Marc Dutroux - największa bestia po II wojnie światowej?
Ta pedofilska afera wstrząsnęła całą Belgią. Nieudolność policji i wymiaru sprawiedliwości, które przez długie lata nie potrafiły dać sobie rady ze zwyrodniałym przestępcą, spowodowała masowe protesty na ulicach miast tego małego europejskiego królestwa. 13 sierpnia 1996 roku został aresztowany Marc Dutroux, belgijski pedofil i seryjny morderca, zwany „Potworem z Charleroi”. Było to już trzecie zatrzymanie bestialskiego przestępcy, który na swoim sumieniu miał kilkanaście porwań i gwałtów, a także cztery morderstwa i dwie próby zabójstw. Ofiarami zwyrodnialca padały dziewczynki w wieku od ośmiu do dziewiętnastu lat.
12.08.2016 11:41
Zboczeniec skarżył się na "nieludzkie traktowanie"
Proces pedofila rozpoczął się po siedmiu latach od jego zatrzymania - w marcu 2004 roku. Rozprawy odkładano kilkakrotnie, głównie w wyniku zabiegów obrony, która podnosiła także „nieludzkie traktowanie” pedofila w areszcie. Jako przykład adwokat Dutroux podawał „zbyt dużą liczbę przeszukań jego celi, co uniemożliwiało mu spokojny sen”.
W 1997 roku sprawą Dutroux zajęła się również specjalna komisja parlamentarna. Jej wnioski były druzgocące dla policji i belgijskiego wymiaru sprawiedliwości. „Gdyby nie rażące błędy, pomyłki i zaniedbania policji podczas śledztwa, dziewczęta byłyby żywe” - stwierdzili członkowie komisji w sporządzonym przez siebie raporcie. Zakres zarzutów był ogromny. Dotyczył m.in. ignorowania ostrzeżeń informatorów podczas śledztwa, lekceważenia rodziców ofiar, zatajania ważnych informacji przed prokuraturą. Tej ostatniej też zresztą się dostało. Komisja zaleciła zwolnienie prokuratora zajmującego się sprawą pedofila, który nie dopełnił obowiązków służbowych.
Setki tysięcy Belgów wyszło na ulice
Wszystkie te kroki podjęto w obawie przed rozprzestrzeniającymi się protestami społecznymi w Belgii. W pewnym momencie na ulice Brukseli wyszło już 300 tysięcy ludzi domagających się zmian w policji, prokuraturze i sądownictwie. Ludzie protestowali także przeciwko zwolnieniu sędziego, który zajmował się sprawą Dutroux. Jean-Marc Connerotte, „jedyny sprawiedliwy” - jak określił go głos ludu, zabezpieczał aresztowanie pedofila, a także zgromadził ważne dowody przeciwko niemu. Zwolniono go, decyzją Sądu Najwyższego, gdyż brał udział w imprezie charytatywnej, która miała wspomóc finansowo poszukiwania zaginionych dzieci. Belgijska temida uznała to za „utratę obiektywności w sprawie Dutroux”. Takich „kwiatków” w najgłośniejszej pedofilskiej aferze było zresztą więcej. Znacznie więcej.
Zgwałcił, ale zwolnili go za dobre sprawowanie
Po raz pierwszy Marc Dutroux trafił za kratki w 1986 roku. Niespełna trzydziestoletni mężczyzna został oskarżony o porwanie i zgwałcenie pięciu dziewczynek. W kwietniu 1989 roku sąd skazał go na trzynaście lat więzienia. Tego niskiego, jak na popełnione przestępstwa, wyroku Dutroux zresztą nie dosiedział do końca. W 1992 roku, a więc już po trzech latach, pedofila zwolniono z zakładu karnego ze względu na dobre sprawowanie. To nie wszystko. Skarżący się na problemy psychiczne Dutroux uzyskał wysoką rentę państwową. Dodatkowo przepisano mu także, dostępne tylko na specjalne recepty, środki nasenne i uspokajające. Wykorzystał je podczas porwań kolejnych dziewcząt.
