Maskują politykę pornografią?
Jak wiadomo, chińskie władze od zawsze były bardzo konserwatywne i zamknięte wobec świata zewnętrznego. W ten sposób, łatwiej było kontrolować to, co wewnątrz. I tak, cenzorzy skrzętnie blokowali dostęp do najświeższych informacji z globu, zaś przeszłość w podręcznikach budowali według własnego uznania i wytycznych aparatu rządzącej partii.
M.in. polityka, historia, tematy społeczne oraz pornografia były tymi treściami, które na bieżąco monitorowano, modyfikowano lub też całkowicie usuwano z serwisów internetowych. Jednak ostatnimi czasy stało się coś niezwykłego - w chińskim Internecie pornografii pojawia się coraz więcej. Wobec tego dość szokującego stanu rzeczy, specjaliści stawiają pytanie: czy to nowy, przebiegły zabieg chińskich władz?
Warto przypomnieć, że to m.in. za sprawą pornografii doszło do wielkiej medialnej przepychanki rządu chińskiego z międzynarodowym gigantem internetowym, Google. W efekcie czego, firma z Mountain View zadecydowała wycofać swe usługi z Chin. Dodatkowo, jeszcze kilka miesięcy temu, rządowi cenzorzy zaskoczyli świat nietypową inicjatywą - zwrócili się z apelem do internautów, oferując im 10 000 yuanów (1 465 USD) w zamian za zgłaszanie stron o lubieżnych treściach (które następnie niezwłocznie usuwano).
Tymczasem, już od kilku tygodni w chińskim Internecie pojawia się coraz więcej stron zawierających pornograficzne treści. Mowa zarówno o międzynarodowych serwisach, jak PornHub i YouPorn, jak i tworach stricte chińskich - Sex Bar oraz Xingba. Sytuacja jest tym bardziej zaskakująca, że oficjalnie władze chińskie nie wydały żadnego oświadczeniu o zelżeniu cenzury. Również wszelkie próby skontaktowania się z Ministerstwem Przemysłu i Technologii Informacyjnej, w celu wydania stosownego oświadczenia, zakończyły się niepowodzeniem. Wobec tego, rodzi się pytanie - czy to możliwe, żeby ten fakt umknął jednym z najbardziej restrykcyjnych cenzorów na świecie? Czy może cała historia, ma jakieś drugie dno?
W Chinach od lat pieczę nad "poprawnością" treści internetowych sprawuje tzw. Wielki Firewall (ang. The Great Firewall) - system blokujący określone typy informacji. Jak stwierdza, w wypowiedzi dla "AP", Wen Yunchao - popularny bloger rozprawiający o problemach społecznych: "W przeszłości Wielki Firewall wykorzystywał pornografię, jako wymówkę." Innymi słowy, władze tłumaczyły istnienie cenzury, chęcią ochrony młodych ludzi przed bombardowaniem ich erotyką, seksem oraz golizną. Natomiast w rzeczywistości macki cenzorskie rozpościerały się na każdy fragment informacji napływający z zagranicy. Zatem pornografia stanowiła wygodne usprawiedliwienie poczynań władz. Lecz z tym już koniec, "teraz już chyba nawet nie starają się ukrywać swoich działań, być może dlatego odpuścili sobie pornografię."
Badania wykazują, że nowe pokolenie dorastających Chińczyków wykazuje rosnącą ciekawość świata, dlatego - choć to nielegalne - znajdują oni sposoby na pokonanie Wielkiego Firewalla. Ich działania, z pewnością są odnotowywane i stąd, kolejne przypuszczenie Yunchao - "Sądzę, że ludzie z Firewalla zrozumieli, że nie są w stanie zablokować wszystkich domen, dlatego przeorganizowali swoje zasoby i skupili się na bardziej znaczących kwestiach, jak choćby polityka".
Innego zdania jest pekiński publicysta Michael Anti, który otwarcie stwierdza, że wyjaśnienie może być prostsze, niż to się wszystkim wydaje, "Być może cenzorzy myślą, że dając internautom do obejrzenia trochę pornosów, przestaną oni zwracać uwagę na sprawy polityczne i społeczne." A więc, pornografia jako zasłona dymna? Czy ten makiawelliczny plan władz chińskich ma szansę powodzenia?