Trwa ładowanie...
20-10-2008 10:32

Mały ale ostry

Mały ale ostryŹródło: Paweł Kucharski
d431jk4
d431jk4

Z Michałem Kościuszko, kierowcą, który typowany jest na rajdowego Roberta Kubicę, poznali, co oznacza słowo “szybkość”.

Pamiętacie te relacje TV z meczów piłki nożnej, gdy komentator mówił: „Tych z Państwa, którzy nie mają kolorowych odbiorników, informuję: nasza drużyna gra w ciemnych strojach.”? Otóż tym z Państwa, którzy nie rozróżniają dwu prezentowanych na zdjęciach Swiftów, wyjaśniam: ten żółty jest szybszy. Dużo szybszy. To rajdówka zbudowana według regulaminu FIA (Międzynarodowej Federacji Samochodowej) w kategorii Super 1600. Ma silnik benzynowy o pojemności tylko 1,6 litra. Lecz jego moc to aż 230 KM! Bez doładowania. Do tego napęd tylko na przednią oś. Samochody tej klasy startują w Rajdowych Mistrzostwach Świata Juniorów (JWRC). Ich kierowcy nie mogą przekroczyć 28. roku życia. To przedsionek rajdowej ekstraklasy – WRC. I do tego przedsionka Suzuki zaprosiło Michała Kościuszko, proponując mu starty Swiftem S1600 w tym sezonie.

Kościuszko – rajdowy Kubica

Młody krakowianin jest na najlepszej drodze, by powtórzyć w rajdach sukces Roberta Kubicy z Formuły 1. Swift Super 1600 jest krótki, zwinny i lekki. A do tego niesłychanie skuteczny, czego dowodzi, bez respektu walcząc z dużo mocniejszymi, turbodoładowanymi Lancerami grupy N, nieznacznie przerobionymi , ale z napędem na obie osie. Właśnie, grupa N. To jej przedstawicielem jest biały Swift. By został zaliczony do tej kategorii, seryjny Sport otrzymał klatkę bezpieczeństwa, kubełkowe fotele, szelkowe pasy i kilka mniej istotnych, rajdowych akcesoriów. W ten sposób powstał pojazd do startów we wszelkich zawodach – od lokalnych sprintów wokół pachołków po międzynarodowe rajdy. Jego twórcom przyświecał jeden cel: niska cena przy jak najwyższym bezpieczeństwie podróżującej nim załogi. Najtańsza wersja kosztuje zaledwie 16 900 euro netto, ale po dodaniu wyczynowego zawieszenia, wyczynowego, metalowego sprzęgła i specjalnie zaprojektowanego układu wydechowego rośnie do 20 tysięcy euro. Ale to wciąż jakieś 10 razy
taniej od Swifta S1600!

Jak w składziku proszków

Oba pojazdy powstają na Węgrzech, w Esztergom, gdzie produkowany jest seryjny Swift. Na terenie fabryki postawiono małą halę, którą łatwo pomylić z magazynkiem środków czystości. Jej prawdziwe przeznaczenie sugeruje tylko ciężarówka z logo Suzuki Sport Europe zaparkowana przed głównym wejściem. Wewnątrz, na wypucowanej do błysku, zielonej posadzce rocznie powstaje kilkadziesiąt wyczynowych samochodów. Przy stanowiskach, na których znajdują się trzy żółte Swifty Super 1600 w różnym stadium budowy, krząta się czterech węgierskich mechaników. To oni w czasie rajdów stanowią trzon ekipy obsługującej samochód Michała. Każdy odpowiada za jedną ćwiartkę auta. Rząd wysokich na kilka metrów regałów z częściami zamiennymi broni dostępu do kolejnych stanowisk, gdzie od podstaw budowane są nadwozia i klatki S1600. W całej hali unosi się zapach wysokooktanowej benzyny zmieszany z metalicznym swądem spawanych blach. Patrząc na panujący tu porządek, jestem jednak przekonany, że do eksplozji może tu dojść tylko w cylindrach
silników składanych samochodów. W samym kącie hali na podnośnikach stoi biały Swift grupy N, który wraz z jednym S1600 zostanie przetransportowany na tor Euroring pod Budapesztem.

d431jk4

Ruszamy na tor

Wsiadamy do słabszego samochodu, grupy N. Z nieba leje się żar, ale obaj z Michałem Kościuszko mamy na sobie niepalne kombinezony, takie, w jakich startuje w rajdach. Michał jeszcze nie prowadził tej rajdówki, ale widzę, że z każdym kółkiem jedzie coraz szybciej i płynniej. Szeroki uśmiech na twarzy sugeruje, że ten rodzaj pracy bardzo mu odpowiada. Teraz moja kolej. Sześciopunktowe pasy przyszpilają mnie do kubełkowego fotela tak, że ledwie łapię oddech. Trzaskają drzwi i wyjeżdżam z boksów z Michałem na prawym fotelu. Jeden, PAM PAM! Dwa, PAM PAM! Trzy, PAM PAM! Jezu, jak ta skrzynia jest krótka! Ogranicznik obrotów na pełnym etacie. Ledwie nadążam z kolejnymi biegami, a tu już redukcja i znów kawałek prostej. Tak, przypominam sobie mój pierwszy kontakt z seryjnym Swiftem. Wówczas pomyślałem, że to niezły materiał na auto do sportu. I rzeczywiście! Ten samochód zasługuje na coś więcej niż naklejka „Joanna Brodzik Edition”. Nadwozie jest niesamowicie sztywne, a zawieszenie, mimo że prostej budowy, daje
poczucie pełnej kontroli nad samochodem. Po kilku okrążeniach opony przestają trzymać się asfaltu tak, jak na początku, ale nie mam im tego za złe, bo czeka mnie jazda Swiftem S1600.

Szaleństwo na zakrętach

Znów wciskam się w ciasny kubeł i żelazny uścisk szelkowych pasów. Tym razem jednak cały samochód drży, a spod maski dochodzą metaliczne dźwięki. Na kołach wyczynowe opony typu slick. Michał tłumaczy mi przez interkom, jak posługiwać się sekwencyjną skrzynią biegów, której dźwignię umieszczono przy kierownicy. Nic nowego dla motocyklisty. Jedynka zaskakuje z łupnięciem, które wstrząsa całą karoserią. Dodaję gaz i gwałtownie puszczam sprzęgło. Czerwone światełko za kierownicą informuje o konieczności wybrania następnego biegu. Nawet nie wiem, z jaką prędkością jadę. Dopadam zakrętu i próbuję zredukować, ale dźwignia stawia duży opór i w efekcie pozostaję na czwórce. Zadziwiające, jak ten silnik potrafi sprawnie wygrzebać się z niskich obrotów. Kolejny zakręt i znów kłopoty z redukcją. Hamowanie mogę absurdalnie opóźnić, a w zakrętach S1600 jest tak precyzyjny jak skalpel w dłoni chirurga. Lekkie ujęcie gazu zacieśnia tor jazdy i Swift posłusznie pokonuje kolejną sekcję zakrętów. Właściwie trudno nazwać go
samochodem. To raczej ultraszybkie narzędzie do przemieszczania się z jednego końca odcinka specjalnego na drugi. Chcę jeszcze, jeszcze, jeszcze! Machająca przed nosem flaga informuje nieubłaganie o końcu zabawy. Jestem spocony i szczęśliwy. Michał też. To egzemplarz, którym wystartuje w kolejnym rajdzie.

Zdjęcia: Paweł Kucharski

d431jk4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d431jk4