CiekawostkiLSD obchodzi swoje siedemdziesiąte urodziny!

LSD obchodzi swoje siedemdziesiąte urodziny!

LSD obchodzi swoje siedemdziesiąte urodziny!

22.04.2013 16:44, aktual.: 27.12.2016 15:11

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Czym byłaby muzyka rockowa, ruch hipisowski czy tzw. psychologia transpersonalna, gdyby nie LSD, które obchodzi swoje 70 urodziny?

To zadziwiające, ale substancja, której dawki aktywne mierzy się mikrogramach, okazała się być siłą zdolną katalizować przemiany społeczne zachodzące w latach 60. Wielu twierdzi nawet, że ten halucynogenny narkotyk stał się kontrkulturowym odpowiednikiem bomby atomowej. Czym byłaby muzyka rockowa, ruch hipisowski czy tzw. psychologia transpersonalna (kierunek psychologii, w ramach którego badaniom poddaje się transpersonalne i transcendentalne aspekty duchowych doświadczeń człowieka - za wikipedia.org), gdyby nie LSD, którego właściwości psychodeliczne zostały odkryte w kwietniu 1943 roku?

Środki halucynogenne są znane ludzkości od tysiącleci. Niektórzy etnobotanicy (etnobotanika to dziedzina nauki z pogranicza botaniki i etnologii. Przedmiotem badań i poznania są związki między roślinami i kulturą społeczeństw ludzkich - za wikipedia.org), w tym kontrowersyjny, zmarły w 2000 roku Terence McKenna, nie wahali się nawet twierdzić, że to dzięki nim rozwinęła się ludzka świadomość. To one miały być mitycznym zakazanym owocem z "drzewa poznania dobra i zła".

Wśród wielu pierwotnych ludów zachowały się obyczaje spożywania halucynogenów w celach mistycznych. Czym innym jednak są przekazujący od pokoleń swoją wiedzę szamani, a czym innym kolorowa, rozbawiona młodzież, której pełne nadziei na zmianę świata mózgi zalała fala euforii związana z nowym, syntetycznym narkotykiem.

Sam Albert Hofmann, szwajcarski naukowiec, który w 1938 roku zsyntetyzował LSD, chciał tak naprawdę stworzyć lek pobudzający układ krwionośny i oddechowy. Jednak pewnego dnia, 5 lat po faktycznym stworzeniu środka, odkrył jego inne, przedziwne właściwości. Mija 70 lat od kiedy sporządził raport zawierający pamiętne słowa...

1 / 7

Nie do końca przypadkowe odkrycie

Obraz
© David Parker Productions/Creative Commons/Public Domain

"W ostatni piątek, 16 kwietnia 1943 roku, wczesnym popołudniem, byłem zmuszony przerwać pracę w laboratorium i udać się do domu z powodu niezwykłego uczucia niepokoju i lekkich zawrotów głowy. W domu położyłem się do łóżka i zapadłem w całkiem przyjemny nastrój jakby odurzenia, charakteryzujący się szczególnym pobudzeniem wyobraźni. W stanie podobnym do snu, z oczami zamkniętymi, (blask dziennego światła sprawiał mi przykrość), chłonąłem zmysłami nieprzerwany strumień fantastycznych obrazów i niezwykłych kształtów z mocną, kalejdoskopiczną grą kolorów. Po mniej więcej dwóch godzinach doznanie to stopniowo zanikło" - to fragment oryginalnego tekstu, który dr Hofmann wysłał swojemu koledze, profesorowi Stollowi.

Właśnie wtedy naukowcy zrozumieli, że przedziwne przeżycie musiało mieć związek z winianem dwuetyloamidu kwasu lizerginowego. Program badawczy zakładał, że wytworzone na bazie sporyszu nowe leki będą m.in. działały rozkurczowo na macicę w trakcie porodu. Nikt nie spodziewał się tak silnego działania psychoaktywnego. Moc, z jaką zadziałało LSD, była wręcz niesamowita.

Przy badaniach zachowywano bowiem szczególną ostrożność. Oznaczało to, że śladowe ilości substancji mogły, co najwyżej, przeniknąć przez skórę opuszków palców - co nijak nie zgadzało się z tak silnym oddziaływaniem na psychikę. Nikt nie spodziewał się wówczas, że LSD jest 100 razy silniejsze niż psylocybina (alkaloid o właściwościach psychodelicznych występujący naturalnie w setkach gatunków grzybów psylocybinowych - za wikipedia.org) i 4000 razy silniejsze niż meskalina (alkaloid z szeregu fenyloetyloamin o właściwościach halucynogennych. Występuje w niektórych kaktusach - za wikipedia.org).

