Trwa ładowanie...
06-07-2016 13:56

"Mam ochotę wyć. Dla rodziny jestem bankomatem"

– Moje życie to chory świat korporacji. Ciśnienie na wyniki. Zwolnienia i zastępowanie wypalonych, silniejszymi. – Chyba tego nie rzucisz. Musisz być odpowiedzialny – mówi żona. Czuję się jak więzień labiryntu. Gdzie wyjście? – pyta Kamil, 41 lat, dyrektor sprzedaży w jednej z większych zagranicznych firm w Polsce.

"Mam ochotę wyć. Dla rodziny jestem bankomatem"Źródło: Shutterstock.com
d1f6hwf
d1f6hwf

Ze wspomnień Kamila.
– Co jest w życiu najważniejsze, synek? – pytał mnie ojciec po tym, jak nie dostałem piątki ze sprawdzianu z matematyki.
Milczałem.
– Sukces. Sukces, synu. Co to jest za ocena, czwórka? To dla przeciętniaków.

Ze wspomnień Marty
– Co jest w życiu najważniejsze, wiesz? – pytała mnie matka.
– Rodzina? – odpowiadałam.
– Najważniejsze to wyjść dobrze za mąż. Żadnych nieudaczników takich jak ojciec. Znajdź sobie porządnego, ambitnego faceta, który będzie potrafił na ciebie zarobić. Inaczej skończysz jak ja. Utyrana.
Niedziela (poddenerwowanie)
Marta: Czy ta marchewka musi tu leżeć? Dlaczego, k…, znów położyłaś chleb tutaj? Ja jeb…., nie umiesz włożyć naczyń do zmywarki?! Jego pretensje do mnie i dzieci zaczynają się mniej więcej koło południa. Na początku stara się nad tym zapanować. Dzień wcześniej mówił przecież, że jesteśmy najważniejsi, że już będzie spokojny, że żadna robota nie jest warta takich nerwów. Idzie na rower, kosi trawę przed domem. „Dlaczego tu łazisz?!!!" drze się na Filipa, naszego dziesięcioletniego syna, któremu na trawę poleciała piłka. Filip nie wie o co chodzi. Nie rozumie ojca. Dlaczego raz jest miły i ciepły, a chwilę później z tego samego powodu robi aferę. Próbuję go uspokoić: „Wyluzuj, chodź na rowery, zaprośmy znajomych". Nie chce. O 19.00 odpala laptopa. Znika w innym świecie.
Koleżanka zapytała: dlaczego on nie rzuci tej roboty? Sama była na podobnym stanowisku 10 lat. Któregoś dnia obudziła się i powiedziała: „basta, więcej nie przeżyję tak jednego dnia". Półroczne zwolnienie od psychiatry nam by niczego nie ułatwiło. Kredyt na dom, we frankach. Troje dzieci. Rodzice jedni i drudzy na utrzymaniu. Ja uczę angielskiego. Poza tym ktoś musi przywozić i odwozić dzieci, mieszkamy pod miastem. Dziewczynki chodzą do przedszkola, syn do szkoły, potem wożę go na zajęcia dodatkowe. On to będzie robił, żebym ja mogła pracować? Jest niedzielnym ojcem, nigdy nie zmienił nawet pieluchy, nie ma pojęcia co się dzieje w życiu dzieci. Poza tym nigdy nie zarobię takich pieniędzy. Nie, nie wezmę tego na siebie. To nie ja wymyśliłam nam takie życie.

