CiekawostkiLista 10 najbardziej poszukiwanych przestępców

Lista 10 najbardziej poszukiwanych przestępców

Sporządzona przez FBI lista najbardziej poszukiwanych przestępców, to nie tylko zbiór największych męt, łotrów, szumowin, morderców i zwyrodnialców, jacy kiedykolwiek stąpali po amerykańskiej ziemi, ale również kawał historii tego kraju oraz znakomite odzwierciedlenie zmieniających się czasów. Kto o niej nie słyszał? Czternastego marca bieżącego roku ta niechlubna lista obchodziła sześćdziesiąte urodziny.

Lista 10 najbardziej poszukiwanych przestępców
Źródło zdjęć: © AFP

13.07.2010 | aktual.: 13.07.2010 15:24

Na początku, zestawienie TOP10 FBI w formie plakatu z wizerunkami najgorszych z najgorszych, wisiało na pocztach, w bankach oraz innych miejscach publicznych. Można zatem zaryzykować stwierdzenie, że stało się ono częścią amerykańskiego krajobrazu - nieodłączną częścią Ameryki. Obecnie, w dobie nowszych kanałów komunikacyjnych, wizerunki dziesięciu najbardziej poszukiwanych przestępców spotkać można na billboardach, w telewizji, Internecie, a nawet - w tak bardzo popularnych ostatnio - serwisach społecznościowych. Dzięki temu nawet najgorszym zbirom w XXI wieku nie tak łatwo pozostać w ukryciu. Jednak do tego miejsca w historii wiodła daleka droga. Zatem jak to się wszystko zaczęło?

Dociekliwy reporter i dziesięciu złych ludzi

Co ciekawe, pierwotnie lista najbardziej poszukiwanych nie była autorską inicjatywą FBI. Do jej powstania przyczynił się pewien ambitny reporter James F. Donovan, który wystosował do "Biura" zapytanie następującej treści: "Kim najtwardsi faceci jakich szukacie?". Dziennikarz w odpowiedzi uzyskał zestawienie 10 nazwisk, wśród których znajdowało się czterech zbiegłych więźniów, dwóch podejrzanych o kradzież, trzech naciągaczy i jeden rabuś banków. Wszyscy oni trafili następnie na pierwszą stronę ogólnokrajowego dziennika.

To właśnie publikacja Donovana zmieniła dzieje Ameryki. Może się to wydawać stwierdzeniem postawionym odrobinę na wyrost, jednak faktem jest, że ów artykuł z 1949 roku przyczynił się w bardzo dużym stopniu do aresztowania i osądzenia olbrzymiej liczby najgorszych przestępców za oceanem. Co więcej, można również powiedzieć, że dzięki temu zmienił się także sposób w jaki działało samo FBI. Lecz i to jeszcze nie wszystko - artykuł przyczynił się do odkrycia nowej, potężnej siły w walce z przestępczością, jaką okazało się być... społeczeństwo.

W dniu w którym ukazał się materiał, w siedzibie Federalnego Biura Śledczego zawrzało. Rozdzwoniły się telefony, listonosze nie nadążali z korespondencją, zaś sami agenci otrzymali setki przydatnych informacji na temat obecnego miejsca przebywania kilku spośród najgroźniejszych oprychów, co umożliwiło ich późniejsze ujęcie. Publikacja okazała się zatem sukcesem, a jednocześnie przełomem. Dopiero za jej sprawą, John Edgar Hoover (ówczesny szef FBI) oraz jego współpracownicy uzmysłowili sobie, jak wielki potencjał tkwi we współpracy z cywilami.

W rok od ukazania się artykułu powstała pierwsza oficjalna lista 10 najbardziej poszukiwanych przestępców. Miało to miejsce 14 marca 1950 roku. Numerem jeden był wówczas niejaki Thomas J. Holden, rabuś który zabił swoją żonę oraz jej dwóch braci. Dzięki publikacji zestawienia, mężczyzna został złapany w niespełna dwanaście miesięcy później.

Niekoniecznie najgorsi, czyli metody doboru na listę

Wielu z Was zastanawia się na pewno, w jaki sposób wybiera się parszywą dziesiątkę. Przyznajemy, że jest to zagadnienie dość interesujące. Okazuje się bowiem, że kryteria doboru nie są tak oczywiste, jak mogłoby się zdawać. Co więcej, przesłanki dodania przestępcy do listy często nie są związane z kalibrem popełnionego przez niego przestępstwa, lecz wynikają z potrzeb marketingowych i medialnych.

Przede wszystkim należy odnotować, że dla każdego agenta FBI uchwycenie kogoś z niesławnej dziesiątki jest niemałym dokonaniem, które wiąże się ze swego rodzaju prestiżem i uznaniem wśród partnerów oraz opinii publicznej. Dlatego też, jak twierdzi agent Brad Garrett, jest to "spełnienie marzeń". Jednak istnieją także ciemne strony tego stanu rzeczy. Emerytowany spec od wizerunku "Biura", Rex Tomb, ubolewa nad faktem, że często niektórym agentom aż za bardzo zależy na zrealizowaniu tego marzenia: "Wiele razy zdarzało się, że charyzmatyczni i agresywni agenci naciskali na nas, by to właśnie przez nich poszukiwanych zbiegów dodać do listy".