2 / 7

Pierwsza "jazda na kwasie"

Obraz
© David Parker Productions/Creative Commons/Public Domain

Dr Hofmannowi wydawało się, że nie istnieje inny sposób, by sprawdzić, czy zamiast leku stworzył demonicznie działający, silny środek psychoaktywny, dlatego postanowił przeprowadzić testy na samym sobie. 19 kwietnia 1943 roku o godzinie 16:20 pierwszy człowiek świadomie zanurkował w otchłań doznań, które wykraczają daleko poza to, do czego przywykliśmy. By zrozumieć, jak mogło zadziałać zażyte 25 mg czystego, rozpuszczonego w wodzie "kwasu", musimy pamiętać, z jak silną substancją zetknął się badacz.

LSD zalewa mózg falą ważnego neuroprzekaźnika - serotoniny. Po ok. 150 minutach od zażycia, na skutek wzrostu przewodnictwa pomiędzy synapsami, dochodzi do uaktywnienia połączeń, które normalnie nie są wykorzystywane lub ich wykorzystanie nie jest tak silnie odbierane. Pojawiają się odczucia, których, zdaniem wielu, zwyczajnie nie da się ująć słowami. Zmianie ulega nie tylko obserwowany świat (m.in. pojawiają się "kolorowe wzory" lub "falujące obrazy"), który nagle pełen jest nowych znaczeń i ukrytych treści, ale także, a może przede wszystkim, sposób myślenia. Nazywanie tego halucynacjami mogłoby być sporym uroszczeniem, tym bardziej, że pod wpływem LSD nie widzi się "nieistniejących rzeczy", lecz raczej w sposób wyostrzony i zupełnie odmienny obiera się wszystkie dochodzące do mózgu bodźce. Użytkownicy tego narkotyku mówią np. o "widzeniu muzyki" lub "ukrytej symbolice przedmiotów". Nie można też twierdzić, że tzw. "trip" zawsze jest przeżyciem przyjemnym, przypomina raczej przejażdżkę pędzącym
rollercoasterem.

W godzinę po zażyciu skrupulatnie odmierzonej dawki Hofmann wraz z towarzyszącym mu asystentem, jechali na rowerach w kierunku domu doktora. To właśnie ta "jazda na kwasie" stała się potem symbolem używanym przez producentów nielegalnego LSD - postać znajdująca się często na kolorowych, nasączonych narkotykiem znaczkach, to nikt inny, jak odkrywca "kwasu" w czasie jego pierwszej świadomej próby zmierzenia się z "psychiczną bombą atomową" (jak potem niektórzy nazywali ten narkotyk).

3 / 7

"Zawładnął mną demon, który wziął w posiadanie moje ciało, umysł i duszę"

Obraz
© David Parker Productions/Creative Commons/Public Domain

W swojej książce "LSD, moje trudne dziecko" Albert Hofmann dokładnie opisuje swoje wizje - "W drodze do domu mój stan zaczął przybierać niepokojące formy. Wszystko w polu widzenia falowało i było zniekształcone jak w krzywym zwierciadle. Miałem również wrażenie bycia niezdolnym do ruszenia się z miejsca, choć - jak opowiadał mi później laborant - jechaliśmy bardzo szybko. (...) Wszystko w pokoju wirowało, a znane przedmioty i meble zamieniały się w groteskowe, przepełniające lękiem formy. Wszystko było w ciągłym ruchu, poruszone jakby wewnętrznym niepokojem. Kobieta z sąsiedztwa, którą ledwie rozpoznałem, przyniosła mi mleko - w ciągu wieczora wypiłem go ponad dwa litry. Nie była już panią R., lecz raczej nieprzyjazną, podstępną wiedźmą w kolorowej masce. Jeszcze gorsze - niż te demoniczne transformacje zewnętrznego świata - okazały się zmiany, które spostrzegłem w sobie, w swojej wewnętrznej istocie. Każdy wysiłek woli, każda próba zakończenia tej dezintegracji zewnętrznego świata i rozpuszczenia własnego
ego, zdawały się stratą czasu. Zawładnął mną demon, który wziął w posiadanie moje ciało, umysł i duszę. Podskakiwałem i krzyczałem, próbując uwolnić się od niego, ale wkrótce tonąłem znów, leżąc bezradnie na sofie. Substancja, z którą chciałem poeksperymentować, zwyciężyła mnie. Był to demon, który pogardliwie triumfował nad moją wolą".

