CiekawostkiKrólowa Bona próbowała zmienić kulinarne gusta Polaków. Z marnym skutkiem

Królowa Bona próbowała zmienić kulinarne gusta Polaków. Z marnym skutkiem

Mało jest równie rozpowszechnionych mitów historycznych. Według co drugiego podręcznika do historii i przynajmniej kilku różnych książek kucharskich to właśnie słynna królowa z włoskiego rodu nauczyła Polaków jeść włoszczyznę. Ile w tym prawdy?

Bona Sforza była wielką miłośniczką kuchni. Nie znaczy to, że lubiła dużo jeść. Wręcz przeciwnie. Uważała, że powinno się jeść mało, ale dobrze. Z zażenowaniem patrzyła na polski sposób ucztowania, sprowadzający się najczęściej do nieposkromionego obżarstwa i opilstwa. Wydawane przez nią bankiety miały zupełnie inny charakter. Jedzenie było na nich mniej obfite, za to przygotowane z wielkim kunsztem, dbałością o przyprawy, luksusowe dodatki i modne przepisy. O wadze, jaką przywiązywała Bona do wykwintnej kuchni, świadczą już same rachunki królewskie.

Królowa Bona próbowała zmienić kulinarne gusta Polaków. Z marnym skutkiem
Źródło zdjęć: © domena publiczna

20.01.2016 | aktual.: 04.04.2016 15:53

Kosztowne gusta

Rokrocznie dwór królowej wydawał na zakup składników i utrzymanie służby kuchennej tysiące florenów. Zawsze też były to kwoty wyższe niż wydatki na kuchnię ponoszone przez jej męża Zygmunta Starego - mimo że król miał dużo liczniejszy dwór, a do tego na co dzień podejmował ucztami znamienitych gości. Przykładowo w roku 1539 Bona przeznaczyła na potrzeby kulinarne 6429 florenów. Oszczędny Zygmunt - tylko 4065.

W wąskim kręgu wawelskiego dworu podejście Bony do kuchni było małą rewolucją. Chciałoby się w tym miejscu dodać, że rewolucja ta wyszła także poza mury monarszej siedziby i rozlała się po kraju, przynosząc każdej polskiej rodzinie kalafior, kapustę i karczochy. Popularny mit o królowej, która nauczyła Polaków jeść włoszczyznę, jest jednak właśnie tym. Mitem.

Obraz

Najwyższa pora zweryfikować kulinarne zasługi wielkiej królowej (fot. Creative Commons)

Jeden Polak zje za pięciu Włochów

W rzeczywistości obyczaje kulinarne, którym hołdowała Bona, nie zrobiły zbyt dobrego wrażenia na polskich dostojnikach i dworzanach. Powszechnie żartowano sobie na Wawelu z "Włoszków, co cienko jadają". Sami Włosi odpowiadali ze wstrętem, że "jeden Polak zje za pięciu Włochów". Jakby tego było mało, włoska kuchnia ogółem odstręczała szesnastowiecznych Polaków. Na italskie przysmaki narzekał Jan Kochanowski, krytykował je też Mikołaj Rej. I Bona niewiele w tej kwestii mogła zmienić.

Twarde dane pokazują, że nie zdołała przekonać nawet własnego męża i syna. Wedle zachowanych rachunków na stół króla wciąż zamawiano te same składniki, co przed stuleciem, a potrawy przygotowywano w myśl receptur pamiętających przynajmniej czasy Andegawenów. Włoskie przepisy miały się upowszechnić dopiero dwa wieki później.

Obraz

Bona nie zdołała przekonać do swoich gustów nawet własnego męża (źródło: domena publiczna)

Pierwsza Włoszka w Krakowie? Raczej pięćsetna

Z drugiej strony prawdą jest, że Bona na swoje potrzeby importowała wielkie ilości włoskich owoców i warzyw. Sprowadzała pomarańcze, cytryny, granaty, oliwki, migdały oraz - rzecz jasna - szeroko rozumianą włoszczyznę. Nie znaczy to jednak, że dopiero dzięki niej Polacy poznali smaki Południa. Zanim Bona w ogóle usłyszała o Polsce, w Krakowie już mieszkało kilkuset Włochów. Pomiędzy obydwoma krajami trwały ożywione kontakty, synowie najlepszych polskich rodów tradycyjnie wyjeżdżali do Włoch na naukę. Odwiedzali chociażby Rzym, gdzie tytuł doktora nauk można było uzyskać - za odpowiednią opłatą - w zaledwie dwa tygodnie. Z pewnością wracając, przywozili ze sobą do Polski także nowo poznane warzywa.

Ponownie potwierdzenie można znaleźć w rachunkach dworu królewskiego. Wynika z nich, że sałatę, kalafior i kapustę zdarzało się pałaszować już Jagielle. Bona ze swojej strony przyczyniła się przede wszystkim do... utrwalenia zapożyczonego z jej ojczyzny słownictwa. W efekcie po dziś dzień jemy kapustę kiszoną, a nie - dajmy na to - Sauerkraut. Z tego samego powodu mamy też nad Wisłą "włoszczyznę" - określenie, którego na dobrą sprawę nie sposób przetłumaczyć na jakikolwiek inny język.

Tekst opublikowany we współpracy z serwisem Ciekawostkihistoryczne.pl
Przeczytaj również artykuł: **[

Tłusta, brzydka wiedźma? W żadnym razie. Bona Sforza wyglądała zupełnie inaczej! ]( http://ciekawostkihistoryczne.pl/2014/12/01/tlusta-brzydka-wiedzma-w-zadnym-razie-bona- sforza-wygladala-zupelnie-inaczej/ )**

Autor: Kamil Janicki - redaktor naczelny "Ciekawostek historycznych". Historyk, publicysta i pisarz. Autor książek wydanych w łącznym nakładzie prawie 150 000 egzemplarzy, w tym bestsellerowych "Pierwszych dam II Rzeczpospolitej", "Upadłych dam II Rzeczpospolitej", "Dam złotego wieku" i "Epoki hipokryzji". W listopadzie 2015 roku ukazała się jego najnowsza książka: "Żelazne damy. Kobiety, które zbudowały Polskę".

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)