Tymczasem, nie jest to wcale takie proste. W wypowiedzi dla AOL News Tomb stwierdza "Licznie wysuwane propozycje, choć racjonalne i poważne, mogą okazać się zbyt zawiłe lub też zwyczajnie nieinteresujące dla potencjalnych odbiorców." Wielokrotnie również przestępcy nie trafiają na listę z tak błahego powodu, jak złej jakości lub wręcz braku ich fotografii w bazie danych. "Zdjęcia mogą być rozmazane, nieostre, dlatego zdajemy sobie sprawę, że ludzie nie dostrzegą kluczowych fizycznych cech poszukiwanego, które pozwalałyby na jego lokalizację. Lista jest napędzana wymaganiami mediów. Jeżeli coś jest nie tak, reporterzy z tego nie skorzystają. Dlatego, dokonujący wyborów muszą wykształcić w sobie swego rodzaju oko, smykałkę do oceniania, które sprawy chwycą, a które nie."

Zbrodnia w statystykach

W ciągu sześćdziesięciu lat ukazywania się listy FBI, znalazło się na niej 494 zbiegów. Spośród nich złapano 463 osoby, co daje imponujący wynik 94% skuteczności. Dzięki samej tylko bezpośredniej współpracy obywateli ujęto 152 przestępców. Wśród nich można odnotować: 2 osoby ujęte za sprawą Internetu, 27 dzięki telewizji, 3 dzięki notatkom prasowym, 2 na skutek informacji nadawanych w radio, 3 aresztowania to owoc publikacji w magazynach oraz najwięcej, bo aż 49 osób to efekt rozwieszania plakatów.

Jeżeli przyjrzymy się ilości czasu spędzonego na liście przez poszczególnych bandziorów to okaże się, że najdłużej gościł na niej Donald Eugenie Webb - trafił do zbioru najgorszych łotrów Ameryki po morderstwie, jakiego dopuścił się w roku 1980 na komendancie policji. Łącznie, jego wizerunek straszył z plakatu FBI przez niemal 26 lat. Ostatecznie, Webb nie został jednak nigdy złapany, choć w końcu wyleciał z listy. "Biuro" nie podało dokładnych powodów dlaczego został wykluczony z dziesiątki - prawdopodobnie chodziło o nieaktualną fotografię.

Natomiast najkrócej w zestawieniu przebywał rabuś i morderca dwóch agentów FBI, Billie Austin Bryant. Miało to miejsce 8 stycznia 1969 roku, między godzinami 17 a 19 - nie znamy powodów dla których został usunięty z zestawienia, ale faktem jest, że został zidentyfikowany niespełna 20 dni później przez trzeciego z agentów FBI biorących udział w nieszczęsnej akcji.

W historii FBI TOP 10 nie obyło się również bez pierwiastka damskiego. Przez całą 60-letnią historię listy, przewinęło się przez nią osiem kobiet. Pierwszą z nich była Ruth Eisemann-Schier, ostatnią Shauntay Henderson. Stosując kryterium wiekowe, to najstarszym członkiem feralnej dziesiątki był - i jest do tej pory - bostoński mafioso, James "Whitey" Bulger. Jeżeli wciąż żyje, ma na karku już osiemdziesiąt lat.

Pozostając przy liczbach, na uwagę zasługuje fakt, że dziewięciokrotnie w historii listy poszukiwanych było 11, a nie standardowo 10 osób. Rzeczniczka FBI, Debbie Weierman, tłumaczy ten fakt następująco: "Czasami zdarzało się, że w dziesiątce nie było już wolnych miejsc, jednak istniała silna potrzeba ujęcia wyjątkowo groźnego indywiduum." I tak, jedenastymi byli m.in. terrorysta Ramzi Ahmed Yousef, czy zabójca Martina Luthera Kinga Jr, James Earl Ray.

Przestępstwa zwierciadłem zmieniających się czasów

Obserwując osoby trafiające w kolejnych dekadach na listę 10 najbardziej poszukiwanych przestępców Ameryki, mamy również okazję przyjrzeć się, w jaki sposób ewoluowały zagrożenia czyhające na Amerykanów. Pozwala nam to wysnuć niejakie wyobrażenie o tym, jak kształtowało się życie w tamtych czasach oraz czym różni się obecnie i to nie tylko za oceanem.

Lata 50. to czas napadów na banki, włamań i kradzieży samochodów. Kolejna dekada upływa pod znakiem działań radykalnych aktywistów, którzy niszczyli mienie rządowe, dopuszczali się sabotaży i porwań. Z kolei, lata siedemdziesiąte to złote czasy nie tylko dla mocnego rocka, ale też dla zorganizowanych grup przestępczych. Ósma dekada zeszłego stulecia upłynęła pod znakiem seryjnych mordów oraz handlu narkotykami, by w kolejnej wejść w etap wielkich, dobrze zorganizowanych karteli szmuglujących olbrzymie ilości narkotyków. Lecz lata dziewięćdziesiąte to również wysyp pedofilów oraz osób zajmujących się praniem brudnych pieniędzy. Pierwsze dziesięć lat nowego tysiąclecia to przede wszystkim era terroryzmu (stąd pomysł by stworzyć alternatywną listę obejmującą jedynie terrorystów), co nas czeka w kolejnym?

Niewątpliwie, wprowadzenie listy 10 najbardziej poszukiwanych przestępców to bardzo dobry pomysł pod różnymi względami. Ale w czym tak na prawdę tkwi główna siła tego rozwiązania? Najlepiej chyba kwituje to dyrektor FBI, Robert Mueller, który stwierdza "Cenimy unikalną możliwość, jaką dają nam media tworząc sieci informacji w kraju i za granicą. FBI może wysłać agentów do tysięcy domów, przesłuchać tysiące ludzi w poszukiwaniu świadków, jednak to wszystko zajmuje mnóstwo czasu. Media dysponują prawdziwą siłą - potrafią odwiedzić miliony domostw, w jednej chwili."

Może pora pomyśleć, aby także i w Polsce sporządzić taką listę?

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (40)