Opis tych wizji sprawił, że nowej substancji zaczęto się bacznie przyglądać. Kolejne eksperymenty na zwierzętach zaciekawiły naukowców, ale najważniejsze nadal pozostawało w sferze domysłów. Krótko mówiąc, zwierzęta, którym podawano LSD zachowywały się w sposób niecodzienny, ale nie mogły opowiedzieć o swoich zadziwiających przeżyciach. Szybko zrozumiano, że nowy środek może mieć zastosowanie w psychiatrii, gdyż "wywołuje skutki przede wszystkim w obszarze wyższych i najwyższych funkcji psychicznych i intelektualnych".

4 / 7

LSD - nadzieja psychiatrii

Obraz
© David Parker Productions/Creative Commons/Public Domain

Z uwagi na dużą subiektywność objawów, LSD zaczęto testować na ludziach. Jednym z pierwszych eksperymentatorów był dr med. Werner A. Stoll, który w klinice psychiatrycznej Uniwersytetu w Zurichu przetestował nowy środek na sobie, a następnie rozpoczął testy z udziałem pacjentów oraz ochotników. Podawane dawki były niższe od tej, którą zażył Albert Hofmann, ale opisy przeżyć dowodziły, że w umysłach badanych doszło do czegoś przypominającego "wyjście poza własne ja". Opublikowany w roku 1947 raport dr Stolla poruszył innych naukowców. Zaczęto się zastanawiać nad tym, do czego właściwie można użyć tak silnej i jednocześnie trudnej do okiełznania substancji. Ze względu na towarzyszące zażyciu, podobne do objawów niektórych chorób psychicznych, stany, liczono na możliwość odkrycia oraz późniejszego kontrolowania mechanizmów odpowiedzialnych za powstawanie pewnych zaburzeń. Uznano także, że eksperymentowanie z udziałem LSD i wejście w kontrolowany stan przypominający opis doznań osoby chorej, wzmocni empatię
psychiatrów i psychologów prowadzących np. schizofreników.

Firma Sandoz zaczęła produkować LSD jako lek w formie tabletek 25 µg i ampułek 100 µg pod nazwą handlową Delisyd. Zapas Delisydu otrzymał m.in. "ojciec chrzestny LSD", Stanislav Grof, który wkrótce rozpoczął w instytucie w Pradze badania na ludziach, a następnie rozwinął swoją metodę terapeutyczną nazywaną "turbopsychoanalizą". Okazało się, że dzięki terapii z udziałem nowego leku można w trakcie kilku spotkań uzyskać efekty, na które, przy zastosowaniu klasycznych metod, należałoby czekać latami.

5 / 7

"Włącz się, dostrój, odpadnij"

Obraz
© David Parker Productions/Creative Commons/Public Domain

Najsławniejszym naukowcem, który wyprowadził LSD ze światka akademickiego był z pewnością amerykański filozof, pisarz, psycholog, profesor Harvardu, Timothy Leary. To on uznał, że tak fascynujący środek nie powstał przypadkiem i że przy jego użyciu można zmienić świadomość mas. Jego zdaniem odrzucenie skostniałych i przestarzałych struktur społecznych mogło zaistnieć jedynie dzięki przebudowie ludzkiej psychiki. Pomóc w "odpadnięciu" od systemu miał nowy "cudowny lek", który Leary traktował niczym świętą komunię. Jego słynne "turn on, tune in, drop out (włącz się, dostrój, odpadnij) miało zachęcać do porzucenia starych reguł i konwenansów. Nowe hasła padły na podatny grunt. Antywojenne nastroje w USA i związane z nimi ukierunkowanie buntu młodych zaowocowało powstaniem olbrzymiego oddolnego, kontrkulturowego ruchu. Pod koniec lat 60. "nawróceni" na LSD młodzi ludzie głosili hasła miłości i pokoju.

