Matematyk, który został terrorystą. Kim był Theodore Kaczynski?
01.06.2016 | aktual.: 27.12.2016 15:25
"Unabomber" - taki pseudonim został nadany amerykańskiemu matematykowi, który wysyłał bomby zarówno do instytucji publicznych, jak i indywidualnych osób. Co nim kierowało?
"Unabomber" - taki pseudonim został nadany amerykańskiemu matematykowi, który wysyłał bomby zarówno do instytucji publicznych, jak i indywidualnych osób. Co nim kierowało?
Niezrównoważeni psychopaci, ogarnięci żądzą mordu i zadawania cierpienia, są zazwyczaj zupełnie nieobliczalni - nigdy nie wiadomo, czego się po nich spodziewać. Stopień niebezpieczeństwa należy przemnożyć przez sto, gdy ludzie tacy dysponują ponadprzeciętną inteligencją, a ich działanie podszyte jest jakąś ideologią. Tak właśnie było w przypadku Theodore'a Kaczynskiego - prawdziwego geniusza wśród terrorystów.
To właśnie Kaczynski przez blisko dwie dekady nakręcał spiralę strachu w Stanach Zjednoczonych. Nie bowiem ekstremiści z Al-Kaidy czy fanatycy z ISIS byli w latach 80. i 90. synonimem działalności terrorystycznej, ale właśnie "Unabomber". Taki pseudonim został nadany amerykańskiemu matematykowi, który wysyłał bomby zarówno do instytucji publicznych, jak i indywidualnych osób. Co nim kierowało?
O jego aktywności zrobiło się głośno już pod koniec lat 70. ubiegłego wieku. Właśnie wtedy pierwsza skonstruowana przez niego bomba eksplodowała na Uniwersytecie Northwestern w stanie Illinois. Drobne obrażenia odniósł od niej Terry Marker, pracownik policji akademickiej. To było jednak zaledwie preludium, a kolejne ładunki terrorysta o polskich korzeniach detonował z zatrważającą regularnością.
Skrzywiła go izolacja od matki?
Theodore Kaczynski urodził się w 1942 r. Był wnukiem polskich imigrantów - Wandy (nazwisko rodowe: Dombek) oraz Teodora Ryszarda Kaczyńskich. Jego dzieciństwo nie było łatwe. Pierwsze miesiące życia, ze względu na zły stan zdrowia, spędził głównie w szpitalach. Stwierdzono u niego pokrzywkę. Zgodnie z zaleceniami lekarzy (brak szczegółowej wiedzy na temat czynnika wywołującego chorobę), przebywał głównie w izolatce, gdzie pozbawiony był kontaktu z matką.
Według badaczy jego biografii, tamte doświadczenia i osiem miesięcy spędzonych w placówkach medycznych w odosobnieniu mogły mieć wpływ na jego dalsze życie. Zresztą nie trzeba było do tego specjalistów. Już matka malutkiego Theodore'a dostrzegała różnice w zachowaniu pomiędzy jej synem a innymi dziećmi w jego wieku. "Dziecko wróciło już do domu ze szpitala i jest zdrowe, ale po przejściach słabo reaguje na otoczenie" - napisała kobieta w dzienniku.
Nielubiany geniusz z fobiami
Nie najlepszy kontakt z rówieśnikami był widoczny również w latach szkolnych. Mały Theodore nie był lubiany przez kolegów, a czasami nawet poddawany był przez nich prześladowaniom. Jego stosunki z innymi dziećmi pogorszyły się jeszcze bardziej, gdy ze względu na rewelacyjne wyniki w nauce przeskoczył od razu z piątej do siódmej klasy. Brak kolegów, różne fobie (bał się innych ludzi oraz budynków) spowodowały, że jego matka zaczęła obawiać się, że Theodore jest dzieckiem autystycznym. W tym samym czasie przeprowadzane u niego testy ujawniły, że chłopiec ma bardzo wysoki iloraz inteligencji (IQ na poziomie 167).
Chłopak ze względu na świetne wyniki w nauce systematycznie przechodził też do wyższych klas, bez problemu radząc sobie m.in. z zadaniami matematycznymi, z którymi nie zawsze potrafili uporać się nawet studenci kierunków ścisłych. To sprawiło, że już w wieku 15 lat zakończył edukację w szkole średniej, a wkrótce rozpoczął studia na elitarnym Harvardzie.
Kariera naukowa stała przed nim otworem
Był wyróżniającym się studentem i już w wieku 20 lat ukończył tam studia, a niedługo potem zrobił doktorat z matematyki na Uniwersytecie Michigan. Obronił doktorat, zajmując się skomplikowanymi problemami z dziedziny matematyki, z których rozwikłaniem nawet najlepsi matematycy w kraju mieli problem. Tym, co pochłaniało go bez reszty, była analiza zespolona oraz geometryczna teoria funkcji. Jego profesorowie byli pod wielkim wrażeniem zarówno jego możliwości intelektualnych, jak i zapału do pracy. "Był niezwykłą osobą. Nie był taki sam, jak inni absolwenci. Był dużo bardziej skupiony na swojej pracy, miał parcie, by odkrywać matematyczną prawdę" - powiedział cytowany przez dziennik "The Seattle Times" jeden z jego profesorów. Kaczynski szybko zaczął zdobywać liczne nagrody i publikować w najbardziej prestiżowych czasopismach naukowych.
