Śmierć stójkowego
Menachem Bornsztajn urodził się w Łęczycy, ale wkrótce potem wraz z rodzicami przeprowadził się do Łodzi. Jego ojciec zajmował się ostrzeniem narzędzi, wcześnie osierocił syna. Menachem, zwany Maksem, miał 10 lat, gdy Benjamin Bornsztajn zmarł w wyniku obrażeń spowodowanych pobiciem przez... policjanta. Stójkowy zmasakrował go za doprowadzenie do kolizji drogowej - mężczyzna przez nieuwagę wpadł pod powóz miejscowego bogacza Arona Goldberga.
Maks postanowił zemścić się za śmierć ojca. Wszędzie rozpowiadał, że jego tatę zabił policjant, a ten postanowił uciszyć chłopaka. Dopadł go w ciemnym zaułku i zaczął bić. Wtedy pojawił się kolega Bornsztajna - Staszek Poneta. Zadał stójkowemu cios nożem, a Maks wyszarpnął rewolwer i strzelił mężczyźnie prosto w serce.
Udało mu się uniknąć kary (prawdopodobnie nikt nie podejrzewał dziecka o brutalne morderstwo), ale ciosy stójkowego pozostawiły pamiątkę na całe życie - uszkodzone oko pokryte bielmem. Wówczas narodził się przydomek, który niedługo później miał budzić postrach w całej Łodzi - Ślepy Maks.