Koniec kół zapasowych?
Na właśnie zakończonej imprezie Michelin Challenge Bibendum 2011 w Berlinie, na której eksperci z całego świata i koncerny motoryzacyjne prezentowały swoje osiągnięcia z dziedziny alternatywnych napędów pojazdów, firma Michelin zademonstrowała działanie samonaprawiającej się opony. Jak zapowiada francuski producent ogumienia, opony te zrewolucjonizują rynek, a z bagażników naszych aut znikną koła zapasowe.
Michelin, na podstawie przeprowadzonych badań, stwierdził, że w Europie opony ulegają przebiciu średnio co 75 tysięcy kilometrów, natomiast w południowo-wschodniej Azji aż co 3 tysiące kilometrów. Podjęto więc prace nad ogumieniem, które samo reperowałoby ubytki. Jak to możliwe? Niestety Michelin, w obawie przed konkurencją, nie chce zdradzić szczegółów technologicznych. Opona jest jeszcze w fazie testów. Zasada działania jest następująca - dzięki specjalnie dobranej mieszance gum, momentalnie po przebiciu bieżnika, opona sama wypełnia dziury, nie powodując przy tym żadnych zmian w prowadzeniu auta.
Testy pokazowe na Michelin Challenge Bibendum 2011 udowodniły, że opona naprawdę działa. Najeżdżając na kolejne gwoździe i kawałki szkła ciśnienie w oponie nie ulegało zmianie. Proces samoodbudowania się ubytków jest bardzo szybki i bezpieczny - kierowca, ani pasażerowie nie odczują zmian w czasie jazdy. Oczywiste jest, że samonaprawiające się opony mają swoją wytrzymałość i nie zniosą każdej sytuacji drogowej. Ubytek zostanie wypełniony jedynie wtedy, gdy średnica dziury będzie mniejsza niż 6 milimetrów.
Oprócz ewidentnej zalety tego rozwiązania, jakim jest wygoda kierowcy, który nie musi zakładać koła zapasowego, sporym atutem jest też aspekt ekologiczny. Wprowadzenie takiego ogumienia ograniczyłoby zapotrzebowanie na opony zapasowe, a ponadto, gdyby "zapasy" rzeczywiście znikłyby z samochodów, to pozwoliłoby to na ograniczenie masy pojazdów. Wyjęcie z bagażnika koła zapasowego oraz narzędzi niezbędnych do jego zmiany spowoduje mniejsze zużycie paliwa.
Gdyby opona pozytywnie przeszła testy, to Michelin wprowadzi ją na rynek. Z pewnością początkowo będzie to sporo droższe rozwiązanie niż standardowe "gumy", jednak eksploatacja może być tańsza. Po pierwsze, nie będziemy zmuszeni do częstych wizyt u wulkanizatora. Po drugie, mieszanka, jak zapewnia Michelin, będzie trwalsza, a przez to opony będą się wolniej zużywać. Po trzecie wreszcie, rozwiązanie to pozwoli na ograniczenie masy pojazdu o mniej więcej 30 kg.
Michelin zapowiada rewolucję. Czekamy zatem na wprowadzenie opon na rynek, prawdopodobnie jednak nie nastąpi to szybciej niż za trzy lata.