AlkoholeKrólowie autostrad

Królowie autostrad

Królowie autostrad

None

Z XF-a wysiadam bardzo niechętnie. Jeśli gdzieś przyznają tytuł modnego wnętrza w kategorii motoryzacja to nagrodę za rok 2008 powinien zgarnąć Jaguar.

Detale w postaci elektrycznie obracających się nawiewów powietrza czy wysuwającego się pokrętła do wybierania biegów robią wrażenie na wszystkich pasażerach a dla dyskretnego, błękitnego oświetlenia wnętrza warto nadłożyć drogi, by do celu dotrzeć już po zmroku. Obszyta skórą deska rodzielcza z metalowymi wstawkami wygląda świetnie.

Jakość wykończenia też bez zarzutów. Do momentu, gdy filcowa wykładzina pod kolumną kierowniczą nagle opada na moje stopy. Ups!

1 / 8

Królowie autostrad

Obraz
© Błażej Żuławski

To drobne potknięcie łatwo wybaczyć słuchając muzyki ze świetnego systemu audio Bowers & Wilkins.

Nie dość, że wyposażono je w złącze do iPoda to jeszcze odtwarzaczem można sterować bezpośrednio z dotykowego ekranu. Intuicyjne menu, ciekawa grafika, trudno o coś prostszego a zarazem lepszego.

Z dźwiękiem audio mierzy się benzynowe V8 wyposażone w kompresor. To on tak intrygująco mruczy tłumiąc tradycyjny bulgot widlastego silnika.

Jego 416 KM to najwyższa moc spośród całej trójki. Dziwne, nie czuć tego, choć trudno narzekać na problemy z przyspieszaniem czy wyprzedzaniem. Potężny silnik dostaje zadyszki dopiero po przekroczeniu 230 km/h.

Każde drgnięcie wskazówki prędkościomierza w prawo zajmuje coraz więcej czasu, ale po dłuższych negocjacjach udaje się osiągnąć obiecywane przez Jaguara 250 km/h

2 / 8

Królowie autostrad

Obraz
© Błażej Żuławski

Samochód przy tej prędkości jest bardzo stabilny, ale czuły układ kierowniczy w położeniu centralnym zmusza kierowcę do pełnej koncentracji.

To, co przy jeździe krętymi drogami jest zaletą, na autostradzie zaczyna przeszkadzać. No i jeszcze zawieszenie z aktywnym tłumieniem CATS.

Komfortowe, ale felgi o średnicy 20 cali to już przesada nawet na tutejszych, równych drogach. Zużycie paliwa? Samochód pochłania go tyle, ile akurat uzna za stosowne, ale trudno zejść poniżej 13 l/100 km. W efekcie tankowanie wypada góra co 400 km.

3 / 8

Szybki, ale nudny

Obraz
© Błażej Żuławski

Po przerwie na tankowanie wślizguję się do czarnego jak studnia wnętrza Lexusa.

Hm, to, co parę lat temu uchodziło tu za przyzwoite plastiki, pojawiło się teraz także w samochodach niższej klasy.

Miękkie materiały i dobra jakość wykonania już nie wystarczą, by zanęcić klientów z grubymi portfelami. Sporo tu też sprzeczności.

Na wygląd zestawu zegarów z aktywnie reagującym podświetleniem wydano grube pieniądze a na honorowym miejscu deski zamontowano elektroniczny zegarek z zielonym wyświetlaczem. Toyota musiała ich kupić kilkadziesiąt milionów w latach 80. i wciąż pozbywa się zapasów z magazynu.

To samo chyba dotyczy wstawek z pseudodrewna, które w wątpliwy sposób zdobią wnętrze. Dobrze, że wygodne fotele mają szeroką regulację i są obite bardzo miękką skórą. Ergonomia to też nie najmocniejsza strona wnętrza Lexusa. Przyciski porozrzucano po całym wnętrzu a numer całodobowego telefonu do gościa, który ukrył regulację lusterek w szufladce na wysokości lewego kolana powinien by wyryty na samym środku kierownicy. Szkoda, że tych wszystkich niedociągnięć nie poprawiono podczas niedawnego liftingu.

Zamiast na kabinie, skupiono się na silniku i skrzyni biegów. Cały zespół napędowy przeniesiono z większego Lexusa LS 460. Mamy więc widlastą ósemkę o mocy 347 KM z kosmicznymi technologiami (między innymi dwa wtryskiwacze, bezpośredni i pośredni, na cylinder) i ośmiobiegową automatyczną przekładnię.

4 / 8

Królowie autostrad

Obraz
© Błażej Żuławski

Z początku myślałem, że to głupia licytacja na liczby, bo niby po co komu osiem biegów skoro dotychczas z powodzeniem wystarczało sześć.

Gdy jednak na autostradzie A9 pod Berlinem wdeptuję gaz do końca a skrzynia redukuje z ósemki na czwórkę wreszcie rozumiem o co chodzi. Przyspieszenie, nawet powyżej 200 km/h robi niesamowite wrażenie. Najlepsze następuje gdy wskazówka prędkościomierza opiera się już o ogranicznik przy 260 km/h a samochód nadal się rozpędza! Po dłuższej jeździe Lexusa mam już jednak trochę dość.

