod koniec 1941 r. wysłano go do Wielkiej Brytanii, gdzie stanął przed sądem. Po procesie wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszkał do końca życia. Początkowo pływał na statkach handlowych, później prowadził małą farmę i pracował w stoczni. Zmarł 1 października 1962 r w Portsmouth.
Rafał Natorski