Komandor-symulant?
Samowolne wycofanie się "Orła" z sektora utrudniło działanie pozostałych okrętów podwodnych i bardzo kiepsko wpłynęło na morale załóg pozostałych jednostek.
7 września Kłoczkowski odebrał rozkaz z dowództwa floty, nakazujący przejście w rejon Pillau (Piławy), niemieckiej bazy morskiej. Jednak komandor tylko pozorował wykonywanie zadania, starając się unikać niebezpiecznych sytuacji. Coraz częściej skarżył się na stan zdrowia, a wśród jego podwładnych pojawiło się przekonanie, że dowódca symuluje chorobę. "Uparcie wychodził podtrzymywany przez oficerów bełkocząc niezrozumiale i siadał na pomoście koło koła ratunkowego" - opisywali później marynarze.
Zaniepokojony sytuacją dowódca floty kontradmirał Józef Unrug, polecił "wysadzić dowódcę w porcie neutralnym i działać dalej pod dowództwem zastępcy dowódcy, albo ostrożnie przyjść w nocy na Hel celem zmiany dowódcy".
Kłoczkowski potraktował słowa przełożonego jako zgodę na rejs do neutralnego Tallina. Dowództwo marynarki już przed wojną wydało bowiem zalecenie, by w razie konieczności nasze okręty podwodne zawijały do przyjaznej Polsce Estonii.