Nie do końca przypadkowe odkrycie
"W ostatni piątek, 16 kwietnia 1943 roku, wczesnym popołudniem, byłem zmuszony przerwać pracę w laboratorium i udać się do domu z powodu niezwykłego uczucia niepokoju i lekkich zawrotów głowy. W domu położyłem się do łóżka i zapadłem w całkiem przyjemny nastrój jakby odurzenia, charakteryzujący się szczególnym pobudzeniem wyobraźni. W stanie podobnym do snu, z oczami zamkniętymi, (blask dziennego światła sprawiał mi przykrość), chłonąłem zmysłami nieprzerwany strumień fantastycznych obrazów i niezwykłych kształtów z mocną, kalejdoskopiczną grą kolorów. Po mniej więcej dwóch godzinach doznanie to stopniowo zanikło" - to fragment oryginalnego tekstu, który dr Hofmann wysłał swojemu koledze, profesorowi Stollowi.
Właśnie wtedy naukowcy zrozumieli, że przedziwne przeżycie musiało mieć związek z winianem dwuetyloamidu kwasu lizerginowego. Program badawczy zakładał, że wytworzone na bazie sporyszu nowe leki będą m.in. działały rozkurczowo na macicę w trakcie porodu. Nikt nie spodziewał się tak silnego działania psychoaktywnego. Moc, z jaką zadziałało LSD, była wręcz niesamowita.
Przy badaniach zachowywano bowiem szczególną ostrożność. Oznaczało to, że śladowe ilości substancji mogły, co najwyżej, przeniknąć przez skórę opuszków palców - co nijak nie zgadzało się z tak silnym oddziaływaniem na psychikę. Nikt nie spodziewał się wówczas, że LSD jest 100 razy silniejsze niż psylocybina (alkaloid o właściwościach psychodelicznych występujący naturalnie w setkach gatunków grzybów psylocybinowych - za wikipedia.org) i 4000 razy silniejsze niż meskalina (alkaloid z szeregu fenyloetyloamin o właściwościach halucynogennych. Występuje w niektórych kaktusach - za wikipedia.org).