Substancja, do której dostęp mieli wcześniej nieliczni, trafiła nagle na ulice. Popyt zaczął napędzać podaż. Co ciekawe, część pierwszych producentów czarnorynkowego "kwasu" do dziś twierdzi, że ich działaniom towarzyszyło poczucie misji. Establishment czuł się jednak zagrożony nową rozprzestrzeniającą się ideologią odrzucającą kult pracy i pieniądza, a także kpiącą z autorytetów władzy i Kościołów. Rząd USA podjął zdecydowane działania mające na celu ograniczenie dostępności LSD oraz "uświadomienie" ludności kraju, że to właśnie ta substancja tak straszliwie otumaniła młodzież.

6 / 7

Nielegalna substancja czy cudowny lek?

Obraz
© David Parker Productions/Creative Commons/Public Domain

LSD w USA zdelegalizowano w roku 1966, w 1967 roku ostatecznie wykreślono je z katalogu leków. "Wielka nadzieja psychiatrii" stała się "ulicznym" narkotykiem, którego produkcją zajęły się nielegalne laboratoria. To właśnie Timothy Leary i jego propagatorska działalność, sprawiły, że ludzie tacy jak prof. Grof musieli porzucić swoje badania nad pozytywnymi aspektami użycia najsłynniejszego współcześnie środka psychodelicznego. Podobno sam "ojciec kwasu", dr Hofmann, usłyszał od dyrektora firmy Sandoz te znamienne słowa - "Lepiej, gdybyś tego LSD wcale nie wynalazł".

Niedawno jednak wznowiono badania nad kontrowersyjnym środkiem, który w Polsce, według wykazu substancji psychotropowych, jest uznany za nieprzydatny w medycynie oraz groźny dla zdrowia. Okazało się np. (czego dowodzono już znacznie wcześniej), że LSD może pomóc w leczeniu uzależnienia od alkoholu. Do takich wniosków doszli naukowcy z Norweskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii w Trondheim, którzy przeanalizowali dane zebrane w sześciu niezależnych badaniach przeprowadzonych w latach 1966-70. Zdaniem autorów najnowszej analizy, LSD w istotny sposób wpływało na zmniejszenie spożycia alkoholu przez osoby uzależnione w okresie kilku miesięcy. W artykule badacze podkreślają, że związek ten działa równie dobrze jak leki zaaprobowane w terapii alkoholizmu, w tym np. naltrekson, akamprozat czy disulfiram.

"Biorąc pod uwagę dowody na korzystny wpływ LSD na osoby uzależnione od alkoholu, zastanawiające jest, dlaczego to podejście terapeutyczne zostało w dużym stopniu pominięte - piszą naukowcy, na których słowa powołuje się PAP. Jednocześnie przypomina się, że mechanizm działania tej niezwykłej substancji nie jest do końca jasny, a skutki jej zażycia bywają nieprzewidywalne. LSD wywołuje nie tylko halucynacje, ale też może powodować ataki paniki i silnego lęku. U osób szczególnie wrażliwych na jego działanie może inicjować psychozę.

7 / 7

Narkotyk, który pomaga przejść na "drugą stronę"

Obraz
© David Parker Productions/Creative Commons/Public Domain

Wspomniany na początku artykułu propagator psychodelików, Terence McKenna, powiedział żartobliwie w czasie jednego ze swoich wykładów, że LSD wcale nie leczy alkoholików, a jedynie uzmysławia człowiekowi, jakim jest na co dzień głupcem.

Sam Albert Hofmann nie mógł pogodzić się do końca życia z pełną delegalizacją wynalezionego przez siebie leku. Uważał bowiem, że w tej substancji drzemie wielki potencjał, który może kiedyś zostać należycie spożytkowany - wymagałoby to jednak dalszych badań, których jednak nie podejmuje się ze względu na ograniczenia prawne.

Uczony miał przemówić publicznie w 2008 roku na Światowym Sympozjum Psychodelicznym. Chciał podobno powołać się na wznowione w 2007 roku w Szwajcarii badania nad zastosowaniem psychoterapii z użyciem LSD, którą objęci zostali pacjenci chorzy na raka. Niestety Albert Hofmann zmarł na miesiąc przed rozpoczęciem się sympozjum. Miał wówczas 102 lata. Część jego przemyśleń zostało zebrał w książce "LSD... moje trudne dziecko", którą pozwoliliśmy sobie obszernie cytować.

Puch, facet.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (56)