Ostatnia porażka
Trzeba jednak przyznać, że szczęście sprzyjało mu od dziecka. Jako młody chłopak wygrał w kościelnej loterii motocykl. Gdy jego matka zaczęła wysyłać rozwiązania krzyżówek w imieniu syna, zdecydowanie częściej wygrywała nagrody.
W dorosłym życiu fart również nie go nie omijał i Minchberg, w środowisku nazywany "Grubym Markiem" (przez całe życie miał skłonność do nadwagi), szybko stał się królem hazardowego półświatka.
Dla kart, ruletki i obstawiania wyścigów konnych porzucił plan uruchomienia działalności rzemieślniczej, mającej zapewnić pieniądze na utrzymanie rodziny, którą Minchberg założył bardzo wcześnie - ożenił się w wieku 18 lat. Minęło sporo czasu, zanim jego żona Maria dowiedziała się, że mąż zdobywa przebojem światek warszawskich karciarzy.
Nauka była kosztowna. Młode małżeństwo dorobiło się pierwszych sporych pieniędzy na przywożonych z Rumunii oryginalnych szybach do Fiata. Zgromadzili około 100 tys. zł (średnia pensja wynosiła wówczas niecałe 2 tys.), które chcieli przeznaczyć na zakup samochodu, mającego służyć jako taksówka. Jednak Minchberg stracił całą sumę podczas jednego z pokerowych pojedynków. Według Marii była to jego ostatnia porażka.