Układ kierowniczy jest mało precyzyjny a hamulce trudno odpowiednio dozować. W efekcie trzeba się mocno skupiać podczas jazdy z dużymi prędkościami i ciągle wprowadzać drobne poprawki na kierownicy. Lexus mocno ogranicza kierowcę nie pozwalając na zmianę ustawień nawigacji w czasie jazdy.

To samo z wbudowanym telefonem - chcesz wystukać numer na ekranie dotykowym, musisz się zatrzymać, albo... sięgnąć do komórki połączonej z systemem samochodu za pośrednictwem Bluetooth. To po co mi taki zestaw głośnomówiący? Szczególnie na drodze, gdzie nie mam zbyt wielu okazji do postoju?

Właśnie, tankowanie wypada co 500 km. 12 l/100 km to zasługa płynnego ruchu na niemieckiej autostradzie czy lepszej jakości benzyny? Trudno powiedzieć, ale w Polsce GS 460 palił średnio dwa litry więcej na setkę.

5 / 8

Prekursor nowej mody

Obraz
© Błażej Żuławski

Skoro o paliwie mowa. Mercedes CLS 320 CDI w odróżnieniu od dwóch pozostałych samochodów jeździ na oleju napędowym. Co zatem robi w tym zestawieniu?

Jego silnik, trzylitrowe, V6 może rozwija moc “tylko” 224 koni, ale dzięki turbosprężarce daje do dyspozycji aż 540 Niutonometrów. A to właśnie moment obrotowy pozwala sprawnie nabierać szybkości. Szkoda, że siedmiobiegowa skrzynia reaguje z lekkim opóźnieniem i to nawet po wybraniu trybu Sport.

Rozumiem, że liczy się głównie miękkość i płynność zmiany biegów, ale automaty konkurencji są po prostu szybsze i już. Tam, gdzie Jaguar przymierza się do drugiego postoju po paliwo, Mercedes dopiero daje znać o konieczności uzupełnienia zbiornika. Przy bardzo ostrej jeździe potrafi zużyć grubo ponad 10 litrów na setkę, ale podczas równej, choć szybkiej jazdy wystarczy mu zaledwie osiem. I tu tkwi siła turbodiesla.

Rzadziej trzeba się zatrzymywać, łatwiej utrzymać wysoką średnią prędkość a silnik wyciszono tak dobrze, że niemal nie słychać jakie paliwo płynie w jego przewodach.

6 / 8

Królowie autostrad

Obraz
© Błażej Żuławski

CLS także przeszedł ostatnio subtelny lifting, ale tu powodów do poprawek było niewiele.

W końcu to ten samochód zapoczątkował modę na sedany o liniach coupe, którą podchwycili Jaguar i Lexus a ostatnio nawet VW wypuszczając Passata CC. Drobne zmiany u Mercedesa zaszły w tylnych lampach, które teraz wyposażono w diody LED oraz w kształcie lusterek. Wnętrze, szczególnie w jasnych kolorach prezentuje się bardzo wytwornie, także jakość wykończenia mocno się poprawiła. Wygląda na to, że Mercedes wraca do dawnej świetności.

Zawieszenie pracuje bardzo mięsiście, nie ma mowy o żadnych stukach. Przy dużych prędkościach samochód jest niezwykle stabilny. Od razu czuć, że urodził się przy najszybszych drogach świata. Autostrady w okolicach Sztutgartu są świetnym poligonem doświadczalnym, jednak my nie zapuszczaliśmy się aż tak daleko.

7 / 8

Ostatnia próba

Obraz
© Błażej Żuławski

By lepiej poznać zalety i obnażyć wady królewskiej trójki wybraliśmy się do ośrodka treningowego ADAC w Linthe pod Berlinem.

Na specjalnie zaaranżowanym górskim odcinku drogi Jaguar nie potrafił się odnaleźć wypychając przód na zewnątrz łuków i coraz donośniej stukając przednim zawieszeniem. W efekcie zakończył podróż w serwisie z wypiętym łącznikiem stabilizatora przedniej osi.

Lexus po wyłączeniu elektroniki zaskoczył chęcią do pokonywania zakrętów w kłębach dymu z tylnych opon, ale irytował kiepskim układem kierowniczym. A Mercedes?

8 / 8

Królowie autostrad

Obraz
© Błażej Żuławski

Mimo niewyłączalnego ESP pozwalał na lekkie uślizgi dając sporo przyjemności, szczególnie na mokrej nawierzchni. Szkoda tylko, że reagował na gaz tak ospale.

Gdyby dało się połączyć silnik i skrzynię Lexusa z sylwetką Mercedesa i wnętrzem Jaguara, mielibyśmy najlepszy samochód na autostrady, ale póki co wybrałbym Jaguara i cieszył oko widokiem każdego mijanego CLS-a.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)