Trwa ładowanie...
11-10-2013 11:45

Leon Czolgosz - Polak, który zastrzelił amerykańskiego prezydenta

Leon Czolgosz - Polak, który zastrzelił amerykańskiego prezydentaŹródło: Domena publiczna
d3t96cc
d3t96cc

Tragiczna śmierć z ręki zamachowca przedwcześnie zakończyła kadencję czterech amerykańskich prezydentów. Jednym z nich był William McKinley, którego zastrzelił syn polskich emigrantów. "Zabiłem go, bo był wrogiem dobrych, pracujących ludzi" - tłumaczył Leon Czolgosz, siadając na krześle elektrycznym.

Po internecie wciąż krąży czarno-biały film o wszystko mówiącym tytule: "Egzekucja Czolgosza z panoramą więzienia w Auburn". Na początku oglądamy ponury budynek słynnego aresztu stanowego pod Nowym Jorkiem. Później przenosimy się do jednego z pomieszczeń, do którego czterech policjantów wprowadza młodego mężczyznę w marynarce. Sadzają go na krześle i krępują pasami. Na głowie skazańca umieszczają stalowy hełm doprowadzający zabójcze napięcie. Po chwili przez jego ciałem szarga kilka wstrząsów.

Wbrew pozorom film nie jest zapisem prawdziwej egzekucji Leona Czolgosza, zabójcy 25. prezydenta Stanów Zjednoczonych. To inscenizacja przygotowana kilkanaście dni później przez wytwórnię Thomasa Edisona, genialnego wynalazcy i konstruktora (m.in. twórcy krzesła elektrycznego, którego po raz pierwszy użyto w 1890 r., w więzieniu w Auburn).

Kiedy powstawał ten film, po Leonie Czolgoszu nie pozostał już żaden ślad, ponieważ jego trumnę zalano stężonym kwasem siarkowym.

d3t96cc

Oczytany młodzieniec

Zabójca amerykańskiego prezydenta urodził się w 1873 r., w Detroit, w rodzinie Czołgoszów - polskich emigrantów, którzy przypłynęli "za chlebem" do Stanów Zjednoczonych. W poszukiwaniu lepszego życia liczna familia często zmieniała miejsce zamieszkania, przemieszczając się po stanach Michigan, Pensylwania i Ohio.

Leonowi nie przeszkodziło to w ukończeniu szkoły i opanowaniu języka angielskiego. Młodzieniec bardzo lubił czytać, czym wyróżniał się na tle mało wykształconego rodzeństwa. Na początku lat 90. XIX wieku Czolgosz (pozbycie się "ł" z nazwiska miało ułatwić Amerykanom jego wymawianie) rozpoczął pracę w hucie szkła. Po kolejnej przeprowadzce, do Cleveland, znalazł zatrudnienie w fabryce kabli, gdzie zetknął się z ideami anarchistycznymi, które wywarły wielki wpływ na życie Leona i - w konsekwencji - zaprowadziły go na krzesło elektryczne.

Na zdjęciu: Leon Czolgosz - Polak, który zastrzelił amerykańskiego prezydenta (fot. Domena publiczna)

d3t96cc

Pod wpływem brukowców

W 1893 r. Czolgosz uczestniczył w strajku robotników, domagających się podwyżki płac. Po powrocie do pracy, w obawie przed represjami zaczął posługiwać się przebranym nazwiskiem - Fred Nieman.

Jednak w fabryce kabli nie zagrzał długo miejsca. Rodzina Czolgoszów kupiła gospodarstwo niedaleko Cleveland, a Leon zajął się pracą na roli. Cały czas dużo czytał. Pewnego dnia w jego ręce trafił magazyn z tekstem opisującym zabójstwo włoskiego króla Umberta I, dokonane przez anarchistę Gaetano Bresciego. Artykuł zafascynował go do tego stopnia, że wyciął go z gazety i cały czas nosił przy sobie.

d3t96cc

Prawdopodobnie Czołgosz był wówczas także pod dużym wpływem "żółtej prasy", czyli brukowców wydawanych przez słynnego Williama Randolpha Hearsta (pierwowzór głównego bohatera filmu "Obywatel Kane"), które w niewybredny sposób atakowały działalność prezydenta Williama McKinleya.

