FormaMarzy, że w Rio zdobędzie medal. Będzie walczył o wyniki i o przyszłość

Marzy, że w Rio zdobędzie medal. Będzie walczył o wyniki i o przyszłość

Michał Derus – rocznik 1990, rodowity tarnowianin, urodzony sprinter. Dwukrotny mistrz świata osób niepełnosprawnych w Lyonie i w Doha oraz dwukrotny mistrz Europy – w Swansea i Grosseto. Dotknięty dysmelią, czyli wrodzoną dysfunkcją lewej ręki. Na swoim koronnym dystansie 100 metrów chce walczyć o medale na tegorocznej paraolimpiadzie w Rio de Janeiro. W osiągnięciu celu wspiera go akcja „Bieg Po Moc”.

Marzy, że w Rio zdobędzie medal. Będzie walczył o wyniki i o przyszłość
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

06.09.2016 | aktual.: 07.09.2016 22:56

*Jak się zaczęła pana przygoda ze sportem? Dlaczego wybrał pan akurat bieganie? *

Śmiało mogę stwierdzić, że sport jest obecny w całym moim życiu. W dzieciństwie większość wolnego czasu spędzałem z rówieśnikami na boisku, grając w piłkę. Lubiłem także jeździć na rowerze (w zasadzie lubię do tej pory, tylko jakoś mniej jest na to czasu). Sportem „na poważnie” zająłem się dopiero w trzeciej klasie gimnazjum. Trafiłem wtedy do klubu START Tarnów, zrzeszającego osoby niepełnosprawne. Początkowo próbowałem swoich sił na pływalni, jednak od początku wiedziałem, że to nie jest dla mnie. Po kilku miesiącach zjawiłem się na pierwszym treningu na stadionie i tak już zostało.

Czemu akurat sprint, jeśli pana wada powoduje największe problemy przy starcie? To była kwestia predyspozycji, preferencji?

Mam większe predyspozycje do biegania krótkich dystansów za sprawą zdolności szybkościowych. Dystans 200 m już sprawia mi problemy, ponieważ brakuje mi wytrzymałości, a co dopiero 400 m czy więcej. Kolejnym powodem jest to, że chcąc startować wśród sportowców niepełnosprawnych, tak naprawdę nie mam innego wyboru. Moja grupa startowa (T47) pozwala mi na udział w konkurencjach biegowych na dystansach 100, 200 i 400 m, czyli tych, w których występuje start z bloku. Jest to poparte wieloma testami i badaniami, które dowodzą, że amputacje górnych partii przyczyniają się do problemów przy starcie. Gdybym specjalizował się w biegach średnich lub długich, pozostawałaby mi rywalizacja wyłącznie wśród sportowców pełnosprawnych.

Obraz
© Materiały prasowe

Jak pan wspomina początki swojej kariery? Co było najtrudniejsze podczas pierwszych sportowych kroków?

Na początku najtrudniej jest się wszystkiego nauczyć. Wiele ćwiczeń, ich poprawne wykonanie, technika biegu oraz wiele innych niuansów. Kiedy to w pewnym stopniu opanowałem oraz zacząłem osiągać przyzwoite rezultaty, wtedy pojawiły się kontuzje. Praktycznie rok w rok naciągałem mięsień dwugłowy uda. Na szczęście od pewnego czasu wszystko się ustabilizowało. Pojawiają się natomiast trudności związane ze środkami na treningi, wyjazdy. Od pewnego czasu pomagają mi inni miłośnicy biegania, którzy na platformie „Bieg Po Moc” Häfele zliczają kilometry pokonane w oficjalnych biegach i zamieniają je na złotówki. To meblarze i architekci, którzy podzielają moją biegową pasję i dokładają cegiełkę do mojego wyjazdu na igrzyska do Rio de Janeiro.

Skupia się pan bardziej na konkurowaniu z innymi czy na przełamywaniu swoich ograniczeń?

Przede wszystkim skupiam się na konkurowaniu – zarówno ze sportowcami niepełnosprawnymi, jak i pełnosprawnymi. Sport jest moim sposobem na życie, traktuję to jako pracę. Dlatego też ciągle dążę do tego, by być coraz lepszym i szybszym od moich rywali. Współzawodnictwo na arenie krajowej i międzynarodowej jest więc zwieńczeniem mojej pracy.

Patrząc na pana wyniki i starty, można odnieść wrażenie, że mógłby pan regularnie rywalizować z pełnosprawnymi krajowymi sportowcami. Czy jest to coś, do czego pan dąży, czy traktuje tylko jako element treningu do paraolimpiady?

Od początku swojej kariery rywalizuję również ze sportowcami pełnosprawnymi. Ze względu na ograniczoną liczbę zawodów organizowanych dla osób niepełnosprawnych nie wyobrażam sobie przygotowań bez tych startów. Oczywiście jest to dobry trening przed paraolimpiadą czy innymi docelowymi zawodami w danym roku, ale również możliwość pokazania siebie i swoich możliwości. Tym bardziej, jeżeli do krajowej czołówki jest naprawdę niedaleko. Tak było w 2014 roku, w którym to ustanowiłem swój rekord życiowy na 100 m wynikiem 10.51 s i zakończyłem sezon na 8. miejscu list krajowych PZLA.

Ma pan już na koncie m.in. złoty medal MŚ. Jak motywuje się pan w przypadku paraolimpiady? Czy jest w niej coś wyjątkowego dla sportowca?