Dorobił się na kradzieżach i narkotykach
Zaczęły one znikać wkrótce po wyjściu Dutroux na wolność. Jak zeznawali przesłuchiwani przez policję świadkowie, do wszystkich zaginięć dochodziło w pobliżu domów będących własnością pedofila. Ten bezrobotny elektryk miał ich aż siedem. Dorobił się na handlu narkotykami i kradzieżach samochodów. To ostatnie przestępstwo było zresztą powodem drugiego, pod koniec 1995 roku, aresztowania Dutroux. Za kratkami spędził wówczas 106 dni. Policja nie wykorzystała aresztowania pedofila do gruntownego przeszukania jego domostw, mimo iż świadkowie, w tym nawet matka Dutroux, zgodnie zeznawali, że przynajmniej w części z nich mogą być więzione porwane wcześniej dziewczęta. Zbagatelizowano nawet zeznania informatora, według którego zboczeniec oferował od 3 do 5 tysięcy dolarów za porwanie młodych dziewcząt i zeznającego, że pedofil zbudował loch, by trzymać w nim porwane dziewczęta.
Policjanci nie słyszeli wołające o pomoc ofiary
Policjanci odwiedzili budynek, w którym miał znajdować się ów loch, ale poprzestali jedynie na powierzchownych przeszukaniach. Nie zainteresowały ich nawet niepokojące odgłosy, jakie słyszeli w domu. Funkcjonariusze uznali, że są to głosy bawiących się na świeżym powietrzu dzieci. Loch odkryto dopiero 15 sierpnia 1996 roku, w dwa dni po trzecim, ostatecznym aresztowaniu Dutroux. Znajdowały się tam dwie uwięzione, ale żywe dziewczynki (pedofil porwał je po drugim wyjściu na wolność): 12-letnia Laetitia Delhez oraz 14-letnia Sabine Dardenne. Dutroux zgwałcił te dzieci, co na taśmie video uwieczniła jego małżonka Michelle Martin.
Upiorne odkrycia w ogrodzie i szopie
Odnalezienie dwóch dziewczynek było dopiero początkiem upiornych odkryć na tej i innych posesjach pedofila. Ciała dwóch innych dzieci - Julie Lejeune i Melissy Russo - znaleziono pogrzebane w ogrodzie na tyłach domu, w którym znajdował się loch. Ustalono, że to ich wołanie o pomoc słyszeli policjanci w trakcie pierwszego przeszukania budynku. Obie dziewczynki zmarły w lochu z głodu, gdy Dutroux odbywał karę za kradzieże samochodów. Mężczyźnie udowodniono także porwanie i zamordowanie, a wcześniej zgwałcenie 19-letniej An Marchali 17-letniej Eefje Lambreks. Ciała obu tych dziewcząt odkryto pod podłogą stojącej obok domu szopy.
Afera o europejskim wymiarze?
Dutroux bronił się nieudolnie, ale jego zeznania kompromitowały wiele belgijskich osobistości. Zwyrodnialec przedstawiał się jako małe ogniwo we wpływowej międzynarodowej pedofilskiej szajce, w działalność której zamieszany miał być m.in. jeden z najbardziej znanych belgijskich biznesmenów. Przyznał się do organizacji orgii seksualnych z niepełnoletnimi, w których mieli brać udział członkowie ówczesnego rządu Królestwa Belgii, policjanci, a nawet urzędnicy Unii Europejskiej. Na belgijski establishment padł strach. Jeszcze przed rozpoczęciem procesu, bo w 2010 roku, dwóch ministrów podało się do dymisji. W tajemniczych okolicznościach zginęło także 20 osób powiązanych z tą sprawą (jedną z nich znaleziono poćwiartowaną, inna została otruta). Podobno część z nich miała cenne informacje dotyczące Dutroux. Ginęły też kluczowe dla śledztwa dowody, np. testy DNA.
Wyrok wydano, wątpliwości pozostały
Nic więc dziwnego, że mimo ostatecznego skazania Marca Dutroux na karę dożywocia (jego żona dostała 30 lat, ale zwolniono ją warunkowo w 2012 roku), wielu Belgów dotąd uważa, że nie wszystko w tej sprawie zostało wyjaśnione. Zagadką pozostaje na przykład to, czy międzynarodowa pedofilska szajka, o której mówił Dutroux, rzeczywiście istniała.
Zobacz także: Kryminolog o Kajetanie P.: "Żył w wyimaginowanym świecie. Nosił maskę"