Matki rosyjskich żołnierzy oskarżają armię o wyjątkowo represyjny pobór
O wyjątkowo represyjny pobór do armii w Rosji oskarżyła w poniedziałek tamtejszy resort obrony organizacja pozarządowa Matki Żołnierzy. Jej działaczki twierdzą, że do wojska kierowani są nawet poważnie chorzy poborowi.
Jak powiedziała w poniedziałek działaczka organizacji Ełła Polakowa, milicja w poszukiwaniu "dekowników" przeprowadzała akcje w akademikach i zatrzymywała w drodze na egzaminy studentów, którzy mieli odroczenia od służby wojskowej. Według szefowej Matek Żołnierzy Tatiany Kuzniecowej dokonywano arbitralnych zmian w świadectwach zdrowia, zmieniając choroby z poważniejszych na lżejsze.
14.07.2009 | aktual.: 14.07.2009 10:40
"Wcześniej mogli wziąć do wojska (poborowego) z płaskostopiem, ale teraz biorą nawet tych z wrzodami, zapaleniem skóry, a nawet chorobami serca" - mówiła Kuzniecowa. "Oczekiwaliśmy, że ministerstwo obrony przeprowadzi gwałtowny atak na społeczeństwo obywatelskie, ale kto myślał, że będzie on tak bezprecedensowo bezczelny!" - oznajmiła Polakowa.
Resort obrony nie skomentował tych oskarżeń.
W poborze wiosennym do armii rosyjskiej trafiło ponad 305 tys. młodych mężczyzn. Jesienią ma być to, według planów, około 400 tysięcy. Krytycy twierdzą, że rosnące liczby świadczą o tym, że Rosja nadal jest daleka od budowy profesjonalnych sił zbrojnych. Tymczasem resort obrony ogłosił plany utworzenia armii mniejszej, ale bardziej mobilnej, lepiej płatnej i wyposażonej.
"W istocie taki pobór, z wieloma naruszeniami, podaje w wątpliwość tę reformę, jeśli nie oznacza jej śmierci" - wskazał Siergiej Kriwenko z ruchu społecznego "Obywatel i armia". Inne organizacje praw człowieka twierdzą, że w tym roku do wojska wzięto nawet poborowych, którzy byli karani sądownie.
Według danych oficjalnych 471 żołnierzy zginęło w zeszłym roku w trakcie odbywania służby - o 29 więcej niż w 2007 roku. Ponad połowa tych zgonów to samobójstwa, często spowodowane przez głęboko zakorzenioną w armii rosyjskiej tradycję "fali". Jednocześnie prokurator wojskowy Siergiej Fridinski ogłosił, że w pierwszej połowie tego roku liczba przestępstw popełnionych przez oficerów była największa od 10 lat. Prokuratura bada - jak ujawnił - sprawę żołnierza Antona Kuzniecowa, którego oficer sprzedał jako niewolnika i który spędził pięć lat na niewolniczej pracy w fabryce cegieł w Dagestanie.
(PAP) awl/ mc/