Kamil: Na ostatnim evencie podszedł do mnie młody ambitny. W firmie pracuje rok. „Chciałbym jak ty". Był nawalony i szczery. Miałem ochotę powiedzieć mu: chyba cię stary, popierd….. Nienawidzę swojej pracy. Nienawidzę pajaców z zarządu, durnych spotkań co poniedziałek. Rozliczanie, wyjaśnianie. Temat numer 1.200 tysięcy opakowań żelu X. , zakup nie wprowadzony do systemu. Tubka w sprzedaży hurtowej po 150 zł. Człowiek odpowiedzialny za fuck up już nie pracuje. Ale sprawę trzeba załatwić. Nie ma planów sprzedażowych na żel, a muszą być. Wszyscy rozkładają ręce. Ty się tym zajmij, pomóż, wymyśl.
Wymyślam nowe życie: toczy się na Mazurach, mamy dom, niedużą działkę. Prosto i tanio. „Ty chyba zwariowałeś, nigdy nie wyprowadzę się na wieś" mówi ona. „Gdzie twoja odpowiedzialność. A, sorry, jestem odpowiedzialny". Wszystko mnie wkur.... Nie umiem cieszyć się codziennością. Czuje się w pułapce oczekiwań. Zupełnie jak w pułapce oczekiwań ojca. Czy z kimś gadam? Tak, byłem raz u coacha. Kilka spotkań, które uświadomiły mi, że nie jestem już w tym miejscu, w którym chce. I poczucie, że mam prawo zmienić życie. Cień nadziei. I jej złość: „na głowę upadłeś? Co to za fanaberie? A my? Nie miałeś nic przeciwko, gdy decydowałam się wrócić do szkoły". Koniec marzeń.

d1f6hwf

*Poniedziałek ( mobilizacja)
*

Kamil: Ósma rano, stoję w korku i czuję, że zaraz zamienię się w Fostera, bohatera filmu „Upadek" z Michaelem Douglasem. Wystarczy chwila i zrobię coś, co zmieni moje życie. Zacznę tłuc gościa w BMW, który zajechał mi drogę. Kiedyś nie wku…. mnie ludzie. Ani w korku ani w mieście. Byłem pan „happy go lucky". Stacja benzynowa, fajki i energetyk. Seria spotkań. Poziom adrenaliny milion. Powiedziałem kiedyś żonie: co ty się dziwisz? Jestem odpowiedzialny za budżety wielkości milionów euro. Nie, nie pojmuje tego, że stresujesz się szefem w szkole językowej. Zarabiasz 2,5 tys. netto. Nie ogarniam, rzuć to, jak cię złości. Ja zarabiam 15 tys. netto. Plus opieka medyczna dla całej rodziny. Plus służbowy samochód. Wygodny. Cena za zniewolenie.
„Jestem z ciebie dumny" mówi ojciec.
„Mój syn" mówi matka. Zawsze kochali mnie za coś. Nie, nie byłem u psychologa, ale niedawno o tym myślałem. Chciałbym, żeby ktoś przez 50 min posłuchał tego, co mam do powiedzenia. Nie przerywał. Nie wiedział lepiej.

Jesteśmy jak mrówki w klimatyzowanych pomieszczeniach. Gorsze i lepsze garnitury. Symbol naszych statusów. Kanapy, żeby zatkać potrzebę wolności. Zajarani dwudziestolatkowie, ambitni trzydziestolatkowie. I kilku wyczerpanych czterdziestolatków. Mój kumpel odszedł z pracy miesiąc temu. Nie spał 90 godzin, kończył event. Pracownik nawalił, okazało się, że zarezerwował hotel nie na ten termin co trzeba. Konferencja na 3,5 tysiąca osób. Pełna spina, sytuacja opanowana. Kiedy o 10.00 rano następnego dnia po konferencji próbowała dobudzić go asystentka, zachowywał się jak świr. „Jak ja mam na imię?", „Kim ty jesteś". Zawieźli go do psychiatryka. Diagnoza: ostry epizod psychotyczny. Czynniki wyzwalające: ostre przemęczenie. Kiedyś bałem się szpitali psychiatrycznych i chorób. Utrata kontroli– tak mi się to kojarzyło. Dzisiaj czasem sobie wyobrażam: wywożą mnie, bo zwariowałem. Mam usprawiedliwienie. Nic nie muszę, muszę tylko wyzdrowieć.

