Mężczyzna, który od 30 lat żywi się padliną...
Jonathan McGowan wrzuca do garnka to, co akurat znajdzie przy drodze. A tam specjałów nie brakuje -pobocza aż roją się od martwych szczurów, kretów, wiewiórek i borsuków... Co smakuje mu najlepiej? Dlaczego to robi? I co na to jego znajomi? Poznajcie fascynującą historię mężczyzny, który od 30 lat nie kupił obiadu w supermarkecie.
17.10.2011 | aktual.: 20.10.2011 16:08
"Jeż ma tłuste mięso, którego nie sposób określić jako dobre, ale jeśli jesteś amatorem tłuszczu, to powinien ci zasmakować. Żbiki są pyszne, ale w Dorset, niestety, niezwykle rzadkie, z kolei kretów jest tu mnóstwo, ale nie polecam - są okropne! Mają zjełczały, wstrętny smak. Próbowałem raz i nigdy więcej nie powtórzę tego błędu. Za to borsuki mają coś w sobie, moi przyjaciele zachwycają się gulaszem z ich mięsa. Smakowite są także szczury, i w tym miejscu apeluje do czytelników: nie dajcie się zwieść opowieściom, że szczury są brudne i obślizgłe - ich mięso w smaku przypomina odrobinę wieprzowinę. Mmm, palce lizać. Ale najlepsze są wiewiórki, można z nich uzyskać wspaniałej jakości mięso o charakterystycznym posmaku orzecha - to prawdziwy rarytas!", mówi Jonathan McGowan w wywiadzie dla "Daily Mail".
McGowan to 44-letni taksydermista (wypychacz zwierząt), zamieszkały w angielskim hrabstwie Dorset, który całkiem niedawno, zasłynął jako najbardziej popularny konsumentem padliny na Wyspach - i bodaj jedyny. Ten wysoki, dobrze zbudowany i nieźle sytuowany jegomość w średnim wieku, już od ponad trzech dekad żywi się jedynie zwierzętami potrąconymi przez tamtejsze samochody lub takimi, które zginęły w jakiś inny niewyjaśniony sposób - np. w wyniku polowania (podczas którego myśliwy nie zabrał ze sobą padliny, lub jej nie zlokalizował). W tym czasie próbował już niemal każdego przedstawiciela okolicznej fauny, zamieszkującego tereny na styku z cywilizacją - Jonathan smakował m.in. mięsa myszy, kreta, jeża, wiewiórki, szczura, lisa, borsuka, królika, zająca, jelenia, gronostaja, łasicy, wydry, tchórza, żbika, bażanta, zięby, drozda, kaczki, gęsi, gołębia, sowy, mewy, kosa i kormorana.
Wszystko zaczęło się w 1981 roku - Jonathan miał 14 lat, kiedy przy drodze natrafił na ciało martwej żmii. Podekscytowany, chłopiec zabrał znalezisko ze sobą do domu, gdzie najpierw dokładnie je przestudiował, a następnie przyrządził na wolnym ogniu. "Pamiętam, że sama żmija nie smakowała jakoś szczególnie dobrze - wspomina Jonathan - trochę, jak skórka od bekonu. Ale tamtego dnia moja ciekawość została rozbudzona, zacząłem się zastanawiać, co jeszcze można znaleźć przy drodze i jak to będzie smakować?" W tym miejscu warto dodać, że Jonathan pochodzi z hrabstwa o bogatej tradycji łowieckiej, a do tego od małego przyuczany był do pracy taksydermisty, toteż, widok truchła nie był dla niego żadną nowością. Chłopak umiał też obchodzić się z nożem, dlatego wkrótce, na jego talerzu lądowały coraz to nowsze i większe zdobycze.
"Gdziekolwiek spojrzałem, widziałem martwe zwierzęta: złapane ryby, ustrzelone bażanty oraz inne żyjątka, rozjechane przez samochody. Byłem tym zafascynowany - wspomina Jonathan. - Zacząłem rozcinać ich ciała, tylko po to by natrafiać na świeże, organiczne mięso, lepsze od jakiegokolwiek produktu sprzedawanego w supermarkecie. Wobec tego pomyślałem, dlaczego by tego nie gotować i nie jeść?" I tak to się zaczęło. Z początku chłopak chciał się wyróżniać, później - w okresie studiów - padlina pozwoliła mu zażegnać problemy finansowe, w końcu posiłki serwowała mu matka natura (i producenci szybkich samochodów). Teraz natomiast, w dużej mierze to już kwestia przyzwyczajenia, plus świadomość, że producenci mięsa nie zawsze traktują swoich klientów fair. McGowan doskonale zna techniki wytwarzania mięs i na samą myśl o tym czuje obrzydzenie, dlatego z chęcią sięga po pyszną i zdrową padlinę.
Co ciekawe, jego "gulasz z borsuka", "gołąb au vin", "sowa w curry", czy "szczurze frytki" robią furorę wśród znajomych! "Moi przyjaciele sądzą, że to wspaniałe, zwłaszcza gdy sami odważą się na degustację. Lis to ulubione danie większości z nich. Rozumieją, że to zdrowe i pewnie sami chcieliby stołować się 'na drodze', jednak sądzę że dla większości myśl o zbieraniu i oprawianiu padliny jest nie do zniesienia - i fakt, nie każdy to może robić. Ale efekt końcowy jest wspaniały!" W tym miejscu, musimy przestrzec tych z was, którzy już zacierają ręce na rozjechanego szczura, lub martwego ptaka - w każdym przypadku należy wykazać olbrzymią ostrożność! Przykładowo, niedawno Jonathan znalazł w lesie ciało kruka, który jak przypuszcza, został otruty strychniną, stąd gdyby Jonathan nie byłby dostatecznie czujny, mogłoby się okazać, że sam sobie przyrządził swój ostatni posiłek...
MW/PFi