Lunatykoesemosowanie - ty też robisz to przez sen? Uważaj!
Zdarzyło ci się dowiedzieć od znajomych (lub co gorsza żony, kochanki, przyjaciółki), że rozmawiałeś z nimi w środku nocy przez telefon, a ty w ogóle tego nie pamiętasz? A może nieraz byłeś w szoku przeglądając w komórce historię połączeń i SMS-ów? Poza przypadkami zakrapianych imprez, kiedy to ze zrozumiałych względów zdarza nam się mieć luki w pamięci, takie sytuacje to nic innego, jak przykład nowej przypadłości, na którą cierpi ta część ludzkości, która śpi z telefonem pod poduszką - lunatykoesemosowanie.
Amerykańscy eksperci ostrzegają: coraz częściej dochodzi do tego, że używamy naszych telefonów komórkowych przez sen, przy czym nie tylko odbieramy telefony, nie rejestrując tego faktu w pamięci, ale spontanicznie piszemy i wysyłamy SMS-y. Przypadłość jest szczególnie popularna wśród nastolatków, studentów i ludzi młodych.
Co leży u podłoża nowego rodzaju lunatykowania? Pomijając fakt, że wielu z nas ma telefon komórkowy zawsze pod ręką (czy wręcz - w przypadku snu - pod głową), odruch systematycznego sprawdzania komórki i pisania SMS-ów na tyle wszedł nam w krew, że nie potrafimy uwolnić się od niego nawet w czasie snu. Innymi słowy - teoretycznie śpimy, ale nasz mózg czuwa i pilnuje, byśmy nie zapomnieli o tak "kluczowej" czynności życiowej, jaką jest stukanie w klawiaturę komórki.
"Chcą być cały czas 'on-line'" - komentuje zachowanie osób dotkniętych "esemesowaniem przez sen" doktor Markus Schmidt z Instytutu Medycyny Snu w Ohio - "Telefon komórkowy łączy ich ze światem. Bez tego czują się w pewien sposób zagubieni".
Oczywiście bardziej narażone na tego rodzaju nocne przypadłości są osoby, który właściwie nieustannie wymieniają SMS-y, piszą na portalach społecznościowych i czatach, a pozostawienie telefonu w domu czy brak Internetu wywołują u nich napady duszności, dyskomfort i panikę. Rekordziści potrafią wysyłać nawet 4 000 krótkich wiadomości dziennie!
Choć nowy rodzaj lunatykowania to z pewnością swego rodzaju kuriozum, to przyznajmy się z ręką na sercu: kto z nas nie budzi się nawet na najcichszy dzwonek telefonu czy piknięcie oznaczające nową wiadomość? Na dźwięki wydobywające się z komórki coraz częściej reagujemy jak pies Pawłowa, czego przykładem są codzienne sceny w komunikacji miejskiej - mimo coraz bardziej zindywidualizowanych dzwonków, w momencie gdy komuś dzwoni telefon, za kieszenie zawsze łapie się kilka osób.
Jak wyleczyć się z niepożądanych nocnych aktywności? Na początek po prostu kłaść telefon w miejscu bardziej oddalonym niż własne łóżko czy szafka nocna. Tylko prosimy, nie tłumaczcie się budzikiem...
KP/PFi