DziewczynyKuriozalne bronie atomowe

Kuriozalne bronie atomowe

Kuriozalne bronie atomowe

23.01.2012 | aktual.: 27.12.2016 15:13

None

Broń atomowa to najbardziej śmiercionośny rodzaj uzbrojenia, jaki do tej pory udało się wymyślić ludzkości.

Wyścig zbrojeń z okresu Zimnej Wojny sprawił jednak, że niektóre pomysły na wykorzystanie ładunków atomowych w nowych broniach były nie tyle przerażające, co po prostu... kuriozalne. Co gorsza, kilka z tych projektów, zostało nie tylko zrealizowanych, ale także wyprodukowane bomby zostały detonowane. W jednym przypadku za poligon posłużyła sporych rozmiarów wyspa.

Z kolei o innym projekcie krąży legenda, że mógł trafić w ręce islamskich terrorystów. Miejmy nadzieję, że nigdy nie będzie nam dane sprawdzić, czy stało się tak faktycznie. Poznajcie pięć dziwacznych pomysłów na wykorzystanie broni atomowej!

KP/PFi

1 / 5

M388 Davy Crockett

Obraz
© PD

Okazuje się, że ładunki nuklearne wcale nie muszą być przenoszone za pomocą samolotów czy rakiet - wystarczy wyrzutnia i stojak, który wygląda niemal jak radziecka taczanka. Teoretycznie Crocketty miały być ustawione na granicy Niemiec Zachodnich lub wożone przez żołnierzy na jeepach, by w razie agresji wojsk Układu Warszawskiego odpalić w ich kierunku ładunki atomowe i skazić teren, pozwalając NATO na mobilizację sił.

W praktyce okazało się, że Crocketty miały tak niską celność i siłę rażenia (przy stosunkowo wysokich efektach skażenia terenu), że nie zdołałby zniszczyć nacierającego przeciwnika. Chyba, że mówimy o długofalowych skutkach choroby popromiennej. Ostatecznie Amerykanie wycofali się z pomysłu.

2 / 5

M65 Atomic Annie

Obraz
© PD

"Atomowa Ania" to pomysł niebagatelny - było to pierwsze działo dysponujące nuklearną amunicją. Początkowo Amerykanie mieli problemy ze skonstruowaniem odpowiednio małych ładunków atomowych, ale już w roku 1949 prace zakończyły się sukcesem (pocisk o kalibrze 280 milimetrów).

I choć nazwa działa to "Ania", a pociski stosunkowo niewielkie, koncepcja upadła z powodu rozmiarów Atomic Annie, a raczej jej wagi. Całe działo miało w przybliżeniu wymiary 3x5 metrów i horrendalną masę w postaci około 74 ton! To ostatnie sprawiało, że "Ania" była mało mobilna i trudna do transportowania, co znacznie obniżało jej wartość bojową. Pojeździła sobie po amerykańskim poligonie i to wszystko.

3 / 5

MK-54 SADM

Obraz
© PD

"Walizkowa bomba atomowa" to nie wymysł scenarzystów filmów o Jamesie Bondzie, ale realny projekt, nad którym pracowano w USA i ZSRR w latach 60. Stała się sekretną bronią KGB. Amerykańska wersja zakładała "pakowanie" bomby do specjalnych plecaków, które następnie byłyby umieszczane przez spadochroniarzy lub innych żołnierzy w strategicznych miejscach i po określonym czasie wybuchały.

Skok spadochronowy z bombą atomową na plecach - to musiały być emocje, nawet jeśli odbywało się to tylko podczas ćwiczeń. Projekt, który miał wszelkie perspektywy na sianie prawdziwego spustoszenia, zarzucono, choć jeszcze w 2004 roku Rosjanie przyznali, że posiadali bomby tego typu. Aż strach pomyśleć, do czego mogłoby dojść, gdyby walizkowe bomby atomowe znalazły się na wyposażeniu terrorystów!

4 / 5

Blue Peacock

Obraz
© PD

To brytyjski projekt, który podobnie jak Crockett miał być zastosowany w Niemczech na wypadek agresji wojsk Układu Warszawskiego. "Niebieskie pawie", czyli coś w rodzaju zdalnie detonowanych atomowych min, w założeniach miały być zakopane w ziemi, gdzie czekałyby na właściwy moment.

Istniały dwie możliwości odpalenia takiego ładunku: z efektem natychmiastowym lub 8- dniowym opóźnieniem. Ogromna siła rażenia (nawet 10 kiloton) miała skutecznie obezwładnić przeciwnika. Praktyka zweryfikowała te śmiałe plany - okazało się, że niskie temperatury panujące w glebie mogłyby skutecznie uszkadzać mechanizm sterujący detonacją, tym samym sprawiając, że mina stawałaby się bezużyteczna. Projekt upadł.

5 / 5

AN 602 czyli Car Bomba

Obraz
© CC 3.0/Croquant

Ten projekt nie tylko powstał, ale również został zrealizowany zgodnie ze swoimi założeniami. Car Bomba to największa w historii świata bomba atomowa, jaką zdetonowano.

Na szczęście obyło się bez ofiar - kuriozalny w tym radzieckim projekcie jest nie tyle rozmiar bomby, ale jej cel: propaganda i zastraszenie Zachodu. Bombę zrzucono z pokładu bombowca Tu-95 w 1961 roku na niezasiedlony archipelag Nowa Ziemia u północnych wybrzeży Związku Radzieckiego.

Jej moc wynosiła 50 megaton, a kula ognista miała promień o długości 4000 metrów. Wystarczyło znaleźć się w odległości 100 kilometrów od miejsca wybuchu, by doznać poparzeń III stopnia, a wyzwolona energia była według szacunków 10 razy większa od łącznej energii broni wytworzonej podczas całej II wojny światowej. Czego się nie robi dla propagandy...

KP/PFi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (29)