Męska grypa to jednak nie mit?
13.01.2017 13:00
Przyzwyczailiśmy się już jednak do tego, że prawdziwe zimy, gdy mróz trzymał od listopada do lutego, odeszły już do lamusa. Teraz w tych miesiącach panuje zazwyczaj pogoda w kratkę i zróżnicowana temperatura – od kilkunastu stopni mrozu do kilku stopni powyżej zera. Takie warunki sprzyjają wzrostowi zachorowań. Meteorolodzy już zapowiadają ocieplenia, a to oznacza, że do lekarzy znów będzie się zgłaszać więcej pacjentów z charakterystycznymi dla infekcji wirusowych objawami. Już dziś można założyć, że znacznie gorzej będą sobie z nimi radzić mężczyźni. Jak zwykle w takim okresie powróci też temat męskiej grypy. Motyw ten coraz częściej bywa wykorzystywany nawet w reklamach, które sugerują, że mężczyźni w czasie przeziębienia przypominają rozwrzeszczane i płaczliwe dzieci.
Istnieje czy nie istnieje? Co rusz pojawiają się kolejne, czasami sprzeczne doniesienia naukowców na temat tzw. męskiej grypy. Zjawisko jest przedmiotem pojawiających się regularnie żartów, bo przypadłość ta sprawia, że drobna infekcja nawet największych twardzieli w krótkim czasie zamienia w obłożnie chorych. Jak wynika z publikowanych w ostatnich latach doniesień naukowców, męska grypa nie powinna jednak stanowić powodu do kpin.
Oskarżenia o symulowanie bolą
Jej objawy są zawsze podobne: katar, kaszel, podwyższona temperatura. To, z czym organizm teoretycznie powinien sobie bez większych problemów poradzić – ewentualnie z pomocą kilku wspomagaczy – z miejsca kładzie mężczyzn do łóżka. Jak to możliwe, że niewielka infekcja, którą odporność większości kobiet zwalcza bez większych problemów, sprawia, że facet zaczyna wyglądać jak umierający pacjent?
Przez lata pojawiały się pod adresem mężczyzn zarzuty, w których określało się ich mianem słabeuszy, mazgajów albo symulantów. Sugerowano, że panowie mocno przesadzają albo po prostu poszukują współczucia i chcą zwrócić na siebie uwagę. Nie brakowało głosów, że jest to dla panów po prostu wygodne – oznacza bowiem całodzienne wylegiwanie się w łóżku oraz zazwyczaj darmową domową obsługę – kanapki, rosołek i herbatę z cytryną na zawołanie. Ale naukowcy już od pewnego czasu każą się dwa razy zastanowić przed rozpoczęciem festiwalu drwin.
Zobacz także
Wirusy łagodniejsze dla kobiet
Kolejne wyniki prezentowanych badań potwierdzają, że w temacie męskiej grypy coś naprawdę może być na rzeczy. Do grona specjalistów, którzy stanęli na takim stanowisku, dołączyli niedawno przedstawiciele University of London. Według ich teorii, wiele wirusów charakteryzuje się większą zjadliwością w przypadku organizmów mężczyzn. Naukowcy uważają, że może to być efekt szeregu przekształceń, które w ostateczności doprowadziły do tego, że poszczególne wirusy łagodniej „traktują” kobiety. Brytyjscy uczeni udowodnili też, że płeć odgrywa istotną rolę w przebiegu różnych infekcji.
– Wirusy mogły ewoluować i stać się tym samym mniej niebezpieczne dla kobiet, szukając sposobności, by oszczędzić żeńską populację – twierdzi cytowany przez „The Independent” doktor Francesco Ubeda, który brał udział w badaniach. – Wirusy chcą być bowiem przekazywane z matki na dziecko – albo przez karmienie piersią, albo po prostu przez narodzenie dziecka.
Oszukać drobnoustroje
Zdaniem fachowców, mężczyźni mogą być bardziej łakomym kąskiem dla wirusów, bo dysponują słabszym układem odpornościowym. Choć nie do końca jeszcze wiadomo, w jaki sposób wirusy miałyby identyfikować, czy znajdują się w organizmie kobiety czy mężczyzny, badacze z University of London sugerują, że mogłoby się to odbywać poprzez wykrycie środowiska hormonalnego.
Eksperci zastanawiają się już, co należy zrobić, by wyrównać szanse w walce z infekcjami, łagodząc ich przebieg u mężczyzn i kończąc raz na zawsze z uchodzącą do niedawna za mityczną męską grypą. Uważają, że dobrym rozwiązaniem mogłoby być np. oszukanie wirusa, czyli spowodowanie, by nie mógł rozpoznać, że znajduje się w organizmie mężczyzny.
Naukowcy nazwali odkrycie intrygującym, ale wskazują, że konieczne będzie przeprowadzenie jeszcze szeregu kolejnych badań, które będą stanowić olbrzymie wyzwanie dla kolejnych pokoleń badaczy. Pokazano bowiem, że w teorii wirusy mogą gorzej „traktować” mężczyzn, ale nie udało się jeszcze zidentyfikować mechanizmu, który odpowiadać może za inne zachowanie wirusa w zależności od płci, przez co mężczyźni w przypadku infekcji znajdują się w gorszym położeniu.
Zobacz także
Kobiece hormony mają moc!
Opublikowane niedawno rezultaty badań nie są pierwszymi, które sugerują, że męska grypa wcale nie musi być bujdą. W 2015 r. w czasopiśmie „American Journal of Physiology” opublikowano artykuł, z którego wynika, że kluczem do zrozumienia tego, dlaczego mężczyźni w obliczu przeziębienia czy grypy radzą sobie gorzej niż kobiety z poszczególnymi objawami, mogą być estrogeny – żeńskie hormony, które wpływają na efektywność układu odpornościowego, nie pozwalając wirusom się namnażać. Dzięki temu organizm kobiety nie tylko lepiej zwalcza grypę, ale często nie pozwala też, by w ogóle doszło do zachorowania.
Podczas badań przeprowadzonych w 2013 r. na Uniwersytecie Stanforda zwrócono zaś uwagę na zupełnie inną reakcję organizmów kobiet i mężczyzn na szczepionkę przeciwko grypie. Reakcja żeńskiego organizmu na infekcję okazała się bardziej zdecydowana.
Ewolucja kluczem do zrozumienia problemu?
Od dłuższego czasu naukowcy zwracają jeszcze uwagę na jeden aspekt, który może dowodzić, że męska grypa to nie wytwór ludzkiej/męskiej wyobraźni. Według nich, decydować mogą również kwestie ewolucyjne. Męski organizm nastawiony jest na rywalizację z innymi mężczyznami, co ma przyczynić się do zapewnienia kontynuacji jego linii genetycznej. Priorytetem dla mężczyzn jest płodność. Odbywa się to kosztem systemu odpornościowego, który potem nie radzi sobie nawet ze zwalczeniem drobnych infekcji. Naukowcy z Uniwersytetu Cambridge ogłosili nawet w 2010 r., że męska grypa to efekt umiłowania przez facetów awanturniczego trybu życia.
Pozostaje jednak pytanie, dlaczego przybiera to często tak kuriozalną formę; dlaczego mężczyźni w czasie przeziębienia wyglądają, jakby umierali? Według psychologów, postawa twardziela, którą wielu mężczyzn manifestuje na co dzień, a także duże oczekiwania ze strony społeczeństwa sprawiają, że facet dopiero w domu może sobie pozwolić na chwilę zapomnienia. Dlatego zdarza się, że trochę sobie wtedy pojęczy albo poprosi, by ktoś go potrzymał za rękę.