Nie umiał żyć wśród ludzi
Choć szybko został obwołany genialnym naukowcem i matematykiem, jednocześnie miał status fatalnego nauczyciela. Jego studenci z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley (był tam od 1967 r. adiunktem, stając się wówczas najmłodszą osobą o takiej pozycji w historii uczelni) twierdzili, że miał olbrzymie problemy z przekazywaniem wiedzy innym, ignorował studentów, a podczas zajęć jąkał się i bełkotał pod nosem. Według nich, bardzo źle się czuł w otoczeniu innych ludzi. W 1969 r., gdy miał zaledwie 26 lat, nagle zrezygnował ze stanowiska na uczelni. Jego decyzja była niezrozumiała dla pozostałych pracowników Uniwersytetu. Wielu z nich stwierdziło potem, że Kaczynski miał potencjał, by stać się jednym z najwybitniejszych matematyków w kraju.
Na odludziu zaczął konstruować bomby
Tymczasem mężczyzna wybrał życie na farmie swoich rodziców. Dwa lata po rezygnacji z kariery zbudował zaś chatkę i zaczął żyć w absolutnej izolacji, bez elektryczności czy dostępu do bieżącej wody. Funkcjonował właściwie bez pieniędzy, od czasu do czasu chwytając się dorywczych prac. Trochę pomagała mu też rodzina. Te pieniądze, które udało mu się odłożyć, posłużyły mu potem do realizacji ataków bombowych.
Zanim doszło do pierwszego z nich, Kaczynski zgłębiał techniki surwiwalowe, uczył się produkowania prymitywnych narzędzi i oddalał się coraz bardziej od społeczeństwa. Tym, co drażniło go w szczególny sposób, był postęp techniczny i przemysłowy, który prowadził do degradacji środowiska, oraz destrukcyjna ekspansja człowieka, który stawiając na rozwój, niszczył wszystko wokół. To właśnie jeden z takich aktów zniszczenia miał skłonić go do pierwszego ataku bombowego.
Zemsta na ludziach - Unabomber w akcji
Na krok ten zdecydował się, gdy jedno z jego ulubionych miejsc - nietknięty wcześniej przez człowieka płaskowyż z trzeciorzędu - zostało zamienione w drogę. Uznał wtedy, że jedynym sposobem, by zwrócić uwagę na problem, sprawić, że człowiek w końcu się opamięta, a postęp cywilizacyjny zostanie zahamowany, będzie zastosowanie zdecydowanych i nacechowanych przemocą działań. Lubił też o tym mówić jak o zemście.
Jego pierwsza wykonana w domowych warunkach bomba została wysłana w maju 1978 r. do profesora Buckleya Crista z Uniwersytetu Northwestern. Ale to nie naukowiec zajmujący się inżynierią materiałową otworzył starannie przygotowaną drewnianą skrzynkę, ale funkcjonariusz policji Terry Marker. W wyniku eksplozji doznał on niewielkich obrażeń. Jak wyznał potem zamachowiec: "Miałem nadzieję, że paczkę podniesie jakiś student, a bomba urwie mu ręce, albo go zabije". Kolejna bomba została umieszczona przez Kaczynskiego w ładowni samolotu Boeing 727 linii American Airlines. Nie doszło jednak do eksplozji. Z powodu usterki bomba zaczęła dymić, co zmusiło pilota do awaryjnego lądowania. Śledczy poinformowali potem, że gdyby jednak doszło do wybuchu, samolot zostałby doszczętnie zniszczony. To właśnie po tym incydencie FBI nadało nieznanemu sprawcy pseudonim Unabomber (od skrótu "un" oznaczającego uniwersytet i "a" oznaczającego linie lotnicze).
Portret psychologiczny sprawcy
Choć w 1979 r. nad sprawą nieznanego zamachowca pracowało już 150 osób, które sprawdzały każdy trop, Kaczynski pozostawał nieuchwytny. Już wtedy udało się stworzyć jednak profil psychologiczny sprawcy, który odpowiadał faktom. Zdawano sobie sprawę, że za atakami stoi osoba o bardzo wysokim ilorazie inteligencji i rozległej wiedzy z zakresu nauk ścisłych.
Kolejne skonstruowane przez Kaczynskiego ładunki trafiały do naukowców z amerykańskich uczelni, właścicieli sklepów komputerowych, szefów linii lotniczych czy siedziby firmy Boeing. W 1985 r. pierwszą z trzech ofiar śmiertelnych Unabombera został Hugh Scrutton, właściciel sklepu komputerowego z Kalifornii. Po kilku atakach udało się ustalić, że wspólnym mianownikiem wszystkich zamachów są kwestie związane z przyrodą czy niszczeniem lasów.
Brat doniósł na brata
W tym roku od aresztowania Teda Kaczynskiego minęło 20 lat. W ręce śledczych trafił 3 kwietnia 1996 r. Na trop zamachowca udało się wpaść dzięki pomocy brata Theodore'a, który od lat był z nim skłócony. Stało się to po tym, gdy największe amerykańskie dzienniki opublikowały we wrześniu 1995 r. rozesłany po redakcjach manifest Unabombera, w którym pisał o niebezpieczeństwach związanych z postępem cywilizacyjnym. David Kaczynski zwrócił uwagę, że tezy, które pojawiły się w odezwie, są zbieżne z poglądami jego brata, z którym, jeszcze przed skonfliktowaniem się wiele lat wcześniej, często rozmawiał na te tematy.
Resztę życia spędzi w więzieniu
Ameryka drżała przed Unabomberem aż 17 lat. W sumie Kaczynki nadał aż 16 wybuchowych przesyłek. W jego atakach zginęły trzy osoby, a 17 zostało rannych. Naukowiec odsiaduje karę dożywotniego pozbawienia wolności w więzieniu w Kolorado. Według badaczy, poglądom Kaczynskiego najbliżej było do anarchoprymitywizmu, który odrzuca postęp cywilizacyjny oraz naukowy.
Rafał Celle