Maureen Dunlop de Popp - symbol seksu i jedna z pierwszych kobiet-pilotów
W wieku 91 lat umarła Maureen Dunlop de Popp, jedna z pierwszych i nielicznych kobiet, będących pilotami podczas drugiej wojny światowej. A także, swego rodzaju wojskowy symbol seksu...
Prawdopodobnie większość z was podejrzewa, że na Zachodzie (nie piszemy tutaj o naszych dzielnych łączniczkach i konspiratorkach, bo polskich kobiet nikt nie przebije) rola kobiet podczas drugiej wojny światowej była sprowadzona do funkcji sekretarki, typistki, czy w najlepszym razie dziewczyny z plakatu, która zagrzewa wojskowych do walki uśmiechem. Nic bardziej mylnego, czego najlepszym przykładem niech będzie kariera pani Dunlop de Popp. Już jako 21-latka waleczna Maureen przedostała się drogą morską z Argentyny, gdzie się urodziła i była wychowywana, do Wielkiej Brytanii, skąd pochodziła jej matka. Jej największym marzeniem było wsiąść do maszyny bojowej i stanąć do walki z siłami Niemców, którzy bezdusznie mordowali zarówno żołnierzy, jak i cywilów . Niestety, jak szybko zdążyła się przekonać, kobiety miały zakaz udziału w działaniach bojowych. "To niesprawiedliwe", mówiła dziewczyna, "Dlaczego tylko mężczyźni mają być zabijani?". Ale z systemem nie było sensu walczyć.
800 godzin
Jednak zdeterminowana Maureen nie miała zamiaru się poddać. Córka dumnej Brytyjki i Australijczyka służącego w Royal Field Artillery podczas I wojny światowej, zadecydowała, że nie wróci do Argentyny z kwitkiem. Dziewczyna zgłosiła się więc do Air Transport Auxiliary, służby pomocniczej RAF-u. Naturalnie, dostać się nie było łatwo, tym bardziej że w tamtych latach w wojsku kobiety faktycznie uznawane były za znacznie mniej użyteczne, niż mężczyźni. Dla przykładu, dość powiedzieć, że mężczyzna ubiegający się o służbę w ATA musiał się pochwalić wylatanymi 250 godzinami, natomiast kobieta musiała mieć na swoim koncie co najmniej 500 godzin w powietrzu. A jednak, w ATA znajdowała się niewielka kobieca eskadra. To właśnie do niej trafiła Maureen w 1942 roku.
Znaczenie Air Transport Auxiliary często bywa bagatelizowane, a przecież bez sprawnego funkcjonowania tej służby RAF nie byłby tak skuteczny. Do podstawowych zadań ATA należało transportowanie samolotów pomiędzy lotniskami, zakładami naprawczymi, czy fabrykami, po to, by piloci RAFu mieli czym latać. Kiedy dany samolot został uszkodzony i konieczne było poddanie go naprawie, to właśnie ATA odpowiadała za kwestie logistyczne. Zajmowali się oni także transportem samych pilotów bojowych, czy obsługi technicznej oraz mechaników. Warunki ich pracy były ciężkie, ponieważ nie dość, że musieli wylatywać w każdych warunkach pogodowych, to niejednokrotnie poruszali się maszynami "na wykończeniu".
W swojej karierze, Maureen kilkukrotnie przekonała się o tym, jak niebezpieczna jest to praca. Przykładowo, kiedyś, pilotując maszynę typu Spitfire dziewczyna solidnie najadła się strachu, gdy pokrywa kokpitu odłączyła się od samolotu. Innym razem skapitulował silnik w jej Argusie - obydwa te przypadki zakończyły się awaryjnym lądowaniem, podaje "Daily Mail". Łącznie, Maureen wylatała w służbie ATA ponad 800 godzin, za co została uhonorowana, w roku 2003, prestiżowym odznaczeniem Guild of Air Pilots and Air Navigator's Master Air Pilot Award, jako jedna z zaledwie trzech kobiet. Co więcej, podejrzewamy, że to właśnie m.in. te 800 godzin tak brawurowo wylatanych przez Maureen miało wielki wpływ na to, że dzisiaj kobiety przyjmowane są do armii i wreszcie mogą realizować się w walce.
(fot. Daily Mail)
Po wojnie Maureen mieszkała trochę w Argentynie, lecz ostatecznie w 1973 wróciła do Anglii ze swoim mężem Victorem Poppinem, z którym doczekała się gromadki dzieci. I w zasadzie nie wiadomo z czego jej pociechy są dziś bardziej dumne - z faktu, że ich mama była dzielnym pilotem w czasie II wojny światowej, czy też może z tego, że w 1944 zdjęcie pewnej siebie Maureen, dumnie wychodzącej z kokpitu Barracudy trafiło na okładkę magazynu "Picture Post". Maureen udowodniła tym samym, że kobiety mogą być zarówno piękne, jak i nieustraszone.
MW/PFi