Czolgosz uczęszczał również na wykłady "papieżycy amerykańskiego anarchizmu" - Emmy Goldman, wzywającej do walki o stworzenie sprawiedliwego i bezklasowego społeczeństwa. Według niej chęć naprawiania krzywd społecznych uzasadniała nawet akty przemocy.

Prawdopodobnie pod wpływem tej ideologii w głowie młodego mężczyzny narodził się pomysł zamordowania amerykańskiego prezydenta, którego uważał za symbol ucisku "klasy pracującej".

d3t96cc

Do trzech razy sztuka...

Leon Czolgosz dobrze przygotował się do zamachu. Z gazet dowiedział się, że w dniach 4-6 września 1901 roku wybrany kilka miesięcy wcześniej na drugą kadencję William McKinley odwiedzi Wystawę Panamerykańską, która odbywała się w Bufflo.

Czolgosz pojawił się w tym mieście już kilka dni wcześniej. W jednym ze sklepów z bronią kupił sześciostrzałowy rewolwer marki Iver Johnson. Początkowo planował zastrzelić prezydenta 4 września, po jego przyjeździe do Bufflo. Jednak na stacji kolejowej było tak tłoczno, że postanowił poczekać na lepszą sposobność.

Kolejną próbę podjął następnego dnia. Mimo ogromnego tłoku Czolgoszowi udało się podejść bardzo blisko schodzącego z trybuny prezydenta, ale znów musiał się wstrzymać, ponieważ McKinley zmierzający do powozu był ubrany identycznie jak kilku towarzyszących mu mężczyzn i zamachowiec nie był pewien, który z nich jest właściwym celem.

d3t96cc

Dopiero trzeciego dnia - 6 września, do anarchisty uśmiechnęło się szczęście. Ustawił się w kolejce osób chcących uścisnąć dłoń prezydenta. Stojąc przed McKinleyem wycelował zawinięty w chusteczkę rewolwer i oddał dwa strzały.

Śmierć prezydenta

Zanim prezydent stracił przytomność zdążył krzyknąć do członków swojej ochrony, by nie robili krzywdy zamachowcy. Po kilkudziesięciu minutach William McKinley trafił do szpitala. Początkowo wydawało się, że jego obrażenia nie są bardzo poważne. Zabieg usunięcia kul tkwiących w ciele wykonał Matthew Mann - renomowany chirurg, który jednak nie miał wcześniej do czynienia z ranami postrzałowymi (specjalizował się w ginekologii). Lekarz przegapił uszkodzenie trzustki, które w konsekwencji doprowadziło do śmierci prezydenta osiem dni po zamachu.

Leon Czolgosz przebywał już wtedy w więzieniu. Został zatrzymany zaraz po oddaniu strzałów. Nie stawiał oporu. Stwierdził tylko: "Żaden człowiek nie powinien mieć tyle władzy".

d3t96cc

Pod komisariatem, w którym przesłuchiwano zamachowca zgromadził się tłum domagający się linczu na zabójcy prezydenta. Czolgosz podał policjantom fałszywe nazwisko - Fried Nieman i przyznał, że motywem jego czynu była ideologia anarchistyczna.

Na zdjęciu: William McKinley, dwudziesty piąty prezydent USA (fot. Domena publiczna)

Trumna w kwasie

W czasie procesu, który rozpoczął się kilkanaście dni po śmieci McKinleya nie był już tak rozmowny. Nie współpracował nawet z adwokatem chcącym udowodnić, że zamachowiec był szalony.

Sąd nie miał wątpliwości i skazał Leona Czolgosza na karę śmierci. Wyrok wykonano 9 października 1901 r. Zanim zabójczy ładunek elektryczny przeszył jego ciało, anarchista oświadczył: "Zabiłem prezydenta, bo był wrogiem dobrych ludzi, ludzi pracy na całym świecie".

Władze obawiały się, że grób zamachowca będzie bezczeszczony. Dlatego zrezygnowano z tradycyjnego pochówku. Trumnę Czolgosza zalano stężonym kwasem siarkowym, a jego rzeczy osobiste spalono.

Rafał Natorski

d3t96cc
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3t96cc