Trwa ładowanie...
23-10-2007 14:36

Maria M kontra Mariola Wafelek

Maria M kontra Mariola Wafelek
d1r07ta
d1r07ta

Nie wiem czy to kwestia wieku, nie wiem czy to trend taki ostatnio, a może, zwyczajnie, ludzka natura taka już jest, że lubi marudzić upierając się: „… za moich czasów to…” . Lato było gorętsze, przyroda była bujniejsza, książki były ciekawsze, muzyka lepsza, a filmy wybitniejsze. Wszystko było inne. Czy na pewno?

Upierać będę się, tak. Żeby jednak nie pozostawać ideologicznym betonem, i wytrącić argumenty z łap tym, co to będą dowodzić, iż główna przyczyna nie w jakości leży, a w tym, że człowiek zwyczajnie kiedyś tam młody był, mniej kaszlał i szybciej na schody wchodził, więcej mu się podobało, przyznam że nie zawsze to „inne”, oznaczało lepsze. Nie zawsze, ale często.

A najczęściej, jeśli o kobiety chodzi. Konkretnie – kobiety kina. Inne były, i za diabla nie przypominały tych obecnych. A czemu? O tym zaraz. Z góry jednak uprzedzam tych, którzy wpadną zaraz na pomysł wytykania odmienności seksualnej autorowi. Dajcie se spokój. Sami, obiektywnie przyznajcie, to co nam serwują teraz na ekranach kin i telewizorów, w porównaniu do lat ubiegłych, z kobietą z krwi i kości ma tyle wspólnego, co ciągnik ze statkiem SpaceShipOne .

Nie będę udawać wybitnego specjalisty i porywać na analizę rynku zachodniego. Wiadomo, tam co minutę rodzi się z dwudziestu aktorów, wśród nich pewnie ze 3 znalazło by się wybitnych (cóż z tego że nie odkrytych). Nie będę też strzelać sobie samobója, i brać za takie ikony kobiecości jak Sofia Loren, Claudia Cardinale, Kalina Jędrusik, Elizabeth Taylor czy Jackie Kennedy. Nie.

d1r07ta

Z takim odniesieniem, żadna inna kobieta nie ma szans. Nie będę też szukać porównań do lat 60, kiedy pojawiająca się naga pierś na ekranie przełamywała erotyczne tabu, stając Joanna D`Arc kinematografii. A głębszy dekolt, stawał orężem w walce z reżimem. Nie Zwyczajnie, po prostu, bez zbędnych wynurzeń, ani też udawania kogoś kto się zna na rzeczy, wyposażona tylko i wyłącznie we wrodzona złośliwość, przyczepie się do naszych obecnych, dzisiejszych, nadal żyjących, i mających się nienajgorzej gwiazd.

Nie rozumiem bowiem skąd ta moda na to, żeby w przeciwieństwie do lat poprzednich, lansowana obecnie bohaterka, była wcieleniem anemii, „bylejactwa”, życiowej nieudolności. Generalnie beznadziei. Urokliwej, bo urokliwiej, ale totalnie odmóżdżonej. Takiej sieroty z rozwianym włosem w sukience w groszki.

Dodatkowo jeśli na chwilę zmienia się ona w coś bardziej temperamentną, scenarzysta dorzuca do historii takich klocków, że i facet nie dal by rady nic sensownego z tego skleić. Owszem, wymyśla też dla równowagi w serialu, czy filmie, postać kobiety fatalnej, czy coś bardziej energicznej, niemniej tak jednowymiarowej, że aż śmieszne. Kierując się schematem, jak ruda to erotycznie rozbuchana, jak czarna to zła. (tu Monika można wsadzić czarna z m jak miłość albo ruda z Magdy m J

Może to wina mężczyzn? Wiadomo facet kobiety nie zrozumie. Potraktuje jak element ozdobny, tudzież sprzęt domowy wysoko wyspecjalizowany. I nic, jako scenarzysta, dla niej nie napisze sensownego. Można by było im to wybaczyć, prawda? Przymknąć oko na to, co w kinie się dzieje, gdyby nie fakt że do końca jest to prawda. Mamy przecież też parę wiodących na rynku pań. I co one robią ze swoimi bohaterkami? Robią z nich rozmarzone nauczycielki, gułowata prawniczki, cielęco rozmemłane matki, i kucharki.

d1r07ta

Możemy tylko pomarzyć, żeby taka bohaterka pokazała kawałek ciała, czy rzuciła ostrzejszy dialog w kierunku swojego, równie ciapowatego, obiektu miłości. A już o wzięciu sprawy w swoje ręce, czy jakimś energiczniejszym, może być i niezbyt rozsądnym, ale jednak ruchu, mowy nie ma. Jak to się działo, że taka durnowata i radosna postać, jak grana przez Katarzynę Figurę Mariola Wafelek, wydaje się teraz być postacią 300 razy bardziej z krwi i kości niż lansowane obecnie mamałygi?

Nie wspominając już o fundowanym nam przez media wizerunku młodej, dopiero na dorobku, dopiero co w życie wchodzącej, dziewczyny. Taka to już na bank musi łatać z rozwianym włosem, słodko się uśmiechać, „pomykać” skuterkiem, robić „głupotki” i „głupstewka”, żyć za grosze, w najpiękniejszych wnętrzach, nosząc jedwabne piżamki ( a jak bawełniane to w serduszka).

Ja wiem, że ludzie chcą oglądać ładne obrazki, że zmęczeni wizerunkiem kobiety nad garami, matki polki, czy zahukanej dziewczyny z małego miasteczka, bez matury i przyszłości. Nie mam nic przeciwko zarzuceniu tych wzorów, zastanawiam się tylko - czy nie ma nic pomiędzy? Czy na prawdę nie zostaje nam nic, jak opowieść o bezpłciowej miłości 4 cm nad ziemią, kontra traumatyczna historia przyjaciółek chorych na raka? Gdzie są damy, co to mogą kląć jak szewc pozostając damami. Gdzie kobiety silne, gdzie przebiegle? Gdzie intrygantki i seks bomby.

d1r07ta

Gdzie domowe gospodynie z nożem w ręku? Dobra –jest pani Cielecka, w „Oficerze” nawet pokazała biust, w scenie basenowej nie jednemu facetowi zjeżyła włos na karku. Była charakterna, ale zniknęła szybciej niż się pojawiła, psując cale pozostawione wrażenie, najnudniejszym filmem świata „Samotność w Sieci”. Nie potrafimy już robić komedii o kobietach. Zapomnieliśmy jak, albo nie chcemy się nauczyć. Nie umiemy pisać dla kobiet, i o kobietach, traktując je z przymrużeniem oka, ale z też przyjaźnią dla postaci. Budując przygody, zaskakujący świat, i nieprzewidziane zwroty akcji. Dlaczego? Dlaczego boimy się wyrazistych, dobitnych i realnych postaci, z krwi kości, z charyzmą, z cyckiem i poczuciem humoru. I mam namyśli „poczucie humoru”, a nie „poczucie humoru”.

Wydawać by się mogło, że kino ma nas bawić, bohaterki śmieszyć, rozczulać, pozwalać się identyfikować. Czasem denerwować. Ale też zaskakiwać. Przede wszystkim zaskakiwać. Wydawać by się mogło. Dodatkowo milo by było jakby były produktami pełnokrwistymi, a nie jak zdarza się coraz częściej towarem „czekoladopodopbym”.

d1r07ta
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1r07ta