Trwa ładowanie...
07-08-2007 11:34

Masa rządzi

Masa rządziŹródło: kif
d4hengh
d4hengh

Wszystkich, którzy na postawie tytułu doszli do wniosku, że bohaterem niniejszego artykułu jest świadek koronny w procesie tzw. mafii pruszkowskiej, osławiony gangster o pseudonimie „Masa”, spieszę poinformować, że są w błędzie. Chociaż, w pewnym sensie, rozumowali właściwie. „Masa” bowiem zyskał swoje przezwisko prawdopodobnie dzięki temu, że nie jest ułomkiem. Podobnie jak inny gangster, znany jako „Schwarzenegger”. Można domniemywać, że skruszony „Masa”, w związku ze stresem związanym z sypaniem dawnych kumpli (którzy, gdyby mogli, zatkaliby mu usta raz na zawsze), sporo schudł. Taka zmiana tożsamości przydałaby się również dzisiejszej kulturystyce. Bowiem także w niej wyjątkowo duże znaczenie odgrywa masa. Oczywiście, mam na myśli masę mięśniową, która zwłaszcza w wypadku czołowych zawodowców budzi grozę.

Marna układanka
Mister Olympia w latach 1977–79, Frank Zane, zapytany przez dziennikarza magazynu „Muscle” Rona Harrisa, co zdecydowało, że był wzorem dla kulturystów swojego pokolenia, stwierdził, że była to długa, mądra i cierpliwa praca. – Każdy z nas wyglądał inaczej. Dzisiaj umięśnienie kulturystów wygląda tak, jakby poskładano je z niezbyt pasującej do siebie układanki. Głównie przez to, że bardzo szybko nabierają oni masy. W moich czasach budowanie masy mięśniowej zabierało całe lata. Sam trenowałem 21 lat, zanim osiągnąłem szczyt rozwoju mięśni i zdobyłem po raz pierwszy tytuł Mr Olympia. W związku z tym, że trwało to tak długo, mogłem jednocześnie pracować intensywnie nad rzeźbą i separacją tej masy mięśniowej. Właśnie dzięki temu moje mięśnie były tak idealnie dopasowane do siebie. Dzisiaj brak jest podobnej dbałości o detale – każdy młody człowiek chce jak najszybciej osiągnąć ogromną masę mięśniową, bez zwracania uwagi na jej jakość.

*Klęska kamikadze * Taki stan rzeczy sprzyja zawodnikom, którzy „łapią” kilogramy niczym biegnący do stojącego na przystanku autobusu dziadek powietrze. Co jednak mają powiedzieć ci, których mięśnie prezentują się bardzo ładnie, ale mają mniejsze obwody? Próby dorównania „masowcom” są tyleż ryzykowne, co często nieskuteczne. Na ściganiu się z nimi „przejechał” się uważany za jednego z najbardziej utalentowanych kulturystów w historii Flex Wheeler. Miewał on okresy, gdy za wszelką cenę chciał wygrać ze znacznie cięższymi rywalami, głównie z Ronnie Colemanem, ich własną bronią. Postępował niczym kamikadze, ale o ile japońscy piloci-samobójcy niszczyli o wiele większe cele, np. lotniskowce, o tyle Wheeler niszczył głównie siebie – swoje szanse na zwycięstwo i zdrowie, gdyż trudno uwierzyć, że znaczne przyrosty masy mięśniowej osiągał bez stosowania środków, ogólnie uznanych za szkodliwe.

*Kopanie się z koniem * Niestety, tendencje panujące we współczesnej profesjonalnej kulturystyce sprawiają, iż zawodnicy, którym znacznie bliżej do Zane’a niż Colemana, są w starciu z gigantami skazani na porażkę. Oczywiście, mogą próbować, tak jak Wheeler, dorównać potężniejszym z natury rywalom, ale na uzyskanie spodziewanego efektu mają szanse nie większe niż uzbrojony w nóż komandos w starciu z rozjuszonym niedźwiedziem. Kopanie się z koniem nikomu jeszcze na dobre, może poza strusiem, żyrafą i słoniem, nie wyszło. Dlatego Frank Zane, który w swojej szczytowej formie wygrywał nawet z cięższymi o 20kg rywalami, zdaje sobie sprawę, że przy współczesnych standardach miałby z tym o wiele większe problemy.

d4hengh

– Kiedyś uważaliśmy, że Lee Haney (Mr Olympia 1984–1991) był gigantem, ale Coleman przyćmił go swoimi wymiarami. Oczywiste jest, że wśród sędziów rządzi przekonanie „im więcej, tym lepiej”. Tym, co najwyżej cenią w kulturystyce, jest masa.

*Krew na śniegu * Ćwierć wieku temu Frank Zane, dzięki wyjątkowo umiejętnemu pozowaniu, był w stanie zniwelować mięśniową przewagę rywali. Ale teraz byłoby to raczej niemożliwe. Mierzący dokładnie tyle co on (175 cm) Jay Cutler, zdobywając w roku 2001 drugie miejsce w Mister Olympia, ważył 120 kg, czyli około 30 kg więcej niż Zane w szczytowej formie.

Przy takiej różnicy wagi, widocznej jak krew na śniegu, nie pomoże nawet najgenialniejsze pozowanie. Przecież, tak jak żaden wybitny bokserski czempion wagi lekkiej nie zdoła pokonać przeciętnego mistrza świata wszech wag, tak filigranowy Adonis nie wygra z przepakowanym Herkulesem.
*Krzywdzenie gigantów * Pozostaje nadzieja, że oceniający zawodowców sędziowie zaczną przywiązywać dużo większą wagę do rzeźby i proporcji mięśni. Taka tendencja byłaby wprawdzie krzywdząca dla kulturystycznych gigantów (na przykład dla dysponującego niezbyt apetyczną sylwetką Markusa Ruhla), ale zmniejszyłaby ryzyko narażenia na szwank zdrowia. Z tym, że nie do końca. Nie brakuje bowiem szkodliwych środków, które sprzyjają osiągnięciu niewiarygodnej rzeźby. Ich użycie zapewne by wzrosło. Największą uwagę należałoby więc zwrócić na proporcje i dopracowanie detali, którymi tak imponował Zane.

*Złudne pomstowanie fanów * Obawiam się jednak, że powrót do estetyczno-filigranowej ery kulturystyki może nie nastąpić. Zepsuci oglądaniem meganapakowanych olbrzymów fani, patrzą na zdjęcia zawodników z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku (czyli złotego okresu body buildingu) z pewnym pobłażaniem. Tak jak na stosunkowo dostojne tempo gry piłkarzy sprzed trzydziestu lat.

d4hengh

Nie da się jednak zaprzeczyć, że także spora część starszych miłośników kulturystyki, choć z łezką w oku wspominają czasy Zane’a, Columbu i Schwarzeneggera, dziś miałaby problemy z ekscytowaniem się występami dawnych mistrzów, jak trudno przypuszczać, że biegający setkę grubo powyżej 10 sekund sprinterzy gromadziliby obecnie na stadionach takie tłumy, jak pół wieku temu. Pozostaje jednak pytanie – czy w kulturystyce, skoro więcej w niej ilości niż jakości, na pewno nastąpił postęp? A jeżeli uznać, że nastąpił – to czy taki postęp jest korzystny?
RK

d4hengh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4hengh