Marta: On żyje pracą, ja żyję codziennością. Ogarniam wszystko: dzieci, sprzątanie, prasowanie, gotowanie.Przerabiam z Filipem Piastów i geometrię, układ oddechowy człowieka, bieg rzeki. Z dziewczynkami robię szlaczki. O drugiej w nocy szyję strój księżniczki na przedstawienie. Jedynym momentem wytchnienia są wakacje–dzieci jadą do teściów, rodziców. Ale mam wtedy wakacyjne kursy językowe. On wraca wieczorem, siada w fotelu i zachowuje się jakby był moim szefem „co robiłaś? Jakie masz plany? Jaki masz pomysł na życie". Mam cię gdzieś. Ogarniam twoje życie. I twoich dzieci. Przy okazji nie rezygnując ze swojego. Mało? On się po prostu musi wyżyć, prezesom nie podskoczy. Wkurza go pańcia, trzeba się uśmiechnąć i załatwić deal. Wyżywa się w domu.
Czy ja chciałam, żeby robił karierę w korpo? Nie, on sobie to wymyślił. Gardził ludźmi, którzy nie są zaradni. „Człowiek jest sam za siebie odpowiedzialny, musi ogarniać". Mi to imponowało. Mój ojciec pił, miał nas gdzieś. Z nim czułam się bezpiecznie: wakacje zorganizowane, życie codzienne ogarnięte. Pierwsze lata naszego związku to wielka miłość, ale też moja tęsknota za nim. Bo on dostał nową pracę i jej częścią była piątkowa integracja ( przegrywa ten, kogo nie ma, pijemy z szefami), bo szkolenie na drugim końcu Polski, bo weekendy w firmie. „Będzie lepiej, pracuje na nasz sukces". Wtedy sprzedawał karty kredytowe w jednym z banków. Ze zwykłego przedstawiciela handlowego szybko awansował. Po dwóch latach był dyrektorem regionu. Chciał więcej. Mówiłam: nie potrzebuje domu, super samochodu, chcę ciebie. „Mnie też będziesz miała".

d1f6hwf

Środa ( depresja)
Kamil: Znajomi wrzucają na fejsa zdjęcia, są we Wrocławiu na lunchu. 13.00 środek tygodnia. Oni jedzą lunch, planują spacer. Mają wolne zawody. On kilka lat temu zdecydował się rzucić korporację, założyli podróżniczego bloga. Sprzedali mieszanie. Mówiłem: „nieodpowiedzialność". Dziś widzę jak żyją, zarabiają. Podróże, wolność– nawet jeśli okupiona stresem, że ktoś spóźnia się z fakturą. On połączył wiedzę marketingową, doświadczenie z pasją, pracuje dla siebie. Ja nabijam kasę komuś. Lubiłem to życie „w schemacie". Nie znałem innego. W moim domu używano słów „muszę" i „tak trzeba". Mama była nauczycielką. Do czterdziestki nie zadawałem sobie pytań, bo to było dla mnie oczywiste. Zarabiać, odnieść sukces, zdobywać. O 13.00 widzę zdjęcia na fejsie i zazdroszczę.
– Kurde, wiesz, zazdroszczę Staśkom, że żyją jak chcą – mówię po powrocie do domu.
Ona wali naczyniami, wzdycha i prycha. Jasne, spóźniłem się dwadzieścia minut, zebranie się przedłużyło, ona ma to gdzieś, nie zadzwoniłem, nie wiedziała o której włożyć żarcie do piekarnika. Świetne problemy.
– To śmieszne pisać bloga, chyba nie sądzisz, że to poważne życie – prycha.
Nie, k…, nie sądzę. Poważne życie to zapier... w garniaku, to jest dla ciebie sukces.
– Nie chcę już dłużej pracować w korpo, mam ponad czterdzieści lat.
– Pokłóciłeś się z M.? ( mój szef). Spokojnie, dogadacie się. Chodź, zjesz, polepszy ci się. No i przecież masz nas. Czekaj, otworzę wino.

Mam ochotę wyć. Ona mnie nie słucha i nie rozumie. Jestem bankomatem, zaspokajam potrzeby jej i dzieci. Gdzie ja? Pewnie w dupie.