Myślę, że dla większości sportowców igrzyska są czymś wyjątkowym. Tak też jest w moim przypadku. Mistrzostwa świata czy Europy odbywają się co dwa lata, natomiast na igrzyska trzeba czekać aż cztery. To sprawia, że są o wiele bardziej nagłośnione w mediach i bardziej widowiskowe. Dla mnie występ w Rio będzie debiutem na paraolimpiadzie i zarazem spełnieniem jednego z marzeń. Kolejnym byłoby wrócić z medalem.

Obraz
© Materiały prasowe

Jak wygląda przeciętny dzień w trakcie zaawansowanych przygotowań? Znajduje pan czas na coś innego niż treningi i wypoczynek?

Obecnie treningi są moim głównym zajęciem w ciągu dnia. Dwa lata temu ukończyłem studia na PWSZ w Tarnowie i od tej pory poświęciłem swój czas wyłącznie przygotowaniom do igrzysk. Nie mógłbym sobie na to pozwolić, gdyby nie stypendium z Ministerstwa Sportu oraz wsparcie z „Biegu Po Moc” Häfele, dzięki którym obecnie nie muszę podejmować pracy zarobkowej, tylko z wewnętrznym spokojem przygotowywać się do najważniejszej imprezy sportowej w moim życiu.

Do którego elementu przygotowań sportowych podchodzi pan z najmniejszym entuzjazmem? Co jest najtrudniejsze podczas przygotowań – ćwiczenia, dieta, zmęczenie, presja?

Nauczyłem się do każdego treningu podchodzić z entuzjazmem, ponieważ wiem, że mój trener Piotr Kuczek ustala go z myślą o jak najlepszym przygotowaniu mnie do zawodów. Wiadomo, że sport wyczynowy wymaga wielu wyrzeczeń i poświeceń, jednak do wszystkiego można przywyknąć. Dla mnie najgorsze, co może spotkać sportowca podczas przygotowań, to kontuzje i choroby. Dlatego nawet kiedy czasem z różnych przyczyn nie dysponuję taką formą, jakiej bym sobie życzył, powtarzam, że najważniejsze jest zdrowie! Gdy dopisuje, można wiele zdziałać. Kontuzja zazwyczaj przekreśla wszystko.

Często przy okazji poruszania tematyki sportu niepełnosprawnych można wyczuć pewne rozgoryczenie i żal dotyczące jego popularności. Czy i do kogo można mieć pretensje? Ministerstwa Sportu, kibiców, mediów?

Z popularnością sportu niepełnosprawnych zawsze był ogromny problem i w zasadzie nie widzę w tej kwestii poprawy. Nie mam zamiaru nikogo obarczać odpowiedzialnością za ten stan rzeczy, uważam jednak, że media stanowczo za mało interesują się naszą rywalizacją. Jeżeli ktokolwiek napisze o naszym wyjeździe lub powrocie z mistrzostw świata czy Europy, to już jest sukces. Trochę inaczej wygląda sprawa z paraolimpiadą. Pamiętamy, co działo się po powrocie sportowców niepełnosprawnych z Londynu – w końcu zostali dostrzeżeni! Jednak zainteresowanie nie trwało zbyt długo. Ciekaw jestem, jak będzie tym razem. Mamy zapewnienia, że po raz pierwszy w historii zmagania paraolimpijczyków będą transmitowane w telewizji publicznej. Pytanie tylko, w jaki sposób zostanie to przedstawione społeczeństwu, które w nawet minimalnym stopniu nie jest świadome, jakie są zasady rozgrywania konkurencji paraolimpijskich.

Maratony, półmaratony, biegi rocznicowe, poranny jogging. Od kilku lat w Polsce kwitnie moda na bieganie. Jakich rad mógłby pan udzielić biegaczom-amatorom?

Przede wszystkim nie wolno zapominać o podstawach: odpowiednio przeprowadzona rozgrzewka przed biegiem pozwoli przygotować organizm do walki i pomoże uniknąć kontuzji. Do tego dochodzi systematyczność treningów – nie można odpuścić, bo jest gorsza pogoda albo się po prostu nie chce. Przy takim podejściu nigdy nie osiągnie się oczekiwanych rezultatów. Podobnie bez odpowiedniego odżywiania. O tym wszystkim mówimy też na stronie „Bieg Po Moc”. Tam można znaleźć informacje na temat moich treningowych metod, ale też ciekawe porady dla miłośników dłuższych dystansów oraz aktualności, z których można dowiedzieć się o moich startach i osiąganych rezultatach.

Plany na przyszłość. Czy widzi pan siebie dalej związanego ze sportem, czy raczej planuje „normalną” karierę? Wiem, że studiował pan informatykę i wychowanie fizyczne.

Tak naprawdę dużo zależy od mojego występu w Rio. Jak już wspomniałem wcześniej, chciałbym żeby ciężka praca przełożyła się na zdobycie upragnionego medalu. Jednak na tym nie poprzestanę – będę dalej trenował, jeżeli tylko zdrowie pozwoli i zdołam utrzymać odpowiedni poziom sportowy. Życzyłbym sobie, żeby moja przygoda ze sportem dotrwała do kolejnych igrzysk w Tokio w 2020 roku. W międzyczasie chciałbym również ruszyć w kierunku zawodowym. Planuję obrać konkretną specjalizację w dziedzinie informatyki, zdobyć wiedzę i doświadczenie, aby w przyszłości móc podjąć pracę w tym zawodzie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)