Marta: Nienawidzę tego niezadowolenia. Nie rozumiem. Świetnie zarabia, ma ileś profitów z tej pracy. Wyjazdy, służbowy samochód, gadżety. Wszędzie jest dziecko. Mamy znajomych, którzy też ciężko pracują, a zarabiają po 2 - 3 tysiące złotych. On natomiast porównuje się zawsze z tymi, którzy mają więcej, lepiej. To jest ta pułapka. Mówiłam: nie potrzebujemy 200 metrowego domu, nie potrzebujemy wielkiej działki, możemy urządzić się skromniej. Nie, wszystko musiało być z przytupem. Sam na siebie ukręcił tę pętlę. Nie wiem jakie jest rozwiązanie, ja go nie znam. „Rzućmy to, zamieszkajmy w Bieszczadach, na Kaszubach" rzuca on. Ale jak sprzedamy ten dom? A dzieci? Dlaczego mają płacić za nasz wybór? Tracić przyjaciół? Poza tym ja nie chcę. Gdybym chciała żyć w głuszy, wyszłabym za mąż za samotnika, a nie wybrała na męża faceta, który jak ja kocha miejskie życie. „Poszukajmy rozwiązania innego, może po prostu zmienisz pracę, przecież na pewno się da". Trzaśnięcie drzwiami, nie rozumiem go, jestem egoistką. A on nie był egoistą, gdy wszystko poświęcał pracy?
Sobota ( zapomnienie)
Kamil: Kryzys zaczął się trzy lata temu. Moja firma połączyła się z drugą. Zaczęły się więc też łączenia działów, masowe zwolnienia. Mam o połowę mniej ludzi, dwa razy tyle obowiązków. Przychodzą młodsi, zarabiają mniej, są ambitni, ale nie mają takiego doświadczenia. Siłą rzeczy więcej spada na mnie. Kiedyś miałem cel- awansować, zdobywać kolejne stanowiska, zarabiać więcej. Dziś czuję się chomikiem w kołowrotku. Nie zależy mi na awansach, chcę odpocząć. Co piątek robimy grilla dla przyjaciół. Czasem sami chodzimy. Nawalam się i opowiadam jak u mnie super. Wciąż jestem super facetem sukcesu.
Sobota to jest jedyny dzień, kiedy naprawdę się wyłączam z życia firmy. Jedyny, gdy nie mam doła. Jeżdżę z dzieciakami na rowerze, koszę trawę, cieszą mnie proste przyjemności. Ale myślę: druga połowa życia, a ja mam jeden dzień w tygodniu, gdy jestem szczęśliwy. To chyba mało.

d1f6hwf

Marta: W sobotę mój mąż odżywa. Jest tym samym człowiekiem, którego poznałam kiedyś. Wesoły, ciepły, czuły. Cierpliwy dla dzieci, zabawny. Nie zawsze umiem się tym cieszyć, bo wiem, że od niedzieli znów będzie chodził wściekły. „Porozmawiajmy o tym" proszę czasem. „O czym tu gadać" złości się. Rozumiem, że go to przytłacza. Dzieci, żona, kredyty. Czasem boję się, że on dostanie zawału, bo tak się nie da żyć. Pat. Szczęśliwi czterdziestolatkowie.

Dorota Minta, psycholog: Oczekiwania kobiet wobec mężczyzn są jasne. On ma zarabiać, robić karierę, do tego wspierać. Ciągle jest problem, gdy on zarabia mało. Obserwuję to w swoim gabinecie. Kobiety oczekują od swojego partnera ambicji, nie potrafią pogodzić się z tym, że jemu na tym nie zależy.

Karolina Cwalina, coach: Miałam kiedyś klienta, mężczyznę na bardzo wysokim stanowisku, przyszedł do mnie, bo twierdził, że męczy go atmosfera pracy, sztywne ramy, jest wypalony, chce żyć inaczej. Marzył o gospodarstwie agroturystycznym. Był u mnie kilka razy. W końcu zadzwoniła do mnie jego żona: „Zwariowała pani? Dlaczego miesza mu pani w głowie tą agroturystyką?!". Mężczyzna więcej się u mnie nie pojawił.

d1f6hwf

P.S Marta i Kamil nie są małżeństwem. Nawet się nie znają. Marta jest żoną mężczyzny, który żyje podobnie jak Kamil.

Zobacz także:
Depresja u mężczyzn

d1f6hwf
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1f6hwf